4.07.2014

17. Zabij mnie

        Taylor zamknęła oczy, przycisnęła dłonie do twarzy, a potem oparła się plecami o ściany jaskini i z jękiem osunęła na ziemię. Choć serce podskoczyło radośnie na myśl, że Alec nie umarł, rozum dręczyły wątpliwości. Przecież widziała go tam. Widziała, że jest ciężko ranny. A jeśli leży gdzieś w krzakach i powoli umiera w torturach? A jeśli woła o pomoc, a ona nie może go usłyszeć? A jeśli to nie był on, tylko inny brunet? A jeśli, a jeśli, a jeśli…
A jeśli Hanae ją okłamała?
Dlaczego miałaby to robić? Z zemsty? Chęci zdobycia zaufania? Zazdrości?
Od nadmiaru pytań Taylor zakręciło się w głowie. Siedząc na zimnym podłożu z zaciśniętymi powiekami zaczęła palcami rozmasowywać skronie.
I akurat ten moment na wejście wybrała sobie Hanae.
- Taylor? – Spojrzała na skuloną w kącie dziewczynę. – Taylor, wszystko w porządku?
Trybutka uniosła głowę, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, Hanae wpadła jej w słowo.
- Widzisz, jak dobrze, że tam nie patrzyłaś? – Jej ton był łagodny. – Tylko sprawiłoby ci to ból. Chodź, powinnaś coś zjeść.
Taylor mruknęła coś niezrozumiale i spojrzała na papkę o konsystencji dżemu, którą sojuszniczka przełożyła do dwóch prowizorycznych misek. Postanowiwszy nie ujawniać swoich uzasadnionych wątpliwości wyciągnęła z plecaka dwa kawałki suchego chleba. Hanae podała jej miskę, wzięła kromkę, a potem mruknęła pod nosem coś o wodzie. Jeszcze raz zachęciła Taylor do jedzenia, a potem podniosła z ziemi pusty bukłak, i, owinięta w pelerynę, wyszła na zewnątrz.
Widząc zatroskaną minę sojuszniczki, Taylor uśmiechnęła się nieco. Ona naprawdę się o mnie martwi! Postanawiając w duchu, że odwdzięczy się jakoś dziewczynie za troskę i zorganizowanie posiłku zauważyła, iż ma w misce więcej ciemnogranatowej papki niż Hanae. Wzruszona zachowaniem trybutki i tym, że, chociaż obie były głodne, Hanae oddała jej więcej jedzenia, postanowiła zamienić gliniane naczynia.
W końcu dobro popłaca, prawda?
Ledwo odstawiła je na nowe miejsca, do groty weszła z uśmiechem przemoknięta Hanae.
- Ładnie leje, co? – rzuciła, siadając obok Taylor. Zmarszczyła brwi. – Nie jesz?
- Najpierw muszę się napić.
Hanae wzruszyła ramionami, a potem zanurzyła kawałek chleba w miseczce z mazią i wsunęła do ust. Uśmiechnęła się do Taylor widząc, że dziewczyna robi to samo.
- Musisz jeść, Taylor. Wiem, że po tym co się stało, może nie masz ochoty, ale…
- Ale jesteśmy na arenie i nie mogę się poddawać?
Hanae uniosła brwi i odgryzła następny kęs pseudokanapki.
- Skąd wiedziałaś?
Taylor zaśmiała się cicho.
- Może dlatego, że powtarzasz mi to dzisiaj piąty raz, ale nie jestem pewna.
- Masz rację, to możliwe.
Przez chwilę słyszały tylko kapanie deszczu.
- Wiesz – zaczęła Taylor, patrząc sojuszniczce w oczy – postanowiłam mimo twoich rad obejrzeć dzisiaj niebo, i…
Hanae wyraźnie zbladła.
- ... i tam wcale nie było jego zdjęcia. Więc może po prostu się pomyliłaś, może widziałaś nie tego…
- Taylor…
- … chłopaka, może to był ktoś inny.
- Taylor – wysyczała Hanae ściśniętym głosem, wciągając powietrze z głośnym świstem. Mimo, że bardzo mocno spuchła jej twarz, a oczy niemal zupełnie wyszły z orbit, jakimś cudem zachowała w nich wyraz gniewu. – Taylor, podmieniłaś miski?
Cassidy spojrzała na nią osłupiała.
- Zatrułaś się czymś? Może coś ci podać? – W przypływie strachu poderwała się na równe nogi i niechcący z całej siły uderzyła głową w sklepienie jaskini; nie zwróciła na to jednak uwagi przerażona wyglądem sojuszniczki. – Myślisz, że to mogli być organizatorzy? Ale kiedy, czy to możliwe, żeby…
- Taylor – przerwała jej Hanae wściekłym tonem; w jej wytrzeszczonych oczach wyraźnie migotały iskierki gniewu, a każda kolejna sekunda była walką o oddech. – Taylor… czy… ty… zamieniłaś… miski?!
Cassidy pobladła.
- Tylko dlatego, żebyś dostała więcej, jesteś moją jedyną przyjaciółką…
Jakimś cudem Hanae udało się szyderczo zaśmiać.
- Ty… idiotko – wysyczała z wyraźnym wysiłkiem, gwałtownymi ruchami wciągając powietrze – nie… jestem… twoją… przyjaciółką. – Rozkaszlała się, a gdy odsunęła rękę od ust, Taylor zobaczyła na niej plamy krwi. – Miałaś… umrzeć… zamiast… zamiast...
Ale nie było jej dane dokończyć zdania. Z wyraźnym wysiłkiem trybutka wzięła ostatni oddech,  kaszlnęła słabo, a potem bez sił opadła na ziemię.
Taylor zamarła nie mogąc uwierzyć w rozgrywającą się na jej oczach sytuację. Z bijącym sercem odsunęła się od zmarłej, na kolanach cofając się pod przeciwległą ścianę jaskini. Nie mogła oderwać oczu od rudych loków dziewczyny rozsypanych na posadzce, strużki zakrzepłej krwi w okolicy jej ust i niewidzącego wzroku wbitego w przestrzeń. Przerażona, nie zauważyła, jak rozcięła dłoń o kawałek wystającej skały, i dopiero ukłucie bólu sprowadziło ją a ziemię. Syknęła cicho uświadamiając sobie, jak blisko była od śmierci. Spoglądając na nieruchomą pierś Hanae zrozumiała, że nie może ufać już nikomu – i to ze sobą na czele. Wzięła głęboki oddech próbując uspokoić rozszalałe serce jednocześnie opanowując gonitwę myśli, ale to wcale nie pomogło. Przeciwnie – poczuła, w jak przerażającej jest sytuacji  i poczuła natychmiastową potrzebę ucieczki z ciemnej groty.
Ostatni raz spojrzała na bladą twarz martwej trybutki i syknęła, gdy przed oczami stanęła jej ich rozmowa o Alecu.
Hanae powiedziała, że widziała jak Alec umiera.
Hanae uratowała ją przed innymi trybutami znajdując tę jaskinię.
Hanae... Hanae była martwa.
Huk armaty rozległ się z tak bliskiej odległości, że Taylor mimowolnie krzyknęła. Po raz kolejny tego dnia tracąc panowanie nad odruchami swego ciała wydostała się z zaciemnionej groty i biegiem ruszyła przed siebie. Ściemniało się; nadchodził wieczór, a po nim pierwsza noc na arenie Igrzysk. Czując wewnętrzną potrzebę oddalenia się od martwej Hanae poruszała się przed siebie, starając się unikać wytyczonych ścieżek. Woda kapała z drzew i spływała po jej ciele, przyklejając ubrania do i tak wilgotnej już skóry. Z zachodem słońca temperatura gwałtownie spadała, a gęsia skórka na odsłoniętych rękach Taylor była na to najlepszym dowodem.
Dziewczyna ani na minutę nie przestawała biec; choć co kawałek potykała się o wystające korzenie i zwisające zewsząd liany, trzymała równe tempo. Taylor zdawała sobie sprawę, że przemoczona, zmarznięta i bez broni stanie się łatwym celem dla napotkanego trybuta, ale jej ciało jakby tego nie rozumiało, i chociaż najbardziej na świecie chciała po prostu wrócić po swoich śladach, nie mogła nad nim zapanować. Nogi zginały się miarowo nadając biegowi równe tempo, jakby prowadząc trybutkę w określone miejsce. Taylor rozglądała się, wypatrując potencjalnych wrogów i niebezpiecznych zwierząt, ale wszędzie było pusto. Po chwili, kiedy wzięcie oddechu stało się prawie niemożliwe, zwolniła; choć nie przestawała ani na chwilę lustrować otoczenia wzrokiem, jej myśli krążyły zupełnie gdzie indziej.
Alec.
Hanae.
Theory.
Jej matka.
Po raz pierwszy miała chwilę, by przemyśleć rewelacje zasłyszane od Venice’a. Choć od świtu mogło minąć maksymalnie kilka godzin, Taylor czuła, jakby minęło co najmniej dziesięć lat. Była zmęczona, przemoknięta i zła, ale po raz pierwszy nieśmiało rozważyła kwestię wygrania 73. Głodowych Igrzysk. Nie wiedziała, ilu dokładnie trybutów już nie żyje, ale sama, nie całkiem świadomie ale jednak, pozbawiła życia aż troje. Wzdrygnęła się na myśl o ich rodzinach, a potem zmusiła się, by wrócić myślami do pierwotnej kwestii.
Równomierne padanie deszczu skłaniało do przemyśleń.
Kap, kap, kap.
Ciekawe, czy Alec też jest gdzieś schowany, pomyślała, wracając myślami do koloru jego oczu. O ile jeszcze żyje, dodał złośliwym tonem jakiś głos wewnątrz jej umysłu, a ona jęknęła cicho.
Jeszcze tego brakuje, żeby zaczęła rozmawiać sama ze sobą.
Kap, kap, kap.
Taylor rozszerzyła źrenice w geście przerażenia, kiedy wewnątrz lasu zobaczyła okrągłą, małą polanę. Odruchowo zakryła usta dłonią i odetchnęła cicho, starając się nie obudzić śpiącej na przewróconym pniu drzewa trybutki. Przeklinając w duchu swoją nieostrożność już miała się cofnąć, kiedy tamta spojrzała jej w oczy.
Wzrok miała zamglony; ruszyła się, jakby chcąc się podnieść i Taylor z rosnącym przerażeniem zauważyła, że dziewczyna jest związana. Kiedy przypatrzyła się jej twarzy dostrzegła, iż tamta jest bardzo dotkliwie pobita. Związana jęknęła cichutko, próbując poruszyć wyraźnie złamaną ręką. Taylor syknęła cicho, widząc ból odmalowany na jej twarzy. Musiała strasznie cierpieć. Siniak pod okiem przybrał kolor dojrzałej śliwki, a krew z rozbitej wargi spływała cienkim strumyczkiem. W chwili, kiedy to dostrzegła Taylor zrozumiała, że nie może jej tak zostawić.
Ostrożnie rozejrzała się na boki, ale nie zauważyła nikogo obok rannej. Po chwili zawahania ruszyła do niej na palcach zdając sobie sprawę, że na takim terenie będzie bardzo łatwym celem, lecz nie mogła postąpić inaczej.
Może i była morderczynią, ale jeszcze miała serce. 
 Dziewczyna jęknęła, gdy Taylor dotknęła jej policzka.
- Co ci się stało? – spytała cicho, próbując jednocześnie rozwiązać węzły na przegubach trybutki. – Kto ci to zrobił?
Oczy dziewczyny rozszerzyły się ze strachu.
- Butcher – szepnęła, i, unosząc trochę głowę, z jękiem spojrzała na swoje ciało.
Taylor podążyła wzrokiem za jej oczami i ze zgrozy ścisnęło ją w żołądku. Koszula dziewczyny była rozerwana, a spodnie porwane i zwinięte wokoło kostek. Wewnętrzne części ud miała posiniaczone i Cassidy poczuła nieodpartą chęć zemsty za cierpienia trybutki.
W jej oczach błysnął gniew.
- Nie bój się – powiedziała uspokajającym tonem, chociaż wewnątrz aż trzęsła się z gniewu. – Znajdę go i rozczłonkuję.
Dziewczyna wbiła wzrok w przestrzeń za plecami Taylor; wydawało się, że nie dociera do niej sens słów wybawicielki.
- Melisa – wyszeptała cicho, nie odrywając wzroku od jednego punktu. – Jestem Melisa.
Taylor spojrzała na nią uspokajającym wzrokiem.
 - Dobrze – zaczęła – Meliso, powiedz mi...
Dziewczyna wbiła przerażony wzrok w Taylor.
- Zabij mnie – poprosiła, a potem zwiotczała i uderzyła głową o konar. – Zabij mnie, proszę.
Cassidy westchnęła cicho; dziewczyna zaczęła ewidentnie majaczyć i zdecydowanie nie pożyje już długo. Mimo wszystko Taylor nie mogła się zmusić do podniesienia na nią – chorą, związaną i zgwałconą – ręki.
Tymczasem oczy Melisy po raz kolejny rozszerzyły się ze strachu i wierzgnęła się w swoich prowizorycznych kajdankach.
- Uciekaj! – wrzasnęła rozdzierająco, szarpiąc się w linach. – Uciekaj!
Tym razem Taylor postanowiła jej posłuchać. Nie odrywając wzroku od Melisy zrobiła krok w tył, ale natrafiła plecami na jakiś opór.
Tors chłopaka z Dziesiątki.
Serce zamarło jej w piersi, kiedy poczuła na szyi ostrze noża  chłopaka.
Zaśmiał się szyderczo, a potem szepnął jej coś do ucha i wykonał jeden, szybki ruch ręką.
          Ciszę nocną przerwały dwa dźwięki: przeraźliwy krzyk Taylor i huk armaty.

___
Przepraszam za opóźnienia i wszelkie błędy - jestem teraz na wyjeździe i nie bardzo się mogłam dorwać do komputera - a szczególnie takiego z polskimi znakami! Dziękuję za wszystkie komentarze motywujące mnie do pracy - ostatnio z motywacją u mnie kiepsko i każdy komentarz utwierdza mnie w przekonaniu, że może mam jeszcze dla kogo pisać. Pozdrawiam i życzę udanych wakacji! :*


24 komentarze:

  1. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!
    CO TO JEST? ;_;
    Jak możesz kończyć w takim momencie?! Wiesz co?! Nie. Nie. Nie. Nie. NIE!
    Ja... Ja w zasadzie nawet nie bardzo wiem co napisać. To jest epickie. ;_; Jak tylko zobaczyłam, że dodałaś NN, parę chwil potem byłam już na Twoim blogu. I przeczytałam. Rozumiesz to? Ja, która miała tyle rozdziałów do nadrobienia, dodaje pierwszy komentarz! Taki zaszczyt, wygrałam życie. To powinno Cię tylko utwierdzić w przekonaniu, że Twoje opowiadanie uzależnia i że świetnie piszesz, masz talent i już! Ty wiesz jakiego ja miałam kaca blogowego, gdy nadrobiłam wszystkie notki? Chciałam jeszcze! Miałam taki... niedosyt! I wiesz co mam teraz?! Niedosyt! <33
    Proszę Cię bardzo... nie interesuje mnie co teraz robisz, ani gdzie jesteś. (Oczywiście żartuję. xD Gdzie jesteś? Jak wakacje?) Masz po prostu chwycić komputer, laptop, cokolwiek i pisać! Czekam na notkę i nie chcę słyszeć o tym, że nie masz dla kogo pisać! A ja to co? I wszyscy inni, którzy tak wyczekują kolejnych rozdziałów?
    Wybacz mi proszę chaos w tym komentarzu. Ostatnio jeśli o nie chodzi jestem strasznie nieogarnięta. ;_;
    PS. W moim opowiadaniu jedna z postaci ma ksywkę "Melisa". :DDDD Taki tam piękny zbieg okoliczności. :D
    Pozdrawiam serdecznie i również życzę Ci wspaniałych wakacji! Weny i motywacji!
    Eveline

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko... :o Zakończenie rozdziału boooskie i nie mogę usiedzieć w miejscu, bo mam nadzieję, że jej nie zabiłaś :D
    Niech ktoś uratuje Taylor! Proszę.... nie zabijaj jej! ;_;
    Ale świnia z tej Hanae... masakra... tutaj widać jak dobre intencje mogą się zwrócić w postaci uratowania życia... ja tak czułam, że coś jest nie tak z tą jej "przyjaciółeczką" :P Wredota... chciała zabić naszą Taylor! :o Hańba jej!
    Fajnie by było, aby spotkała Aleca... ja tak go lubię.. niech go spotka... proszę :)
    I to jak natrafiła na tę biedną dziewczynę Melisę przywiązaną do tego drzewa... Czy w ogóle gwałt na arenie jest dozwolony? ;o Bo moim zdaniem nie powinien być i organizatorzy niech zrzucą na niego jakąś gałąź lub coś w ten deseń, aby dostał za swoje! :D
    Więc... nie mogę się doczekać nexta :D
    Pozdrawiam, życzę weny, motywacji i przyjemnych wakacji!
    Ale mi się zrymowało ^^
    76-igrzyska-smierci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Omoooo! Hanae... Melisa... Alec... Eee... Odebrało mi mózg...
    Eee...
    Weny...
    O___________O

    OdpowiedzUsuń
  4. Ekhm. Złotko kochane. Za co. Co to jest. Co to ma być. Z jakiej parady ja sama się tak dobijam. Dlaczego to sobie robię. To już podchodzi pod masochizm.
    Nawet nie wiesz, jak czekałam na ten rozdział - tak, wiem, mówię to za każdym razem, gdy tu jestem, ale to prawda...

    Jezu, wiedziałam. W momencie, kiedy Hanae zaczęła wydawać mi się podejrzała (czyt. początek tego rozdziału) to WIEDZIAŁAM, że będzie próbowała zabić Taylor. Smutna historia z tym wszystkim, naprawdę. I aż czułam się jak jakiś prorok, jak dziesięć sekund przed przeczytaniem, powiedziałam do siebie: "otruje ją". I BOOM, stało się. Tylko nie tak, jak oczekiwałam, bo Taylor nie była głupia. I dobrze. Chwali jej się.
    OCH, KOGO JA OSZUKUJĘ. WYŁAM ZE SZCZĘŚCIA, OKAY?

    Twój styl pisania jest tak dobry. TAK. BARDZO. DOBRY. Poważnie, siedzę i płaczę, bo tak bardzo ci zazdroszczę, jeny... w każdym razie, bardzo podobały mi się jej wszelkie przemyślenia. I cieszę się, że tak często gości w nich Alec. Swoją drogą to ciekawi mnie, co u niego. Jak się ma? ...TO IGRZYSKA, LOKSIE, JAK ONA MA SIĘ MIEĆ... no ale poważnie, daj w następnym jakieś info o nim. Bo się martwię.

    Pobolała mnie ta scena z Melisą. Poruszasz w tym opowiadaniu ciężkie tematy, których zwykle się nie spotyka w historiach o Igrzyskach Śmierci (a przynajmniej ja takich zbyt często nie zauważałam - prócz jednego, w którym ukazana była przemoc w rodzinie). To się chwali i bardzo mi tym imponujesz. To też Malisa była postacią przełomową. I na pewno - nawet, jeżeli już się nie pojawi - zapadnie mi w pamięć.

    No i końcówka. CO? Tylko tyle jestem w stanie z siebie wydusić. CO?! Boże, mam nadzieję, że tylko wprowadzasz nas w błąd i wszystko zmieni się znowu na dobre w następnym rozdziale. Boże, błagam cię, skarbie, nie rób mi tego.
    Mam nadzieję, że wakacje mijają ci miło i w przyjemnej atmosferze. Tego właśnie życzę.
    xoxo, Loks.
    ~lilybird-everdeen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś genialna. Rozdział jest idealny. Taylor swoim dobrym sercem przypadkiem ratuje sobie życie. I Melisa. I nie możliwe, żeby teraz była martwa. Powstanie z popiołów, jak Alec. ;) A jeśli nie to stworzysz coś niesamowicie oryginego. ;)
    Pozdrawiam i miłego wypoczynku. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedziałam, że coś jest nie tak z Hanae. Niby taka dobra, a jednak pod fasadą przyjaciółki skrywała się istna sucz.
    Dobrze, że Taylor zamieniła te miski, bo inaczej by zginęła. Może dziewczyna nie jest mądra, ale jak to mówią: masz więcej szczęścia niż rozumu.
    I to przerażenie. Nie dziwię się. Jeszcze przed chwilą z kimś rozmawiała, a już za chwilę ta osoba nie żyła. Zjeb@nie, naprawdę. Ja bym tak krzyczała, że Snow tańczyłby kaczuchy z radości!
    I... dlaczego urwałaś w takim momencie? Jesteś niedobra, xdemonicole! Niedobra! *bije xdemonicole patelnią po łapkach* Tak nie wolno! Znęcasz się nade mną! Nad Nami! :C
    Bardzo dziękuję za ten rozdział. Mogłam poznać dalsze przygody Taylor, ale czekam na więcej.
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny blog *-*
    Fantastyczny rozdział (zresztą jak zawsze :*)
    Wiedziałam, że z Hanae jest coś nie tak, czułam, że coś jej do miski wrzuciła ;3
    Taylor nie może zginąć ;__; NIE!!! Na pewno odrodzi się jak Alec ;)
    Masz wielki talent! <3
    Pozdrawiam i życzę weny ;*
    Lavinia ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz czego mi brakuje?
    Brakuje mi Natalie.

    A reszta, cud miód orzeszki fistaszki kisiel truskawkowy 'słodka chwila' i w ogóle mniam.
    tylko czemu ty znowu zatrzymałaś akcję w takim momencie? :c

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale się dzieje, wow, wow, papka taka trująca, wow!
    A tak na poważnie... wow! :D Kiedy Taylor zdecydowała się podmienić te miseczki, od razu myślałam "Tamta będzie trująca, tak, musi być trująca, Hanae umrze!" Taka zła ja. Czyli jednak zdrajczyni ;3 Alec żyje, to jest ciekawe... JAK, SKORO... ach, nieważne, cieszę się z jego szczęścia i że oddycha. A ta przywiązana i brutalnie potraktowana ;o szok! A potem... Co to miało być?! "przeraźliwy krzyk Taylor i huk armaty" - pozwoliłam sobie na nadużycie praw autorskich, mam nadzieję, że mnie nie zabijesz xd A skoro mowa o zabijaniu - czy... Taylor jeszcze żyje? Mamo. Nie. Jeden szybki ruch ręką - musiał w jakiś dziwaczny sposób nie poderżnąć jej gardła. Błagam! Poza tym, czekam na Pixie! :D Znów jestem taka zła. Wow, wow, wpadam na next :) I przepraszam za poślizgi, postaram się poprawić ;)
    Życzę weny ;*
    Yolo, kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Super. Czekam na następny. Życzę dużo weny i zapraszam na mój blog :D
    http://opowiada-nia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. jaka ze mnie ciota... prawie codziennie wchodzę na bloggera i ślepa ja nie zauważyła że jest nowy rozdział -,- przez 6 dni -,-
    Pewnie pojawi się jakiś tajemniczy trybut, ratujący naszą koffaną Taylor z opresji xD Moooże to będzie Alec? Proszę, proszę, proszę... niech to będzie Alec :D albo chłopak z dwójki :D takim też nie pogardzę :P
    Hanae.... ughhh... wcielenie zła. Potomek demona. Ruda xD Szczerze to nie mam nic do rudych, dopuki ich nie poznam :)
    Alec... Żyje... Hanae... nie... IMPREZAAAA :D
    Notka jak zawsze świetna. Przepraszam że wcześniejszych rozdziałów nie komentowałam ale jestem leniwa ;____;

    OdpowiedzUsuń
  12. :O
    ... że, co?...
    Nie, nie, nie...
    To zginie ten chłopak z Dziesiątki, tak? Ktoś podejdzie od tyłu i wbije mu nóż w plecy, nie?
    Tak! Napewno tak właśnie będzie.
    A i jeszcze coś... OD POCZĄTKU WIEDZIAŁAM, ŻE TA RUDA COŚ KRĘCI!
    Jeden mały minus za ten bezsensowy wybieg Taylor. Zostawiła wszystko i tak sobei pobiegła. To nie jest raczej wesoła zabawa w chowanego! No, chyba, ze patrzeć na to pozytywnie i przysposobić sobie, że człowiek biegający za drugim z piłą łańcuchową i wesołym wyrazem twarzy.
    Już to widzę xD
    Podpisać jeszcze ,,LoveStory"
    Hahahahahahah... To jest myśl xDDD
    Nie a tak serio... nie podobało mi się tylko jej zachowanie, ale cóż. To ty tu tworzysz akcję.
    Chcesz ją zabić. Zabijaj.
    Chcesz zabić Aleca. Po moim trupie.
    Pozdrawiam i nawzajem- oby były słoneczne!
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po Twoim trupie? Da się załatwić. Huehuehue xD *zła Eveline*
      A tak na serio to podbijam! Alec jest nietykalny! <3
      Pozdrawiam Was obie, :*
      Eveline

      Usuń
    2. No właśnie!
      Alec zostaje i mam nadzieję, że wygra :D
      (Taa... Bardzo zUa xD)

      Usuń
  13. Trafiłam na bloga stosunkowo niedawno, ale od razu połknęłam wszystkie notki i jestem zachwycona! Te wszystkie opisy, dialogi, sytuacje, postacie... Nie myślałaś kiedyś nad wydaniem książki? :D
    Uwielbiam Aleca, zdecydowanie! Przypomina mi takiego Syriusza Blacka z HP :> Zuchwały, czasem arogancki, pewny siebie, podrywacz... Taaak, zdecydowanie podbił moje serce. Nie możesz go uśmiercić i coś tak czułam, że tego nie zrobisz. To by było zbyt okrutne no i zdecydowanie za szybko by się stało. On ma przetrwać wraz z Taylor (chociaż taka powtórka z IŚ...:>).
    Pixie! Rany, wielbię kobietę! Tyle mam do powiedzenia na jej temat, ech, zdecydowanie nie umiem oceniać tak dobrych opowiadań :<
    Weny i ściskam cieplutko!
    Rika

    OdpowiedzUsuń
  14. Ładnie proszę o nowy rozdzialik ! :***

    OdpowiedzUsuń
  15. cześć kochana! Zostałaś nominowana do LBA!
    Więcej informacji:
    http://federico-story.blogspot.com/2014/07/lba-1-i-2.html

    OdpowiedzUsuń
  16. Przeczytałam Twojego bloga w parę godzin i niw żałuję ani minuty.
    Masz świetny styl pisania, dobrą (w sumie to zajebistą) fabułę i intrygujących bohaterów. NO CUDO, DZIEWCZYNO, JAK TY TO ROBISZ?!
    W głębi serca mam nadzieję że Taylor i Alec będą razem i będą szczęśliwi. Haha. To niemożliwe, łudzę się niepotrzebnie :(
    Alec jest taki uroczy, awww...
    Hanae okazała się być hm, suką. Dobrze że Tay nie jest aż taka naiwna, uf.
    Mam wrażenie, że ten, co "zabił" Aleca to ten z dziesiątki.... No nie wiem, mam mętlikw głowie i jestem jeszcze pod wpływem rozdziału.
    Idjdudddaicjdndidjd to jest perfekcyjne.
    I CO SIĘ DO CHOLERY STAŁO NA KOŃCU?!
    no okej, miłych wakacji i weny życzę!
    Całusy 😘
    G.J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh, właśnie, jeszcze jedno.
      Trybuci z bodajże siódemki?
      Pewna siebie Maggie (czy jakoś tak) i ten młody dwunastolatek Victor (?)... Chciałabym wiedzieć co z nimi. Zwłaszcza z chłopcem.
      Pozdrawiam z całego serducha <3
      G.J.

      Usuń
  17. Powiem tak: boskie. Ten rozdział, tak jak wszystkie inne, jest perfekcyjny. Może troszkę za mało wkładu Elsy w to wszystko, ale i tak cudownie. Masz wieeeeelki talent i wiesz dobrze, jak go wykorzystać :) I tak trzymasz w napięciu... co z Robertem? Czy Alec w końcu żyje? Dlaczego Taylor jest pod wpływem narkotyków? Co się dzieje z Clarissą? I z Venice'em? Bosz, odpowiedz, ploseeeeem!
    Aha, no i Pixie -perfect *.*

    OdpowiedzUsuń
  18. właśnie, skąd wzięłaś szablon?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie, czytajmy ze zrozumieniem. Masz na samym dole, szablon pochodzi z Wioski Szablonów. :)

      Usuń
  19. Dorwałam się do tego bloga przypadkowo - weszłam do ulubionych innego i tam oto widzę ,,Nie zawsze zwycięstwo przynosi radość''. Pierwsza myśl: to będzie o zwycięzcach, co było dużym plusem, bo bardzo (ale to bardzo!) mało blogów o IŚ wykazuje się oryginalnością. Więc weszłam, a tam niespodzianka! I ta niespodzianka.... bardzo mi się spodobała!
    Lubię Taylor, nie tak mocno jak Pixie, ale lubię. Choć, no cóż, przez to, że uwierzyła Hanae wyszła w moich oczach na lekko idiotkę, lecz i tak darzę ją sympatią.
    Pixie to hmmm... powiedzmy potocznie ,,mój ziom''. Chyba to najlepsza postać z tego całego bloga, do tego ten jej mąż <333 Że tak o nią dba, tak się o nią troszczy! Takiego to ze świecą (i patelnią) szukać!
    Alec. Nasz drogi, (u)kochany Alec. Tak, go też lubię, lecz w przewadze za te teksty. Potrafi przygadać!
    Blogspot wygląda ładnie, szablon jest ciemny i dość przejrzysty. Jeden minus: nie wiem, bo albo muszę sobie wymienić okulary, albo nie ma strony głównej. A by się przydała, bo jak wejdę do podstrony, a potem chcę np. do 17 rozdziału to nie mogę wejść, bo czasem rozdziały nie są od razu w spisie.
    Fabuła - to twoja chwała. Pokręcona troszeczkę, bo tak, ale samo to jak to wymyśliłaś, jak to zrobiłaś. Well done, dobrze zaplanowana!
    No cóż, to chyba na tyle, dodam jeszcze, że świetny rozdział.
    Całusy,
    ~~Lou Leen

    OdpowiedzUsuń
  20. Co ja paczam: nowy szablon? Bardzo ładny :* Ty złaaaa! Ja całe noce pilnuję blogosfery, a ty zaprezentujesz rozdział SPÓŹNIONA?! Foch, ja już chcę czyyyyyytaaaaaać!

    OdpowiedzUsuń

Grzecznie, bardzo grzecznie proszę o nie spamowanie. Jedyną możliwością rozreklamowania bloga jest zostawienie komentarza do rozdziału i podanie adresu na dole - nie obiecuję, ale możliwe, że Cię odwiedzę :) Dziękuję za każdy komentarz, to motywuje mnie do pisania kolejnych rozdziałów!

Layout by Raion