Krew zamarzła
jej w żyłach, kiedy usłyszała jego głos.
- Witaj, Theory.
Zadrżała, ale posłusznie skłoniła głowę.
- Panie prezydencie.
Oparł się wygodnie o swój ogromny, skórzany fotel, ale nie pozwolił jej usiąść.
- Długo cię szukaliśmy – zaczął, niemal widocznie smakując każde słowo. – Bo dwadzieścia jeden lat to długo, prawda?
Patrzyła na niego beznamiętnym wzrokiem.
- Tak sądzę.
- Ja też. – W jego śmiechu było coś złowrogiego. – Widzę, że zgadzamy się w więcej niż jednym aspekcie.
Wyraz jej twarzy cały czas był opanowany.
- Wydaje mi się, że nie rozumiem.
- Och, rozumiesz doskonale – powiedział z uśmiechem na ustach; mimo wszystko w jego tonie można było wyczuć nutę groźby. – Nie zabiłem cię jeszcze tylko dlatego, że mamy wspólne cele.
- Cele?
- Ściślej jeden cel.
- Konkretniej?
- Co mówi ci nazwisko Taylor Cassidy?
Zaśmiał się perliście widząc, że zbladła.
- Śledzę twoje poczynania od dawna, Theory Pixentif. Nie wiem, dlaczego to robisz, ale dopóki usiłujesz utrzymać tę dziewczynę przy życiu nie zabiję cię. Co innego – zawiesił głos i w charakterystyczny sposób zetknął dłonie koniuszkami palców – z tym, kto pomógł ci w ucieczce z Dystryktu. Spójrz mi w oczy, Theory, bo chcę, żebyś mnie dobrze zrozumiała.
Kiedy dość niechętnie posłuchała, kontynuował:
- Zabiję go – przejechał wyimaginowanym nożem po swoim gardle – w sposób bardzo powolny i bolesny. Po pewnym czasie – bardzo długim czasie, jeśli chcesz to wiedzieć – zlituję się nad nim mordując, kiedy będzie o to błagał wijąc się u moich stóp. Czy wyraziłem się jasno?
Zacisnęła szczękę.
- Tak.
- Tak, panie prezydencie – poprawił ją; widocznie chciał ją sprowokować.
- Tak, panie prezydencie.
- A więc? – Spojrzał jej w oczy, a potem zadał pytanie, którego miała nadzieję nie słyszeć: - kto to jest?
- Witaj, Theory.
Zadrżała, ale posłusznie skłoniła głowę.
- Panie prezydencie.
Oparł się wygodnie o swój ogromny, skórzany fotel, ale nie pozwolił jej usiąść.
- Długo cię szukaliśmy – zaczął, niemal widocznie smakując każde słowo. – Bo dwadzieścia jeden lat to długo, prawda?
Patrzyła na niego beznamiętnym wzrokiem.
- Tak sądzę.
- Ja też. – W jego śmiechu było coś złowrogiego. – Widzę, że zgadzamy się w więcej niż jednym aspekcie.
Wyraz jej twarzy cały czas był opanowany.
- Wydaje mi się, że nie rozumiem.
- Och, rozumiesz doskonale – powiedział z uśmiechem na ustach; mimo wszystko w jego tonie można było wyczuć nutę groźby. – Nie zabiłem cię jeszcze tylko dlatego, że mamy wspólne cele.
- Cele?
- Ściślej jeden cel.
- Konkretniej?
- Co mówi ci nazwisko Taylor Cassidy?
Zaśmiał się perliście widząc, że zbladła.
- Śledzę twoje poczynania od dawna, Theory Pixentif. Nie wiem, dlaczego to robisz, ale dopóki usiłujesz utrzymać tę dziewczynę przy życiu nie zabiję cię. Co innego – zawiesił głos i w charakterystyczny sposób zetknął dłonie koniuszkami palców – z tym, kto pomógł ci w ucieczce z Dystryktu. Spójrz mi w oczy, Theory, bo chcę, żebyś mnie dobrze zrozumiała.
Kiedy dość niechętnie posłuchała, kontynuował:
- Zabiję go – przejechał wyimaginowanym nożem po swoim gardle – w sposób bardzo powolny i bolesny. Po pewnym czasie – bardzo długim czasie, jeśli chcesz to wiedzieć – zlituję się nad nim mordując, kiedy będzie o to błagał wijąc się u moich stóp. Czy wyraziłem się jasno?
Zacisnęła szczękę.
- Tak.
- Tak, panie prezydencie – poprawił ją; widocznie chciał ją sprowokować.
- Tak, panie prezydencie.
- A więc? – Spojrzał jej w oczy, a potem zadał pytanie, którego miała nadzieję nie słyszeć: - kto to jest?
***
Kiedy zamknęła
za sobą drzwi do domu i oparła się o nie, spojrzała na swoje drżące dłonie.
Zacisnęła powieki, próbując odpędzić od siebie natrętne jak mucha wspomnienia
ostatnich kilkunastu minut, ale to nie pomogło. Mimo wysiłku obrazy gabinetu
Snowa przesuwały się przed jej oczami niczym niekończący się pociąg.
- Słucham? – powtórzył uparcie prezydent, chociaż kobieta nie wypowiedziała ani słowa. – Chyba nie dosłyszałem twojej odpowiedzi.
Theory myślała gorączkowo; chociaż kłamstwem ryzykowała życie nie tylko swoje, ale i Taylor, nie mogła zdradzić Roberta. Jakiś nieśmiały głos w sercu podpowiadał jej, że mąż nie miałby do niej pretensji – i w duchu kobieta wiedziała, że ma rację. On nigdy nie miał pretensji, nie był na nią zły, nie wypominał nieumyślnie rzuconych słów – nawet (a może tym bardziej) tych, które zraniły go do głębi. Ani słowem nie wspomniał nieprzespanych nocy w których rzucała się po łóżku walcząc z koszmarami a on, wiedząc, że nie może jej pomóc, po prostu tulił ją w ramionach. Pamiętała, jak w końcu, czasem po kilku godzinach walki z samą sobą, udawało jej się na chwilę zmrużyć oczy – i to, że zawsze rano, kiedy się budziła Robert był przy niej, jak samotna latarnia morska otoczona przez sztorm. Miał podkrążone oczy, zmierzwione włosy i musiał być koszmarnie niewyspany, a mimo to uśmiechał się pytając, co Theory ma ochotę zjeść na śniadanie.
Czyż miłość nie była dziwna?
Teraz, stojąc przed najpotężniejszą osobą w całym Panem i patrząc na białą różę umieszczoną w butonierce po prostu wiedziała, że nie może postąpić inaczej.
- Venice Linnesote. To on mi wtedy pomógł.
Nie potrafiąc uspokoić bicia
rozszalałego serca, postanowiła włączyć telewizor. Usiadła na kanapie i
wpatrzyła się w ekran mając nadzieję, że to pozwoli jej skupić się na czymś
innym. Siedziała, oglądając relację z rodzinami zmarłych trybutów bez większego
zainteresowania – dopóki nie dotyczyło to Taylor, nie interesował ją rozwój
arenowej sytuacji. No, może niezupełnie – w skrytości ducha, choć wstydziła się
do tego przyznać nawet przed samą sobą, cieszyła się, kiedy kolejni trybuci
umierali. Im mniej, tym lepiej.
Skarciła się w
myślach za to okrutne stwierdzenie, ale nie poczuła wyrzutów sumienia. Chociaż
umysłem była gdzieś daleko, cały czas bez skupienia patrzyła na ekran. W pewnym
momencie jednak coś – Theory nie
umiała powiedzieć, co dokładnie – przykuło jej uwagę. Zmarszczyła brwi,
próbując zrozumieć, dlaczego nagle się zdekoncentrowała, i choć jakieś mgliste
wspomnienie zaczęło budzić się do życia, nie umiała sprecyzować myśli. Czy ona
znała tę kobietę? Zastanowiła się. Raczej nie. Może widziała kiedyś dawno temu,
ale na pewno nie odegrała w jej życiu aż takiego znaczenia, aby wzbudzić
niepokój. Theory przestudiowała twarz murzynki, lecz nie doszukała się w niej
niczego nadzwyczajnego. Ciemne oczy, szeroki nos, wydatne usta… Wyglądała, jak
prawie każda mieszkanka Dystryktu Szóstego. Z pozoru tak zwyczajna, a jednak
miała w sobie coś, co zwróciło uwagę Theory.
Po chwili, kiedy czarnoskóra kobieta wykrzywiła w grymasie bólu prawą stronę ust, kapitolinka znów poczuła znajome ukłucie w sercu. Pełna niepokoju pogłośniła telewizor, starając się wyłapać każde słowo z ust zrozpaczonej kobiety.
-…jeszcze przed początkiem Igrzysk, to nie było uczciwe! Mój syn – zrobiła pauzę i głośno wydmuchała nos w poszarzałą chusteczkę – mój biedny, mały synek…
Caesar Flickerman przejął mikrofon, relacjonując ostatnie wydarzenia.
- W związku z zaistniałą na arenie sytuacją – zaczął spokojnie, choć twarz rumieniła mu się od emocji – pałac prezydencki w Kapitolu postanowił wydać oświadczenie, iż Taylor Cassidy zostanie ukarana za złamanie regulaminu w sposób równie bolesny, jak strata dwojga trybutów przed rozpoczęciem Głodowych Igrzysk. W imieniu prezydenta Snowa opowie państwu dokładnie główny organizator 73. Igrzysk Śmierci, Seneca Crane.
Ekran zamigotał, a potem rozświetlił się na nowo.
- Pragnę uspokoić wszystkich państwa – przemawiał znienawidzony przez Theory mężczyzna. – Taylor Cassidy poniesie konsekwencje swojego czynu. Sąd Najwyższy w dniu dzisiejszym wydał wyrok, iż trybutka do końca trwania 73. Głodowych Igrzysk lub do swojej śmierci nie będzie mogła korzystać z pomocy sponsorów, dodatkowych artefaktów czy jakichkolwiek innych korzyści majątkowych. Ponadto – a mówię to teraz ja sam od siebie – bez niczyjego wsparcia ona nie ma absolutnie żadnych szans na zwycięstwo.
Aż do momentu, kiedy na ekranie zobaczyła znów oszałamiającą biel zębów Caesara Flickermana, Theory nie mogła otrząsnąć się ze zdumienia. Żadnych sponsorów, dodatkowych artefaktów czy korzyści majątkowych… Żadnych sponsorów… Wyczuła ściskającą jej serce gorycz – poczuła się tak upokorzona, jak jeszcze nigdy w życiu. Na co były te wszystkie noce? Te wszystkie spotkania, dotyk, od którego zbierało jej się na wymioty? Wiedziała, że musi koniecznie porozmawiać z Seneką o tym oświadczeniu i już miała wyłączać telewizor, kiedy rozpoznała na ekranie twarz. Ściślej… swoją twarz. Jej oblicze wykrzywiał grymas rozdzierającego serce bólu, a szyję, niczym diamentowy naszyjnik, zdobiła czerwona, podłużna rana.
Zamrugała gwałtownie. Dlaczego ktoś miałby malować jej portret z poderżniętym gardłem?
- Theory Pixentif – warknęła murzynka, kontynuując wywiad – zamordowała mojego syna w 52. Igrzyskach Śmierci. Był już tak blisko, błagał ją na kolanach… Ale ona nie okazała mu litości. Zabijała go powoli, przejeżdżając nożem po czole, brodzie i policzkach, a kiedy w końcu stracił przytomność… - Głos jej się załamał, lecz kontynuowała: - Kiedy stracił przytomność, jednym ruchem poderżnęła mu gardło, i zaczęła się śmiać. Powiedziała potem, że nigdy nie widziała większego mięczaka.
Theory zamknęła oczy, gdy na ekranie pokazała się scena z nią w roli głównej. Nie chciała wierzyć, że kiedyś naprawdę wypowiadała słowa, które właśnie usłyszała – czy mogła być tak okrutna? Czy to możliwe, że wyśmiewała się z chłopaka, który pokonał dwudziestu dwóch innych trybutów i właśnie tracił marzenia o powrocie do domu?
Chociaż w głębi duszy znała odpowiedź na to pytanie, nie chciała jej sobie uświadamiać. Jedyne, czego w tej chwili pragnęła, to pozostawić dawne życie za sobą, być po prostu Pixie Lisbeth – głupiutką, ale uroczą kapitolinką, której największym zmartwieniem jest to, czy kolor butów współgra z sukienką. Kiedy usłyszała krzyk zrozumiała jednak, że to niemożliwe.
Patrzyła, jak siedemnastolatka na ekranie uśmiecha się szyderczo do przerażonego chłopaka, a potem niespiesznie przejeżdża nożem po jego policzku. Patrzyła na to, jak on błaga ją najpierw o puszczenie, następnie jednak wyłącznie o szybką śmierć. Patrzyła, jak jego krzyki zamieniają się stopniowo wpierw w cichy szloch, a potem w bezgłośny płacz. Patrzyła na dziewczynę, którą kiedyś była; patrzyła i patrzyła, choć najbardziej na świecie chciała po prostu zamknąć oczy.
Po chwili, kiedy czarnoskóra kobieta wykrzywiła w grymasie bólu prawą stronę ust, kapitolinka znów poczuła znajome ukłucie w sercu. Pełna niepokoju pogłośniła telewizor, starając się wyłapać każde słowo z ust zrozpaczonej kobiety.
-…jeszcze przed początkiem Igrzysk, to nie było uczciwe! Mój syn – zrobiła pauzę i głośno wydmuchała nos w poszarzałą chusteczkę – mój biedny, mały synek…
Caesar Flickerman przejął mikrofon, relacjonując ostatnie wydarzenia.
- W związku z zaistniałą na arenie sytuacją – zaczął spokojnie, choć twarz rumieniła mu się od emocji – pałac prezydencki w Kapitolu postanowił wydać oświadczenie, iż Taylor Cassidy zostanie ukarana za złamanie regulaminu w sposób równie bolesny, jak strata dwojga trybutów przed rozpoczęciem Głodowych Igrzysk. W imieniu prezydenta Snowa opowie państwu dokładnie główny organizator 73. Igrzysk Śmierci, Seneca Crane.
Ekran zamigotał, a potem rozświetlił się na nowo.
- Pragnę uspokoić wszystkich państwa – przemawiał znienawidzony przez Theory mężczyzna. – Taylor Cassidy poniesie konsekwencje swojego czynu. Sąd Najwyższy w dniu dzisiejszym wydał wyrok, iż trybutka do końca trwania 73. Głodowych Igrzysk lub do swojej śmierci nie będzie mogła korzystać z pomocy sponsorów, dodatkowych artefaktów czy jakichkolwiek innych korzyści majątkowych. Ponadto – a mówię to teraz ja sam od siebie – bez niczyjego wsparcia ona nie ma absolutnie żadnych szans na zwycięstwo.
Aż do momentu, kiedy na ekranie zobaczyła znów oszałamiającą biel zębów Caesara Flickermana, Theory nie mogła otrząsnąć się ze zdumienia. Żadnych sponsorów, dodatkowych artefaktów czy korzyści majątkowych… Żadnych sponsorów… Wyczuła ściskającą jej serce gorycz – poczuła się tak upokorzona, jak jeszcze nigdy w życiu. Na co były te wszystkie noce? Te wszystkie spotkania, dotyk, od którego zbierało jej się na wymioty? Wiedziała, że musi koniecznie porozmawiać z Seneką o tym oświadczeniu i już miała wyłączać telewizor, kiedy rozpoznała na ekranie twarz. Ściślej… swoją twarz. Jej oblicze wykrzywiał grymas rozdzierającego serce bólu, a szyję, niczym diamentowy naszyjnik, zdobiła czerwona, podłużna rana.
Zamrugała gwałtownie. Dlaczego ktoś miałby malować jej portret z poderżniętym gardłem?
- Theory Pixentif – warknęła murzynka, kontynuując wywiad – zamordowała mojego syna w 52. Igrzyskach Śmierci. Był już tak blisko, błagał ją na kolanach… Ale ona nie okazała mu litości. Zabijała go powoli, przejeżdżając nożem po czole, brodzie i policzkach, a kiedy w końcu stracił przytomność… - Głos jej się załamał, lecz kontynuowała: - Kiedy stracił przytomność, jednym ruchem poderżnęła mu gardło, i zaczęła się śmiać. Powiedziała potem, że nigdy nie widziała większego mięczaka.
Theory zamknęła oczy, gdy na ekranie pokazała się scena z nią w roli głównej. Nie chciała wierzyć, że kiedyś naprawdę wypowiadała słowa, które właśnie usłyszała – czy mogła być tak okrutna? Czy to możliwe, że wyśmiewała się z chłopaka, który pokonał dwudziestu dwóch innych trybutów i właśnie tracił marzenia o powrocie do domu?
Chociaż w głębi duszy znała odpowiedź na to pytanie, nie chciała jej sobie uświadamiać. Jedyne, czego w tej chwili pragnęła, to pozostawić dawne życie za sobą, być po prostu Pixie Lisbeth – głupiutką, ale uroczą kapitolinką, której największym zmartwieniem jest to, czy kolor butów współgra z sukienką. Kiedy usłyszała krzyk zrozumiała jednak, że to niemożliwe.
Patrzyła, jak siedemnastolatka na ekranie uśmiecha się szyderczo do przerażonego chłopaka, a potem niespiesznie przejeżdża nożem po jego policzku. Patrzyła na to, jak on błaga ją najpierw o puszczenie, następnie jednak wyłącznie o szybką śmierć. Patrzyła, jak jego krzyki zamieniają się stopniowo wpierw w cichy szloch, a potem w bezgłośny płacz. Patrzyła na dziewczynę, którą kiedyś była; patrzyła i patrzyła, choć najbardziej na świecie chciała po prostu zamknąć oczy.
Kiedy
archiwalne nagrania z Igrzysk dobiegły końca, Theory spojrzała na swoje dłonie.
Zauważyła, że oprócz tego, iż całe drżą,
powoli zaczyna kapać z nich krew. Nieumyślnie zacisnęła pięści tak
mocno, że wypielęgnowane paznokcie przecięły skórę.
Murzynka na ekranie kontynuowała wywód.
- Namalowałam ją – z pasją w oczach rzekła do Caesara – bo wiem, że ona gdzieś tam jest. Jest w Kapitolu, mój syn... ją widział. – Zawahała się. – Dzwonił do mnie ostatni raz, i powiedział tylko: „mamo, to ona. Mieszka w Kapitolu, jest mentorką…”. Nie zdążył dokończyć, bo ktoś urwał połączenie. A teraz co? – Łzy zaczęły spływać jej po policzku, ale nie zwróciła chyba na to uwagi. – Taylor Cassidy zabija go jeszcze przed początkiem Igrzysk. Wiesz – ponownie powiedziała do prowadzącego – co to znaczy? To znaczy że Theory Pixentif nazywa się teraz…
Ktoś z Kapitolu musiał w tym momencie zakończyć transmisję jej wywiadu, bo na ekranie pojawił się kolejny obraz namalowany przez murzynkę.
Kapitolinka momentalnie poderwała się z miejsca kiedy zrozumiała, co przedstawia. Jej dziecko… Taylor Cassidy. Taylor Cassidy z poderżniętym gardłem.
Murzynka na ekranie kontynuowała wywód.
- Namalowałam ją – z pasją w oczach rzekła do Caesara – bo wiem, że ona gdzieś tam jest. Jest w Kapitolu, mój syn... ją widział. – Zawahała się. – Dzwonił do mnie ostatni raz, i powiedział tylko: „mamo, to ona. Mieszka w Kapitolu, jest mentorką…”. Nie zdążył dokończyć, bo ktoś urwał połączenie. A teraz co? – Łzy zaczęły spływać jej po policzku, ale nie zwróciła chyba na to uwagi. – Taylor Cassidy zabija go jeszcze przed początkiem Igrzysk. Wiesz – ponownie powiedziała do prowadzącego – co to znaczy? To znaczy że Theory Pixentif nazywa się teraz…
Ktoś z Kapitolu musiał w tym momencie zakończyć transmisję jej wywiadu, bo na ekranie pojawił się kolejny obraz namalowany przez murzynkę.
Kapitolinka momentalnie poderwała się z miejsca kiedy zrozumiała, co przedstawia. Jej dziecko… Taylor Cassidy. Taylor Cassidy z poderżniętym gardłem.
Nie wiedziała,
w której dokładnie chwili straciła nad sobą panowanie – może wtedy, kiedy
zobaczyła siebie zabijającą tego trybuta na ekranie, a może dopiero, gdy na
obrazie rozpoznała Taylor? W tym momencie nie miało to jednak znaczenia –
płacząc, oddała się jedynej czynności, która pozwalała jej choć na kilka sekund
wyrwać się ze świata wspomnień. Drżącymi rękami otworzyła lodówkę, a potem
wyłożyła z niej na kuchenny stół prawie całą jej zawartość. Po chwili, dławiąc
się własnymi łzami, zaczęła jeść wszystkie tak czule przygotowywane przez
Roberta potrawy. Nie zwracała nawet uwagi na to, co spożywa – połykała naraz
eklery z truflami, truskawki z kawiorem, i białą czekoladę z kurczakiem. Po
chwili, kiedy z jedzenia na stole pozostały same opakowania, wyjęła z
zamrażarki pudełko lodów waniliowych. Płakała, kiedy próbowała nabrać je łyżką,
ale były tak skostniałe, że nie mogła tego zrobić. Płakała, kiedy po chwili
wkładała je do mikrofalówki, którą nastawiała na dwie minuty. I ciągle płakała,
gdy wiedząc, że straciła nad sobą panowanie lecz nie potrafiąc nad tym w żaden
sposób zapanować, po prostu przyłożyła do ust gorące pudełko i wypiła jego
zawartość ciurkiem.
Nie przestała
ani na chwilę płakać: nawet, jak klęknęła nad toaletą i, wkładając do gardła
dwa palce, zmusiła się do wymiotów.
Wszystkie
demony z przeszłości powróciły.
***
Taylor
zamknęła oczy, skupiając się na liczeniu. Przy każdym huku z armaty nie mogła
się odpędzić od obrazów, które od paru godzin niezmiennie pojawiały się przed
jej oczami.
Jeden.
Chłopak z Szóstki, dzieciak, któremu nawet nie dała szansy na zejście z podestu. Kim ona była, żeby odebrać mu marzenia jeszcze zanim dostał szansę ich realizacji?
Dwa.
Christina, kolejna osoba, którą Cassidy nieuczciwie pozbawiła życia.
Trzy.
Trybutka z Ósemki – dziewczyna, która umarła niecałe pół metra od Taylor. Jedna z osób, które nieświadomie odcisnęła na niej swe piętno – można w jakiś sposób lepiej urzeczywistnić tragizm areny, niż zobaczyć, jak krew chlusta z gardła komuś, komu właśnie patrzyłeś w oczy? Z jednej strony Taylor była pewna, że nie, a z drugiej wcale nie chciała poznać odpowiedzi.
Cztery.
Pięć, sześć i…
…nic więcej.
Taylor zabiło mocniej serce. Sześć osób? Tylko s z e ś ć? Dziewczyna z przerażeniem pokręciła głową. Zwykle pod Rogiem Obfitości ginie ponad połowa trybutów, a teraz ledwie jedna czwarta… W tym roku dobrano bardzo mocny skład.
Niedobrze.
Taylor schowała głowę w dłoniach.
W tym roku pod Rogiem zginęło sześć osób, w tym dwie z ręki Taylor. Poza tym trybutka z Ósemki, kto jeszcze?
Alec – podpowiedział jej jakiś wewnętrzny głos. – Przecież sama go widziałaś.
- Ale to nie mógł być on – powiedziała dziewczyna nieświadoma, że mówi na głos. – Nie mógł zginąć pierwszego dnia, przecież był jedną z najsilniejszych osób…
- Och, Taylor – usłyszała zza pleców łagodny, współczujący ton. – Tak mi przykro.
W pierwszej chwili trybutka poderwała się na nogi, ale zaraz zaśmiała się z własnej głupoty. Czym chciała się bronić przed tą dziewczyną? Paznokciami i źdźbłem trawy? Odwróciła się zła na siebie, że nie była ostrożniejsza; lęk o Aleca sparaliżował jej racjonalne myślenie.
- Kim jesteś? – spytała nieufnie czekając, aż postać wychyli się z krzaków. – Ach – uspokoiła się, widząc rudą trybutkę. – To ty.
Ta skinęła głową.
- Nie zrobię ci krzywdy. – Na potwierdzenie swoich słów uniosła w górę puste dłonie. – Mogę się dosiąść?
Taylor wzruszyła ramionami.
- Proszę.
Ostrożnie usiadła na mokrym pniu; nie był on przyjemny w dotyku, ale właściwie nie miało to znaczenia – od rana z nieba nieustannie lał się rzęsisty deszcz i obie trybutki były przemoczone do suchej nitki.
Po chwili milczenia ruda odezwała się:
- Jestem Hanae.
- Taylor.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Wiem.
- Skąd?
Ta wzruszyła ramionami.
- Obserwowałam cię. Ciebie i tego chłopaka… Aleca. Naprawdę szkoda, że tak szybko…
Na wzmiankę o nim po twarzy Cassidy przemknął cień.
- Co szybko? – przerwała jej; mimo chęci bycia silną załamał jej się głos. – Czy on… nie żyje?
Ale Hanae tylko pokręciła smutno głową.
- Och, Taylor – wyszeptała, kładąc jej rękę na ramieniu. – Naprawdę bardzo mi przykro.
Jeden.
Chłopak z Szóstki, dzieciak, któremu nawet nie dała szansy na zejście z podestu. Kim ona była, żeby odebrać mu marzenia jeszcze zanim dostał szansę ich realizacji?
Dwa.
Christina, kolejna osoba, którą Cassidy nieuczciwie pozbawiła życia.
Trzy.
Trybutka z Ósemki – dziewczyna, która umarła niecałe pół metra od Taylor. Jedna z osób, które nieświadomie odcisnęła na niej swe piętno – można w jakiś sposób lepiej urzeczywistnić tragizm areny, niż zobaczyć, jak krew chlusta z gardła komuś, komu właśnie patrzyłeś w oczy? Z jednej strony Taylor była pewna, że nie, a z drugiej wcale nie chciała poznać odpowiedzi.
Cztery.
Pięć, sześć i…
…nic więcej.
Taylor zabiło mocniej serce. Sześć osób? Tylko s z e ś ć? Dziewczyna z przerażeniem pokręciła głową. Zwykle pod Rogiem Obfitości ginie ponad połowa trybutów, a teraz ledwie jedna czwarta… W tym roku dobrano bardzo mocny skład.
Niedobrze.
Taylor schowała głowę w dłoniach.
W tym roku pod Rogiem zginęło sześć osób, w tym dwie z ręki Taylor. Poza tym trybutka z Ósemki, kto jeszcze?
Alec – podpowiedział jej jakiś wewnętrzny głos. – Przecież sama go widziałaś.
- Ale to nie mógł być on – powiedziała dziewczyna nieświadoma, że mówi na głos. – Nie mógł zginąć pierwszego dnia, przecież był jedną z najsilniejszych osób…
- Och, Taylor – usłyszała zza pleców łagodny, współczujący ton. – Tak mi przykro.
W pierwszej chwili trybutka poderwała się na nogi, ale zaraz zaśmiała się z własnej głupoty. Czym chciała się bronić przed tą dziewczyną? Paznokciami i źdźbłem trawy? Odwróciła się zła na siebie, że nie była ostrożniejsza; lęk o Aleca sparaliżował jej racjonalne myślenie.
- Kim jesteś? – spytała nieufnie czekając, aż postać wychyli się z krzaków. – Ach – uspokoiła się, widząc rudą trybutkę. – To ty.
Ta skinęła głową.
- Nie zrobię ci krzywdy. – Na potwierdzenie swoich słów uniosła w górę puste dłonie. – Mogę się dosiąść?
Taylor wzruszyła ramionami.
- Proszę.
Ostrożnie usiadła na mokrym pniu; nie był on przyjemny w dotyku, ale właściwie nie miało to znaczenia – od rana z nieba nieustannie lał się rzęsisty deszcz i obie trybutki były przemoczone do suchej nitki.
Po chwili milczenia ruda odezwała się:
- Jestem Hanae.
- Taylor.
Dziewczyna uśmiechnęła się.
- Wiem.
- Skąd?
Ta wzruszyła ramionami.
- Obserwowałam cię. Ciebie i tego chłopaka… Aleca. Naprawdę szkoda, że tak szybko…
Na wzmiankę o nim po twarzy Cassidy przemknął cień.
- Co szybko? – przerwała jej; mimo chęci bycia silną załamał jej się głos. – Czy on… nie żyje?
Ale Hanae tylko pokręciła smutno głową.
- Och, Taylor – wyszeptała, kładąc jej rękę na ramieniu. – Naprawdę bardzo mi przykro.
___
O, to ja.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, nie mam nic więcej do powiedzenia. Pudło
wstydu, moi mili, pudło wstydu.
Zniknęłam z
blogosfery na prawie miesiąc, więc wybaczcie mi zaległości na Waszych blogach.
Jak tylko znajdę jakąś spokojniejszą chwilę natychmiast wszystko nadrobię. I
macie to na piśmie, więc się nie wykręcę :D
Poza tym
usprawiedliwię się nieśmiało, że ta przerwa była mi chyba potrzebna – jeszcze niedawno
miałam taki pomysł, aby zrezygnować z tej wielowątkowości i trochę zsunąć na
bok Theory, ale chyba nie umiem bez niej pisać. To znaczy wątki z nią w roli
głównej sprawiają mi ogromną przyjemność i cieszę się, że po raz kolejny
znalazłam tu dla niej miejsce.
Kochani,
jesteśmy na półmetku! Z tej okazji chciałabym podziękować kilku osobom – kilku w
s p a n i a ł y m dziewczynom, które dają mi ogrom energii.
Nalia, Loks, Abigail, Blacky, Fruits, Syrin – jesteście ze mną od samego początku i zawsze z bijącym sercem czekam na Wasze komentarze. Cholera, jak ja Was uwielbiam!
Meg Black, Johanna (wiem, zmieniłaś nick, ale dla mnie zawsze będziesz Johanną), Toira – za tyyyle ciepłych i chwalebnych słów, ilu chyba jeszcze w życiu od nikogo nie usłyszałam. I za te wspaniałe, długie komentarze, które znam na pamięć :>
Hanae Mori, Mystery, Eveline, Only, Whoever – dziewczyny, które ostatnio zaginęły w akcji, ale to nic. Jeśli to czytacie, albo kiedykolwiek przeczytacie, to wiedzcie, że Wasze opinie zawsze miały ( i wciąż mają, a co!) dla mnie ogromne znaczenie.
Poza tym jeszcze Anonimowy, który wyznał mi miłość i oświadczył, że kiedyś będę jego żoną – nieodmiennie poprawia mi to humor, dziękuję!
Ten rozdział chciałabym zadedykować wszystkim tym, którzy go czytają (co znaczy również, że wytrzymują ze mną mimo niesystematyczności i chyba niekonsekwencji). Jesteście najwspanialsi, bez Was ten blog zostałby porzucony więcej razy niż można zliczyć. Serio.
Serio, serio.
Nalia, Loks, Abigail, Blacky, Fruits, Syrin – jesteście ze mną od samego początku i zawsze z bijącym sercem czekam na Wasze komentarze. Cholera, jak ja Was uwielbiam!
Meg Black, Johanna (wiem, zmieniłaś nick, ale dla mnie zawsze będziesz Johanną), Toira – za tyyyle ciepłych i chwalebnych słów, ilu chyba jeszcze w życiu od nikogo nie usłyszałam. I za te wspaniałe, długie komentarze, które znam na pamięć :>
Hanae Mori, Mystery, Eveline, Only, Whoever – dziewczyny, które ostatnio zaginęły w akcji, ale to nic. Jeśli to czytacie, albo kiedykolwiek przeczytacie, to wiedzcie, że Wasze opinie zawsze miały ( i wciąż mają, a co!) dla mnie ogromne znaczenie.
Poza tym jeszcze Anonimowy, który wyznał mi miłość i oświadczył, że kiedyś będę jego żoną – nieodmiennie poprawia mi to humor, dziękuję!
Ten rozdział chciałabym zadedykować wszystkim tym, którzy go czytają (co znaczy również, że wytrzymują ze mną mimo niesystematyczności i chyba niekonsekwencji). Jesteście najwspanialsi, bez Was ten blog zostałby porzucony więcej razy niż można zliczyć. Serio.
Serio, serio.
Tyle czekałam na ten rozdział, i teraz, jak już się go doczekałam, to myślałam, że zacznę płakać ze szczęścia. Już się bałam, że tak, jak niektóre czytelniczki zaginęłaś w akcji, ale widzę, że wróciłaś i wszystko jest okay!
OdpowiedzUsuńNo to lecimy. Prezydent jest creppy. W sumie nic dziwnego, dziadzio Snow zawsze był, jest i będzie creppy. Ale podobała mi się ta scena - ma w sobie coś takiego, że posyła ci dreszcz po kręgosłupie, co jest oczywiście dobre.
Tak bardzo szkoda mi Pixie, Theory... ale przynajmniej teraz wszystko zaczyna się powoli rozjaśniać. Wydała Venice/Cinnę, czyli nie wydała Roberta (moje łzy chyba właśnie tworzą ocean, no ale dobra).
Seneka. O ile u mnie okazał się panem wybawcą, to u ciebie jest bardziej panem mordercą (nie to, że mi się to nie podoba, ja tam lubię czarne charaktery).
"Ponadto – a mówię to teraz ja sam od siebie – bez niczyjego wsparcia ona nie ma absolutnie żadnych szans na zwycięstwo." no to mnie aż wprowadziło w stan depresji, dziękuję, wychodzę, Seneka, jesteś zimnym draniem.
No i panna artystka. Jeszcze tylko jej tu brakowało, no bo dlaczego nie.
I, o jeżu święty i borze zielony, Hanae! Zaciekawiło mnie imię (chyba wiadomy powód), ale interesuje mnie też to, w jaki sposób rozwiniesz jej postać, bo coś czuję, że ma potencjał.
Półmetek, powiadasz? Ja skończyłam u siebie pierwszą część i czułam się jak Bóg (chociaż przyjaciółki stwierdziły, że ja to bardziej szatanem jestem).
Dziękuję, ach dziękuję. Cała przyjemność po mojej stronie.
xoxo, Loks.
ja nie zaginęłam w akcji, wena zaginęła! mimo wszystkich zawirowań, mam nadzieję, że to już ostatni raz.
UsuńSnow będzie u mnie czarnym charakterkiem ze szlachetnymi, z punktu widzenia Theory, pobudkami. mimo wszystko to, DLACZEGO zamierza jej pomagać to w ogóle inna kwestia :D
ach Robert, Robert <3 Robert, coś tak czuję, w ogóle dostarczy mi (i pewnie nie tylko) wieeeelu łez w najbliższym czasie :')
jeśli chodzi o Senekę - w ogóle od początku go strasznie nie lubiłam! nie wiem, taki trochę bezpostaciowy plankton dający się łatwo zmanipulować :v poza tym zawsze wydawał mi się koszmarnie wyrachowany - i takim właśnie postanowiłam do przedstawić.
Hanae zdecydowanie zamiesza - i tu masz rację. mimo wszystko jej postać nie będzie chyba zbyt mocno rozwinięta (o ile tylko uda mi się zrealizować wstępny plan, co, tak na marginesie, nie jest wcale przesądzone).
pozdraaaawiam i dziękuję bardzo! <3
Już sam tytuł jest zabójczy, a cała reszta tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że ten komentarz jest pisany przez zombie. Jest super. Theory jest super, Taylor jest super i Hanae jest super i Alec też. Wszystko jest super. Brak słów... Tak bardzo super xD
OdpowiedzUsuńWeny!
hahahaha dziękuję bardzo <3 przyznam Ci się w tajemnicy, że mi także podoba się tytuł rozdziału.
Usuńpozdrawiam serdecznie! :*
Kto by pomyślał, że dokładnie wczoraj zastanawiałam się, czy jeszcze żyjesz. Już chciałam gołębia pocztowego wysyłać, liścik piękny napisałam, a tu proszę. Nowy rozdział. I sobota stała się piękniejsza.
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój styl pisania. Kurde, to opowiadanie jest takie nieprzewidywalne, że ciężko czytać bez jakiegoś czegoś na uspokojenie. Poważnie. Kolejna zamach na moje życie robi. Serio, obrażę się kiedyś.
Rozmowa z prezydentem przyprawiła mnie o takie dziwne uczucie. Zupełnie, jakbym tam była i patrzyła, jak Dziadek Mróz grozi palcem. Błagam, więcej takich scen.
Odpowiedz Pixie była ewidentnie porządnie przemyślana. Skoro Robert żyje, a Venice teoretycznie nie, to czemu nie podkablować tego drugiego? I tak będzie bezpieczny, bo został Cinną.
Podoba mi się Seneka, jako czarny charakter do granic możliwości. Chyba, że szykujesz u tej postaci nagły obrót o 180 stopni. Wtedy to bym umarła.
Arena. No i się Taylor doigrała. Nieźle. Żadnych sponsorów. Toż, to zerowe szanse na jakąkolwiek wygraną są. Niecierpliwie czekam, żeby dowiedzieć się, jak nasza dziecina sobie poradzi.
Hanae. Założę się o stówę, że tylko zgrywa bezbronną i miłą.
A teraz Alec. Ja nadal wierzę, że on żyje i ma się dobrze. Bo jakże inaczej?
"- Och, Taylor – wyszeptała, kładąc jej rękę na ramieniu. – Naprawdę bardzo mi przykro."- mam na to wytłumaczenie! O! Powinno być- "...bardzo mi przykro, że Alec jest w sojuszu z Natalie." No powiedz, mam rację?
Więc tak- myślę, że znowu nas na długo nie opuścisz, co? Czekam na ciąg dalszy. ;3
~Nalia
http://roseeverdeenhungergames.blogspot.com/
http://river-hungergames.blogspot.com/
widzisz Nalia, wywołałaś wilka z lasu! eckhem, raczej rozdział z głowy :D
UsuńDziadek Mróz teraz wchodzi do akcji i gra pierwsze skrzypce, nie przejmuj się! chciałabym napisać parę fragmentów z jego punktu widzenia, ale nie wiem jak mi to wyjdzie. wczuć się w Theory? Roberta? Taylor? - nie ma problemu!; w Snowa? - yyyy...
Seneka raczej się nie zmieni: po pierwsze dlatego, że jakieś złe wcielone musi się pojawić, a po drugie bo prywatnie go nie lubię :DD
zdradzę Ci w tajemnicy, że Theory i Snow wspólnymi siłami spokooojnie dadzą sobie radę i z tym problemem. czy jest większa siła przekonująca, niż władza, pieniądze, tajemnice i seks razem wzięte?
jeśli chodzi o zawirowania Alecowo-Hanaowe, rozwinę wszystko w następnym rozdziale - już nawet mam to napisane, o! :3
już nie planuję przestojów, i postaram się je kompletnie zlikwidować.
pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz! :*
Czekałam, czekałam, czekałam a jak nie się zmęczyłam to dalej czekałam ;3 odkąd napisałaś że będzie nowy rozdział, co chwile sprawdzałam czy nie dodałaś :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału... NIE WIERZE ŻE ZABIŁAŚ MI ALECA! No jak tak można! Jesteś bezlitosna :D Dobra, dobra... Ja tu wróce z tym tematem ale narazie to ta rozmowa Theory ze Snowem O.o aż mnie ciarki przeszły. Gupi Snow... ( taa nie wiem ci napisać, to lepiej napisać że Snow jest głupi xD) Uwież mi że ryczałam z Theory :'( Uważam że to jest, w jakiś sposób, jedna z najciekawszysch postaci :)
Więc w skrócie:
- Życze weny
-Nie mart się, do pudła nic nie wrzuce :)
- I zginiesz po zakończeniu pisania bloga ( no chyba że Alec zmartwychwstanie :D )
wiesz, u mnie nie można wiedzieć wszystkiego na pewno, więc Alekiem póki co się nie przejmuj :D nie no, jeszcze namieszam trochę, obiecuję.
Usuńjejku, dziękuję :') cieszy mnie to tym bardziej, że Theory jest postacią wykreowaną w całości przeze mnie, i to tą, w którą wkładam zdecydowanie najwięcej serca. jej osoba będzie się jeszcze rozwiiijać, więc czytaj dalej :3
poooooooozdrawiam i dziękuję! :*
Ojej, Ty zawsze masz takie świetne szablony. :3
OdpowiedzUsuńBoże, jakbyś odsunęła Theory to chyba przeżyłabym załamanie nerwowe. To jest taka cudowna postać...
Biedna Taylor tak w ogóle. Ale i tak jakoś bardziej żałuję Pixie. ;)
Ciekawa jestem co wniesione do historii Hanae?
Nie wierzę, że Theory powiedziała, że to Venice. Znaczy, to było w sumie racjonalne - on umie znikać, a Robert może żyć spokojnie. Ale to i tak jest takie "dlaczego?!".
I jeszcze ta murzynka od rysunków, ugh. Wstrętna baba. Jakby nie zauważyła to na arenie rozgrywały się większe dramaty i bardziej brutalne sceny. Niech sobie to portrety wytatuuje, może wtedy będzie zadowolona. xD
I ja nadal Ci nie wierzę. Alec żyje. Musi. No, po prostu nie pozwalam mu nie żyć. :D
Pozdrawiam i czekam na kolejny tak genialny rozdział. <3
dziękuję bardzo! spędzam zawsze gooooodziny na przeszukiwaniu wszelkich szabloniarni, więc tym bardziej cieszy mnie Twoje zdanie :3
UsuńTheory jest zdesperowana - chce za wszelką cenę utrzymać przy życiu Taylor nie narażając przy tym Roberta. w związku z tym właściwie daje sobą całkowicie rządzić Senece i Snowowi, co także nie działa na nią najlepiej. poza tym, za jakiś czas, życia Taylor i Roberta zaczną się wzajemnie wykluczać (cholera, jaki spojler!), więc Theory stanie przed chyba najtrudniejsza decyzją świata. jakże w związku z tą sytuacją mogłabym odstawić ją na drugi plan?
z Alekiem to w ogóle jest skomplikowana sytuacja :3
pozdraaaaaaaawiam! <3
Aż nie wiem co napisać.
OdpowiedzUsuńWłaściwie, to nie mam ci za złe, że zniknęłaś, bo mnie też nie było ponad miesiąc.
A że jestem teraz w temacie igrzysk (wreszcie wzięłam się za czytanie), to weszłam sobie na twojego bloga i patrzę, a tu taka niespodzianka w przed dzień imienin. :)
A co do rozdziału. Kurczę, tak mi szkoda Pixie. Dlaczego jej się zawsze przydarzają same nieszczęścia? a tak poza tym, to jakoś nie mogę sobie jej wyobrazić takiej agresywniej i zabijającej dla przyjemności jak na tamtym nagraniu.
Czy ja dobrze zrozumiałam, że Taylor jest córką Pixie? Bo chyba coś mi się pokręciło.
No to Taylor będzie miała przechlapane bez sponsorów. Ale ja w nią wierzę. Poradzi sobie.
Mam nadzieję, że Hanae nie okaże się zdrajcą. :)
A za Aleca to jeszcze pomyślę czy cię ukatrupić, czy nie. :)
Pozdrawiam ciepło i życzę weny!
ooo, wszystkiego najlepszego! czyżby Paulina albo Ewelina? :3
UsuńTheory chyba jest sama w sobie bohaterka tragiczną. jej postać miała pokazać, że ta "powłoczka idealności", którą wokół siebie stworzyła jest po prostu wielkim kłamstwem. życie doświadczyło i doświadczy ją bardzo mocno.
a ona sama w sobie zdecydowanie się zmieniła, i za jakiś czas postaram się wyjaśnić Wam przyczyny takiego zachowania.
sprawa z córką będzie jeszcze na pewno rozwiązana - jedyne, co, to jest ona dość skomplikowana i w związku z tym będziesz musiała na to poczekać :3
nie zabijaj mnie, proszę! :<
pozdraaawiam serdecznie i dziękuję za komentarz! :*
Nie mam Ci za złe to, że rozdział pojawia się tak późno, bo ja nawet jeszcze nie zdążyłam skomentować poprzedniego rozdziału, przeczytałam, ale jakoś nie znalazłam czasu aby go skomentować, mogłabym się tłumaczyć natłokiem lekcji, próbnymi maturami, ale Pan Leń też miał tu zapewne trochę do gadania :D
OdpowiedzUsuńSkupiając się na rozdziale, trzeba przyznać, że był wspaniały, uwielbiam twój styl pisania, tylko miałam wrażenie, że rozdział jest dość krótki :*
Rozmowa Snowa z Theory, była genialna, świetnie to rozegrałaś, a ta groźna, w stronę Roberta, nie ma co Snow wiedział w jaki punkt uderzyć :)
Ta kara względem Taylor jest okropna, jak ona sobie teraz poradzi bez żadnej pomocy? Theory musi coś wymyślić, aby jej pomóc, tylko czy da radę, biedna się trochę załamała.
Tak bardzo było mi żal Theory, miałam już w pewnym momencie łzy w oczach, jeszcze ten obraz, który jest nawiasem mówiąc strzałem w dziesiątkę :D
Jeżeli chodzi o Aleca, to ja jestem zdania, że on nadal żyje, myślę, że nie tylko ja zresztą, nie mogłabyś tego zrobić i go zabić, to by było okropne, to na pewno o coś innego chodzi, może, nie wiem przeszedł do zawodowców, dlatego ta ją pocieszała, no dobra to trochę naciągane, ale i tak nie chce, aby już nie żył :*
Dużo weny i jeszcze trochę :)
Pozdrawiam,
Monia <3
oo, Pan Leń to mój świetny przyjaciel! widzimy się codziennie, musiał się do mnie mocno przywiązać c:
Usuńprawie 5 stron, to w sumie normalny. chociaż to wszystko zależy od punktu odniesienia - w porównaniu do ostatniego - długi, a do dwunastego - to nawet nie połowa :D
to jak Taylor sobie poradzi jest jedną kwestią, choć mogę Ci zdradzić, że Theory już sobie da radę z Seneką :) w sumie kto jak nie ona?
Alec... Alec to w ogóle inna kwestia. chociaż Hanae też nie była do końca szczera w stosunku do Taylor... i miała w tym pewien interes.
dziękuję baaaaaaardzo i pozdrawiam! <3
Ojj, nie musisz mi dziękować. Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nawet jak przez dłuższy czas nie masz żadnego komentarza ode mnie to i tak on się pojawi. <3
OdpowiedzUsuńI z samym początkiem rozdziału masz literówkę. "Tak panie prezencie"? Rozumiem, że zbliża się dzień matki i dzień dziecka, ale tam powinnaś wrzucić prezydencie. ^^
No to Theory ma przechlapane. Prezydent Snow nigdy nie odpuszcza, jeżeli chodzi o takie larwy, jakimi są ludzie z Dystryktów. I ta jej chęć chronienia Roberta... <3
Ta murzynka może się wydawać nieco dziwna, aczkolwiek ona dalej trzyma w sobie urazę po śmierci syna. Teraz będzie "sojuszniczką" Kapitolu, gdyż ma jak wyładować swój gniew. Dodatkowo ten motyw z tymi krwawymi obrazami jest niesamowicie ciężki dla kogoś, kto przechodzi takie coś, co Theory. To jeszcze bardziej obciąża jej psychikę.
Taylor bez sponsorów? O Mój Diable Czerwonokrwisty! No to dziewczyna ma nieźle przekichane. Ja już jej współczuję. I ten ból Theory, która tyle się starała, by jej pomóc, a to wszystko na nic. :C
I ta dziewczyna załamuje się "śmiercią" Aleca. Widać, że jej na nim zależało. Ja jednak jestem zdania, że jak on nie żyje to będzie miała lepiej. W końcu trzeba walczyć z tragediami w swoim życiu. One wzmacniają (chociaż psychika już nie jest taka sama).
Nie było cię ponad miesiąc, ale ja się na Ciebie nie gniewam. Rozumiem, co to jest brak czasu. Dlatego też jestem za tym, aby wykonywane przez nas czynności w pewien sposób same skracały swój przebieg sekundowy. Po prostu działamy jak maszyny. Piip... Piip...
Pozdrawiam i życzę ci ogromnej weny, ale również tego czasu, którego temat wcześniej poruszyłam.
Niech moc będzie z Tobą! :*
PS. Dodałam wcześniej komentarz z konta, gdzie sobie eksperymentuję z tworzeniem szablonów. Możesz go usunąć? To ten Nick próbny. Po prostu zapomniałam się zalogować na właściwy profil. :D
PS 2. Ładny szablon. ;)
no wiem, i właśnie dlatego dziękuję! <3
Usuńkurczę, tyle razy sprawdzałam i nawet nie zauważyłam! masz rację - panie prezencie brzmiało raczej komicznie niż dramatycznie :D
prezydent Snow to stara cholera, o tyle dobrze dla Theory, że stoją po jednej stronie. i chociaż zdecydowanie ma on w tym swój interes, póki co jest jeszcze miły i uczynny.
chowanie w sobie urazy jest chyba najgorszym, co sam sobie może zrobić człowiek - chęć zemsty i nie odcięcie się od przeszłości jest w stanie zniszczyć każdą psychikę. a krwawe obrazy to najlepszy przykład na to, do czego takie zachowanie prowadzi.
ha, jeśli chodzi o sponsorów, sytuacja jest dramatyczna tylko chwilowo :3 już Theory sobie z Seneką poradzi, mogę Ci to zagwarantować.
Taylor jest niestety dosyć słaba psychicznie, i kilka mocnych upadków może ją kompletnie rozsypać. z drugiej strony masz rację - what doesn't kill you makes you stronger, więc...
masz rację! ciągle mam poczucie, że to powinnam, tamto powinnam, to muszę zrobić... a jak już usiądę na chwilę żeby się słodko ponudzić mam wrażenie, że marnuję czas. okropny ten dzisiejszy świat! :c
w ostatnim czasie z kolei nie miałam nawet czasu na jedzenie - w ciągu trzech dni przeczytała m trochę ponad 2500 stron, co jest dziwne, i zdecydowanie przerażające.
wyrobiłam normę statystycznego Polaka na najbliższe 10 lat :DD
dzięęęęękuję bardzo za komentarz i pozdrawiam! <3
Ooo, czyli jednak mogę odwołać twój pogrzeb. Zapiszę to sobie w kalendarzyku. xD
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję i jeszcze raz dziękuję za wyróżnienie.^_^ Ale naprawdę, nie trzeba było. Czytanie i komentowanie to dla mnie czysta przyjemność, a nie obowiązek. Po prostu twoje rozdziały motywują mnie do tak długich komentarzy. I wybaczam oraz rozumiem tak długą przerwę. Każdy czasem tego potrzebuje, najważniejsze, że wróciłaś. Mam nadzieję, że twój zastój minął oraz wena powróciła i już będziesz z nami.♥ Ej, nie pisz mi tutaj o rzucaniu bloga, chcesz mnie zestresować przed poniedziałkiem!? Tak nie możnaaa... Wątek z Theory kochają wszyscy, nie tylko ty. Jest taką nietuzinkową, nieszablonową postacią. Ojej, na półmetku? Wiesz...nawet jeśli Taylor zginie, to mam taką malutką nadzieję...maluteńką...nooo...że to nie będzie koniec. Wieesz...może jakaś inna historia? Bo...będę za tobą BARDZO tęsknić, jak opuścisz blogosferę. A chyba nie chcesz, aby mała Meg była smutna, prawda? :) Jak to się mówi...Nadzieja umiera ostatnia.
A teraz trochę o rozdziale:
Naprawdę, gdyby był kilka zdań dłuższy to bym się popłakała. Biedna Theory, biedna Tay, biedni wszyscy. Moje serce krwawi, szkoda, że rozdział nie był dłuższy. Ale po kolei: Ach, coraz bardziej kocham Snowa. Taak, lubię mrocznych bohaterów, nie tylko w IŚ. Snatniss = Katniss + Snow. Mraauuu xD I jeszcze ta jej miłość do Roberta. Nie no, ona naprawdę go kocha. Zwaliła na Cinnę, zła dziewczynka. Ale Robert uratowany. Chociaż wiadomo, że Venice'a nie złapią. :) A potem ta murzynka...brrr...ale nie spodziewałam się takiego okrucieństwa po naszej Pixentif, nie spodziewałam...Naprawdę, zszokowało mnie to, ale idealnie ukazałaś, że każdy człowiek ma dwie strony - złą i dobrą. Jezuu, gubię się w tym, co chcę napisać. Te portrety - coś oryginalnego, nie spotkałam się jeszcze z tym. Czyli mam rozumieć, że Tay to jednak dziecko Theory? Nie no, ja już tego nie ogarniam...Weź to jak najszybciej wytłumacz, proszę. I to załamanie, takie mi bliskie. Gdy Ci smutno gdy Ci źle weź Nutellę nażryj się!!!
Taylor bez sponsorów, hihihi. Dobrze, że jest sprytna. I stawiam, że Hanae jej pomoże. I Nathaniel... Ciekawa sprawa z tą dziewczyną...Za dużo tego, jak ty się w tym jeszcze nie pogubiłaś!? Czyli Alec...zginął naprawdę...buuuuu.....chlip. A miał być ze mną. Chlip.
Ale kara Cassidy obejmuje brak sponsorów oraz wszystkich rzeczy na Arenie czy co do tego drugiego się mylę? Bo tego mój mózg już nie zrozumiał. Wytłumaczysz to głupiutkiej Meg?
Hmmm...pewnie coś ominęłam, ale nie wiem co. Porobiło się, porobiło...Theory miała bulimię???
Okay, to ja już Ci nie przeszkadzam, pisz, pisz, pisz!!! Jezu, jaki infantylny komentarz...Jak nie mój. Spodziewałam się po sobie większej dojrzałości. Podobno jestem najmądrzejsza w klasie, naprawdę...
Weenyyy życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!!! :*** <333
Zapomniałam napisać o szablonie! Ten jest niesamowity, ale...nie przemawia do mnie. Jakoś ciężko mi się czytało. Osobiście najbardziej podobał mi się szablon, na którym po lewej stronie była taka dziewczyna, którą otaczały spadające białe płatki. Taak...był idealny. Tak jak poprzednim naprawdę fajnie się bawiło, ale motyw pary tak średnio pasował, to z tymi płatkami był przecudny! Ale ten też jest śliczny, wiem, że poprzednie rozjeżdżały się niektórym czytelnikom i rozumiem zmiany.^_^ Jestem wielką fanką aren w blogach, więc mam nadzieję, że będziesz dużo pisała o Tay :P
UsuńJeszcze raz całuję!!! :***
Meggie! <3
Usuńbędzie inna historia - i to wiem na 100%, blogger jest jak narkotyk :< szczególnie z takimi czytelnikami! aczkolwiek myślę, że wtedy rozpocznę coś kompletnie własnego.
oszczędzaj łzy, kochana, niedługo będą Ci potrzebne :D swoją drogą nie rozważałam nigdy parringu Snatniss, to trochę... przerażające xd (chociaż z drugiej strony mogłaby być z kimkolwiek byle nie z Peetą).
Pixie zawsze była przebiegła, i to jej nie minęło. jedyne co, to zmieniła się w sensie wydoroślała - zauważyła, że wszystko, co robi teraz i zrobiła kiedyś ma wpływ na przyszłość... ale nie dała rady uciec przed wszystkimi demonami, które finalnie spadły na nią z pełną mocą.
ha! Hanae to jest ciężka sztuka, zresztą zobaczysz w następnym rozdziale :3 natomiast jeśli chodzi o Nate'a... niewątpliwie będzie on pełnil ogromną rolę w 73. Ihgrzyskach Głodowych.
tak! <3 bulimia! cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę - bo od tego wątku wszystko się zaczęło, i dzięki niemu Theory znów wkracza do gry.
no mi też się tamten podobał, ale niestety koszmarnie się rozjeżdżał :< postaram się pokombinować coś z tamtym obrazkiem!
aaa, i jeszcze coś. przepraszam, że nie odpisałam na Twój komentarz wcześniej, ale zaginął mi w akcji :c
dzięęękuję za opinię i pozdrawiam! :*
O matko! Przepraszam, że tak późno! Nie miałam za dużo wolnego czasu i tak jakoś wyszło... A teraz jest mi ogromnie wstyd :'(
OdpowiedzUsuńZa każdym razem, kiedy wchodzę na Twojego bloga masz inny szablon... No może nie zawsze, ale często go zmieniasz :) Ten bardzo mi się podoba. jest śliczny i taki... delikatny.
Żal mi Theory :'( Płaczę razem z nią :'(
I Alec'a :'(
Jest mi niewymownie przykro, ale nie mam czasu na długi i piękny komentarz :'(
Pozdrawiam, weny życzę i czekam na next,
Spite
Ty przepraszasz? w takim razie ja padam na twarz i błagam o wybaczenie za to ogrooooooooomne opóźnienie.
Usuńdziękuję :) cały szkopuł tkwi w tym, że ja się niesamowicie szybko nudzę szablonami, i po prostu po jakimś czasie nie mogę już na nie patrzeć. przynajmniej ciężko się przyzwyczaić do wyglądu bohaterów, a to na plus :3
Theory i Alec dadzą radę... muszą dać!
dziękuję za komentarz, jeszcze raz przepraszam, i podraaaaaaawiam! <3
Wchodziłam tutaj tak często i kiedy w końcu zobaczyłam kolejny rozdział, musiałam kilka razy odświeżać stronę, bo uznałam, że mi się wydaje xD Przeczytałam jakiś czas temu, ale naprawdę nie potrafiłam dobrać odpowiednich słów, żeby napisać sensowny komentarz. Dalej nie potrafię, więc przepraszam za jakiekolwiek głupoty. Ok, zaczynamy ;D
OdpowiedzUsuńTheory. Jej postać coraz bardziej mnie intryguje. Ciężko uwierzyć mi w to, że faktycznie tak potraktowała tego chłopaka. Pixie?! Naprawdę byłam i dalej jestem w szoku. Mam nadzieję, że jeszcze dowiemy się czegoś o jej "wybrykach" na arenie :)
Moment ze Snowem najlepszy z całego rozdziału <3 Uwielbiam tego dziada, w ogóle lubię czarne charaktery, a jego polubiłam już w książce. I to jest niezwykłe w Twoim opowiadaniu; czuję się tak, jakbym czytała kolejną część Igrzysk Śmierci. Bohaterowie, których znamy, nie różnią się aż tak od tych przedstawionych przez Suzanne Collins. Naprawdę niesamowita jesteś :D
Seneca, ach, cóż Ty najlepszego uczyniłeś?! Po prostu skazałeś Taylor na śmierć, nie no, to się nie może tak skończyć :(
Wątku z murzynką nie zaczepiam, bo mam mętlik w głowie, nie wiem, co myśleć. Muszę to wszystko poukładać :P
Alec żyje, no żyje! On nie mógł umrzeć, każdy, tylko nie Alec. Zbyt nas w nim rozkochałaś, żeby teraz tak szybko zniknął :( Wierzę, że gdzieś tam jest! Pewnie z Natalie, ale to nic, ważne, żeby oddychał :D
Ojejku, dziękuję za to, co napisałaś! Naprawdę mi miło :D Czytam każdy rozdział, tyle że czasami mam naprawdę problem z komentowaniem, bo po prostu nie potrafię przelać tu swoich myśli xD Więc nawet jeśli nie skomentuję, to wiedz, że jestem tu i nie opuszczę Cię do końca :D
No, mówiłam, że mój wywód może nie grzeszyć inteligencją i spójnością. Oj tam xD Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i życzę Ci duuuuużo weny <3 Pozdrawiam :)
Ajajajajajajaja! Tu będzie (chyba) obszerny komentarz! Nie wiem kiedy, ale będzie! A jak nie, to możesz mnie zadźgać nożem i w ogóle na wszystko Ci pozwalam. :C
OdpowiedzUsuńej ej ej ej
OdpowiedzUsuńcholera, zdążyłam już się pogodzić ze śmiercią Aleca, a Ty, okrutna, znowu mi ją przypominasz. jesteś straszna, wiesz?
szczerze mówiąc, nie spodziewałam się takiego rozdziału. myślałam, że dodasz więcej Nanthana i Natalie. tymczasem moja kochana Pixie ma przerąbane. i nie mam na myśli teraz Snowa, tylko mnie - bo skłamała, że to Venice jej pomógł. chociaż, z drugiej strony, gdyby wydała Roberta, byłabym jeszcze bardziej wkurzona.
wiesz jaka jest różnica między twoim blogiem i książkami naszej uroczej Suzanne? taka, że Ty dodajesz dużo więcej najróżniejszych wątków, i wszystko komplikujesz. a Suzanne pisze tylko jeden wątków, bez żadnych niedomówień.
no, to ja już się żegnam, może jeszcze napiszę więcej, ale teraz muszę się porządnie zdrzemnąć, bo w nocy przespałam jakieś trzy godziny. no, może cztery.
powodzenia w pisaniu kolejnego rozdziału i pośpiesz się trochę, ok?
Pozdrawiam,
xottix
O JA PIERDOLE! (PRZEPRASZAM ZA SŁOWNICTWO, ALE NO NIE MOGĘ SIĘ POWSTRZYMAĆ)
UsuńCZY TY, WŁAŚNIE TY, MOJA DROGA, PODZIĘKOWAŁAŚ MI?! MI?!
CHOLERA, ALE JESTEM Z SIEBIE DUMNA!
W OGÓLE NIE ZAUWAŻYŁAM, ŻE TAM W TYCH TWOICH PODZIĘKOWANIACH JEST COKOLWIEK O JOHANNIE.
NA POCZĄTEK ZACZĘŁAM SIĘ ZASTANAWIAĆ, CZY TO NA PEWNO O MNIE. PÓŹNIEJ ZOBACZYŁAM, ŻE NAPISAŁAŚ, ŻE "ZMIENIŁAŚ NICK" I POMYŚLAŁAM, ŻE TO NAPRAWDĘ O MNIE!
WIESZ, ŻE CIE KOCHAM, MOJA MIŁA?
KOOOOOCHAAAAAAM CIĘ.
ALE NIE, NIE JESTEM LESBĄ.
KOCHAM CIĘ BARDZIEJ JAK BOGINIĘ.
(i mam nadzieję, że to rzeczywiście było o mnie, bo jeśli nie było, to strasznie się ośmieszam. Hej, mam prośbę - jeśli to nie było o mnie, błagam, nie odpowiadaj na ten komentarz. Albo, jeśli chcesz odpowiedzieć, to może przynajmniej poudawaj, że to było o mnie, ok? Z góry dziękuję, xottix)
Xdemonicole! Mam do Ciebie prośbę!
UsuńMogłabyś mi wymyślić jakieś imię fantasy?
(to takie trochę nie na temat, wiem, no ale potrzebuję dosyć pilnie, a nie mogę niczego wymyślić...)
podejrzewam, że jestes w tym dobra :/
Zawsze i wszędzie spóźniona.
OdpowiedzUsuńCholera, jestem wściekła na siebie. Tak długo czekałam, codziennie sprawdzałam, czy aby nie ma rozdziału. Czternasty znam już prawie na pamięć. A teraz - co się stało? Przegapiłam go, już tak długo czeka, a ja...
Dobra, przestaję gadać głupoty, bo to nie ma sensu.
I znowu nie znajduję słów. Twoje opowiadanie jest kompletne, ani jedno słowo, przecinek, kropka, nic nie jest zbędne.
Xdemicole! Jak ja długo czekałam na ten rozdział! Nie będę się żalić, ile dokładnie czasu to trwało i jak wielkie było moje rozczarowanie, kiedy wchodziłam na bloga i moim oczom nie ukazywał się nowy odcinek. Na pewno bardziej ucieszy Cię fakt, że teraz skaczę z radości i NAPRAWDĘ jestem pod wielkim wrażeniem.
Ps. Przepraszam za krótki i ubogi komentarz, wybacz mi
UsuńJeszcze raz wracam, wraz z poczuciem winy, że nie wyraziłam wszystkiego, co chciałam powiedzieć.
UsuńNie potrafię znaleźć słów uznania, bo wszystkie brzmią banalnie. Po prostu magia, magia w czystej postaci.
Co mi się bardzo podoba, to sposób opisania wydarzeń, który jest niepełny, trzeba wyłowić sens z tych przerw, co jest niezwykłe i fascynujące. I fragmenty refleksji, zgrabnie wplecione między dialogi, i atmosfera oczekiwania, napięcia... Chylę czoła, oczywiście niecierpliwie wyczekując pojawienia się kolejnego przejawu geniuszu literackiego.
Bo... Bo...
Nie mam pojęcia co powiedzieć... wiem, wiem, że po każdym Twoim rozdziale swój komentarz zaczynam od tego samego stwierdzenia, wiem też, że może to się już robić nudne, ale naprawdę mimo najszczerszych chęci nie umiem inaczej.
Po prostu tak bardzo kocham Twój styl pisania, sposób w jaki przybliżasz nam/mi uczucia i emocje bohaterów, te zawiłości, które skłaniają do głębszych przemyśleń...
Rozkoszując się tym rozdziałem, tak, niewątpliwie można to tak określić, oderwałam się na chwilę od rzeczywistości, cały czas czując niedosyt
hahaha <3 no przepraszam, naprawdę! postaram się nie robić więcej aż tak długich przerw, ale wena (a raczej jej brak) i mój szanowny towarzysz Leń skutecznie mi w tym przeszkadzają.
Usuńooooojejku! dziękuję Ci bardzo! zawsze wychodziłam z założenia, że od tego są książki - żeby pobudzać wyobraźnię i zostawiać niedopowiedzenia. inna sprawa, że te wyżej wspomniane niedopowiedzenia doprowadzają mnie skutecznie do furii :D
kurczę, jaki Ty masz piękny, poetycki styl! nie myślałaś kiedyś nad prowadzeniem bloga z refleksjami? :)
dziękuję i pozdrawiam <3
Ja? Ojoj, dziękuję, lecz z tym się nie zgodzę ;D
UsuńOwszem, prowadzę bloga o tematyce Igrzysk (I'm Igrzyskomaniak), ale pięknego, poetyckiego stylu nie mam ;D
Spóźniona, ale jestem :D Rozdział jak zwykle świetny, czytało się go bardzo przyjemnie. Jest Pixie jest impreza! Choć strasznie cierpi bidulka, to podobała mi się scena z murzynką. I aż zdziwiłam się, że taka istota jak Pixie jest w stanie zabić kogoś z zimną krwią :O Wiadomo, że chciałaby zapomnieć o wszystkim, ale przeszłość niestety powraca. A do niej wróciła w bardzo bolesny sposób. No i cierpi z powodu Taylor. A ona... no, no, ma przerąbane dziewczyna ;p Zero sponsorów, zero szans na przeżycie. Ciekawa jestem, jak ona sobie poradzi, ale na pewno da rade ;) I kim jest ta dziewczyna, która do niej podeszła? Wydaje się być postacią pozytywną ale głowy nie dam ;p Alec!! I miss you... Czekam na dalsze przygody Taylor i całej reszty i bardzo ci kibicuję :D Dużo weny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
http://ludzieumyslu.blogspot.com/
Pixie bardzo się zmieniła :) po pierwsze - dojrzała, a po drugie wbrew temu, co myślała, Igrzyska pozostawiły w jej psychice trwały ślad. od przeszłości - zwłaszcza takiej przeszłości - odcięcie się na zawsze jest niemożliwe; tu nawet zmiana tożsamości nie pomoże, bo wspomnienia wciąż wracają.
UsuńHanae namiesza, to mogę obiecać! taka miła, urocza, słodka... za słodka, o czym wkrótce przekona się Taylor :3
jejku, dziękuję bardzo! pozdraaawiam! :*
No nareście! Zaczynałam popadać w żałobę!!!
OdpowiedzUsuń...ale warto było czekać...
... żeby autorka przerwała w momencie rozmowy o moim ukochanym Alecku!!! Wstydź się!
Jednak rozdział- pomimo tej luki- mi się podobał. Był świetny i oby tak dalej. Życzę weny i pozdrawiam :*
A! Dziękuję za wspomnienie mnie :D Zdziwiłam się, że ktoś mnie kojarzy, ale także bardzo uradowałam :*
P.S Pisz szybciej! ;)
no przepraszam! Alec jeszcze będzie, a przynajmniej wzmianka o nim :3 nie chcesz poznać prawdy, zaufaj mi, dlatego Cię mentalnie nastawiam.
Usuńo!
dziękuję bardzo... i postaram się!
pozdrawiam <3
Co tyz nim cudujesz?! Nie wytrzymam... muszę wiedzieć.
UsuńDzięki jednak za ostrzeżenie.
;*
Witam. Bardzo przepraszam, że nie zdążyłam napisać oceny w maju. Problemy rodzinne, brak czasu... Teraz jednak mam go dużo i biorę się za pisanie. Myślę, że nie będziesz czekać dłużej niż dwa tygodnie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Aithnne.
Jejku, już nawet nie będę się tłumaczyć dlaczego ostatnio nie komentowałam. Właściwie każdy mój komentarz się od tego zaczyna :C Szejm on mi :C
OdpowiedzUsuńTrudno powiedzieć, żebyś pisała coraz lepiej, bo Twój styl pisania od samego początku był perfekcyjny. Jednak wydaje mi się, że czujesz się teraz w tych klimatach swobodniej. :3
Pixie Ci służy, więc jeśli będziesz chciała opisywać zdarzenia na arenie inaczej, rób to z jej perspektywy, jeśli tak Ci wygodniej. Mi wszystko odpowiada, a punk widzenia Theory jest nawet ciekawszy i można go bardziej rozwinąć. Chyba. O.o
Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Alec już umarł. Nie, jestem prawie pewna, że nadal żyje. Gdybyś chciała go naprawdę zabić, to pewnie opisałabyś moment, w którym Taylor widzi jego zdjęcie na niebie, tak żeby ją upewnić w tym przekonaniu. A tak jeszcze mogę mieć nadzieję, że żyje. A jak to powiedział prezydent Snow "Nadzieja jest silniejsza niż strach". W innym kontekście co prawda, ale walić to! :D Alec hasa sobie teraz po arenie, jeszcze wszyscy się o tym przekonacie! XD
A co do kochanego pana prezydenta, to świetnie go wpasowałaś w ten rozdział. I ta kara za użycie shurikena! Biedna Theory, na serio strasznie biedna ona jest. Chyba utworzę kampanię "stop krzywdzenia Theory!" No i jej nastoletnia, bezlitosna wersja bombowa. Naczy bombowo wymyślona, o.
I cieszę się, że mimo, że jestem okropna, moje komentarze mają dla Ciebie jakieś znaczenie :')
Pozdrawiam!
Omg :o Ten tytuł mnie przeraża :P
OdpowiedzUsuńwiem, wiem... jestem okropna, bo dopiero teraz skapnęłam się, że nie przeczytałam tutaj tego rozdziału :D ale skomentuję :D
Rozdział booooski :D Przerażający moment z prezydentem.. i serio ona wszystko zwaliła na Venice'a? :o Ale gościara... co miłość robi z ludzi :P
Podoba mi się scena z tą murzynką... to, że ta babka cały czas chce usilnie powiedzieć kim jest tak naprawdę Theory... straszne, ale fajne ^^
A te portrety... ja nie mogę... :P Nadal nie rozumiem... Taylor jej dzieckiem? Dobrze rozumuję, czy nie bardzoo? Bo tak dawno tego nie czytałam, że wypadłam z rytmu :)
Zabiła, aż dwie osoby.. to musiał być cios dla psychiki :/ współczuje...
I na zakończenie... Alec nie żyje?! Cooo?! Niee.. niech ta babka kłamie.. on nie może nie żyć!! ;__;
Wymyśliłaś to świetnie.. rozdział bardzo mi się podobał :) Nie mogę się doczekać nexta :D
Pozdrawiam i życzę weny :P
Ps. Zapraszam do mnie na 76-igrzyska-smierci.blogspot.com :)