Taylor
siedziała na marmurowym parapecie okna oglądając z góry pogrążone w mroku
miasto. Gdzieś tam, na dole, wszyscy byli bezpieczni wracając roześmiani do
swoich domów. Gdzieś tam, na dole, postacie biły radością, beztroską… Gdzieś
tam, na dole nikt nie musiał bać się o jutro.
- Taylor? – Usłyszała za plecami; uśmiechnęła się mimowolnie. Przyszedł. – Taylor, mogłabyś się ruszyć?
Odwróciła się, niechętnie stając na nogi.
- Mogłabym – powiedziała, zbliżając się do chłopaka. – Ale czy nie mieliśmy…
- Nie – przerwał jej, rozglądając się na boki. – Bądź cicho.
- Ale ja…
- Cicho – powtórzył z irytacją, łapiąc ją za rękę. Pociągnął. – Postaraj się nie tupać.
Wzruszyła ramionami, ale nic nie powiedziała. Skoro tak mu na tym zależało…
- Alec? – spytała po chwili szybkiego marszu, kiedy nareszcie odważyła się odezwać. – Alec, dokąd my…
Zirytowała go.
- Taylor. – Odwrócił się do niej. – Czy kiedykolwiek dałem ci powód, żebyś przestała mi ufać?
Zawahała się.
- Nie, ale…
Westchnął.
- To uczyń mi tę grzeczność i bądź już cicho.
Uniosła brwi, ale posłusznie przestała się odzywać.
- Taylor? – Usłyszała za plecami; uśmiechnęła się mimowolnie. Przyszedł. – Taylor, mogłabyś się ruszyć?
Odwróciła się, niechętnie stając na nogi.
- Mogłabym – powiedziała, zbliżając się do chłopaka. – Ale czy nie mieliśmy…
- Nie – przerwał jej, rozglądając się na boki. – Bądź cicho.
- Ale ja…
- Cicho – powtórzył z irytacją, łapiąc ją za rękę. Pociągnął. – Postaraj się nie tupać.
Wzruszyła ramionami, ale nic nie powiedziała. Skoro tak mu na tym zależało…
- Alec? – spytała po chwili szybkiego marszu, kiedy nareszcie odważyła się odezwać. – Alec, dokąd my…
Zirytowała go.
- Taylor. – Odwrócił się do niej. – Czy kiedykolwiek dałem ci powód, żebyś przestała mi ufać?
Zawahała się.
- Nie, ale…
Westchnął.
- To uczyń mi tę grzeczność i bądź już cicho.
Uniosła brwi, ale posłusznie przestała się odzywać.
Taylor
skrzywiła się, kiedy stopień metalowych schodów wydał dźwięk podobny do
skrzypnięcia, gdy postawiła na nim stopę. Alec prowadził ją jakimiś dziwnymi
zakamarkami, między innymi przez pustą o tej porze kuchnię, do tej dziwnej wieży.
Nie wiedziała, od kogo zwinął klucz otwierający drzwi do „schodów
przeciwpożarowych”, ale najwidoczniej jakimś cudem mu się to udało. Taylor w
milczeniu liczyła piętra, które mijali. Ósme, siódme, szóste… parter. Zawahała
się, kiedy popchnął drzwi, jakby chcąc znaleźć się w Sali Głównej; zauważył to.
- O tej porze wszyscy powinni być na balu u Snowa.
- A jeśli nie będą? – zapytała z przestrachem.
Uśmiechnął się zawadiacko. Cholera, jak on się pięknie uśmiechał!
- To będziemy mieli kłopoty.
A jednak kłopotów nie było. Trybuci przedostali się przez salę, wychodząc tylnymi drzwiami na polanę.
Taylor po raz kolejny tego wieczoru uniosła ze zdziwieniem brwi.
- Myślałam, że tu wszędzie wokoło są budynki.
- To ośrodek szkoleniowy wyższego stopnia. Wiedziałabyś, gdybyś nie rzuciła w Natalie nożem.
- Natalie? – spytała zgryźliwie dziewczyna, doszukując się sympatii w głosie chłopaka. – To już jesteście na ty?
Zaśmiał się.
- A co, mamy mówić sobie na pani?
Cenna uwaga.
Przez chwilę stali w milczeniu, napawając się widokiem.
- Chodź, Taylor – powiedział, kierując się ku zachodowi. – Chodź, coś ci pokażę.
Niechętnie ruszyła za nim; po kilkuset metrach jej oczom ukazało się ogromne, błękitne jezioro. Mimo, iż na niebie znaleźć można było zaledwie kilka gwiazd, Taylor z daleka zauważyła, iż jest ono krystalicznie czyste. Chłopak zaprowadził ją na niewielki pomost. Usiedli.
- Pięknie tu – wyszeptała, ale nie fatygował się, by odpowiedzieć. – Trochę jak w domu.
Zaśmiał się.
- Gdzie w Dziewiątce masz jezioro, Taylor?
Wzruszyła ramionami.
- Chodziło mi o atmosferę – powiedziała urażonym tonem, próbując się od niego odsunąć w geście obrażenia. Kładka była jednak tak wąska, iż musieli dotykać się ramionami by żadne z nich nie spadło.
Zamyślił się.
- Masz rację, tu jest pięknie.
Zaśmiała się cicho.
- Jak znalazłeś to miejsce, Alec?
- Mówiłem ci, tu nas szkolą w terenie.
Pokręciła głową.
- Kłamiesz. Pixie by mnie tu zabrała.
- Bo co?
- Bo mnie trenowała.
- Może nie miała czasu?
- I dlatego kazała to zrobić tobie?
Wzruszył ramionami.
- Nie ona.
- Nie?
- Nie.
- A kto?
- Clarissa.
Taylor zdziwiła się.
- Ta awoksa?
Pokiwał głową.
- Dała mi swój klucz.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu.
- Alec?
Wyrwała go z zamyślenia.
- Tak, Taylor?
- Skąd miałeś te sukienkę?
- Też od niej.
Uniosła brwi.
- To dziwne. Nie uważasz?
Wzruszył ramionami.
- Dopóki nam pomaga, ja tam nie mam nic przeciwko.
Ciężko było się nie zgodzić.
Ten wieczór był magiczny; atmosfera niemal namacalnie gęstniała z każdą chwilą, a nocny, delikatny wietrzyk zdawał się nieść ze sobą nadzieję. Nadzieję na lepsze jutro, na inny świat, na to, że całe Igrzyska są tylko chorym wytworem kiepskiej wyobraźni.
Taylor chciała choć raz zapomnieć o bólu przeszłości, strachu przed przyszłością. Chciała zapomnieć o wspomnieniach, marzeniach, obawach, i… Zapomnieć się, zatracić w tej jednej chwili.
Spojrzała na Aleca wpatrzonego w rozgwieżdżone niebo, na jego spokojnie wznoszącą się i opadająca klatkę piersiową.
Nie ma sekundy, w której chciałabym wyrzucić cię ze swojego umysłu.
- Alec?
Ledwie na nią spojrzał.
- Tak?
- Byłeś kiedyś zakochany?
Zaśmiał się.
- Byłem, czy wydawało mi się, że byłem?
Przygryzła wargę.
- Czy to jakaś różnica?
- Właściwie nie. Nigdy.
- Nigdy nie byłeś, czy…
- Ani jedno, ani drugie – uciął temat. – A ty?
Pokręciła głową. Kiedy zaczęła się śmiać, spojrzał na nią zdziwiony.
- Co cię tak bawi?
- Boże, jakie to żałosne – wydukała. – Mam szesnaście lat i nigdy nawet się nie całowałam.
Wzruszył ramionami. Spoważnieli.
- Wolałabyś już dawno przespać się z przypadkowym facetem?
Uśmiechnęła się.
- Jak połowa dziewczyn w dystrykcie?
- Nie szanuję ich.
Taylor pokiwała głową; doskonale go rozumiała.
- Ile komarów – jęknęła, z niewątpliwą gracją zmieniając temat. – Jezu, zaraz zjedzą mnie żywcem.
Alec zaśmiał się, i uderzył ją w kolano.
- Au! – krzyknęła z pretensją; jej głos rozniósł się po błoniach. – Za co to…
- Komar – powiedział chłopak, uśmiechając się niewinnie.
Taylor uderzyła go w czubek głowy.
- Taylor, to bolało – jęknął, rozmasowując obolałe miejsce. – Czemu mnie…
Uśmiechnęła się słodko.
- Komar.
Zaśmiali się po raz kolejny; perspektywa jutrzejszej śmierci wydawała się absolutnie nierealna.
- Taylor, na łydce. – Chłopak wskazał palcem na prawą nogę dziewczyny. Ogromna, krwiopijcza bestia właśnie wbijała jej się tam swoim kłująco-ssącym aparatem gębowym.
Taylor zamachnęła się odrobinę za mocno, i z impetem wpadła do płytkiego, na szczęście, jeziora.
Alec ryknął śmiechem widząc zdziwioną minę wpadającej do wody dziewczyny.
- Gratulacje, Taylor! – wykrzyknął radośnie, i, wiedząc, że trybutka będzie próbowała go wciągnąć, szybko wstał.
- Dziękuję – zawtórowała mu; śmiech rozbrzmiewający na łące zdawał się oddalać jutro o miliony lat świetlnych. – Chodź, woda jest ciepła.
Uniósł brwi, i, ściągając przez głowę koszulę, zapytał:
- Myślisz, że mogę ci ufać?
Wydęła wargi, idealnie naśladując irytację Pixie.
- Myślę – rzekła, parodiując jego ton – że nigdy nie dałam ci powodu, abyś tego nie robił.
Uśmiechnął się.
- Racja.
I wskoczył.
Dziewczyna nie kłamała; woda była przyjemna, letnia, o jasnym odcieniu. Przewrócił się na plecy i odpłynął parę metrów nienagannym stylem grzbietowym; poruszał się tak płynnie, iż niemal nie naruszył tafli wody.
- Chodź do mnie, Taylor! – Pomachał jej, wskazując miejsce koło siebie. – Tu jest trochę głębiej!
Spłonęła rumieńcem.
- Nie umiem pływać – wydukała, nagle znajdując niesamowicie zajmujący kamień pod powierzchnią wody.
Alec uniósł brwi z rozbawieniem.
- Jak można nie umieć pływać? Przecież to chyba jedna z podstawowych…
- Jak łaskawie raczyłeś wspomnieć, w Dziewiątce nie ma jeziora – powiedziała rozdrażniona, uderzając płaską dłonią w gładką taflę wody. –A poza tym, nie bardzo kto miał mnie nauczyć.
To mu dało do myślenia.
- Chodź – powtórzył uparcie, gestem dłoni przywołując ją do siebie. – Ja cię nauczę.
Jej twarz zdawała się zrobić jeszcze bardziej czerwona, o ile w ogóle było to możliwe.
- Nie chcę.
- Chodź Taylor, będzie…
- Powiedziałam, że nie chcę.
- Ale…
Zirytowała się; nie lubiła okazywać słabości.
- Wychodzę.
Alec chciał ją zawołać, ale się rozmyślił. Wywrócił oczami.
- Kobiety – powiedział tak, jakby to było jakąś obelgą.
Dziewczyna dumnie wyszła z wody, próbując odkleić od ciała mokre ubranie. Kiedy tak do niej przylegało wbrew wszelkim pozorom nie czuła się ani trochę seksownie – natomiast bardzo… głupio.
Stanęła na końcu pomostu, i kiedy Alec był zajęty nurkowaniem zdjęła szybko koszulkę. Planowała ją tylko wyżąć i założyć ponownie, ale zauważyła ciepłe, suche ubranie chłopaka. Założyła je bez zbędnych ceregieli.
Alec widząc to uśmiechnął się z ironią.
- Czy to jest jakaś sugestia, żebym nie zakładał koszulki?
Wzruszyła ramionami.
- I tak nie masz co ubierać.
Zmierzył wzrokiem jej drobną sylwetkę, która niemal tonęła w za dużym o połowę ubraniu. Wyszedł z wody.
Westchnął w myślach, gdy poczuł na ramionach gęsią skórkę.
- Idę do pokoju po coś do ubrania. Przynieść ci coś?
Odwróciła się.
- Może po prostu oddam ci tę koszulę?
Prychnął.
- Nie będę cię rozbierał.
Podciągnęła rękawy za dużej koszuli i spojrzała mu w oczy. Zobaczył w nich coś, co kazało mu natychmiast spoważnieć.
- Proszę, Alec – wyszeptała. – Proszę, zostań ze mną.
Jego twarz ukryta była w cieniu; Taylor zdziwiona zauważyła dopiero, iż jest środek nocy. Może od początku było tak czarno, a może po prostu zgasło kilka samotnych gwiazd?
Kucnął przy niej.
- Przecież wrócę.
Jej spojrzenie było pełne ufności.
- Na pewno? – Przygryzła wargę. – Obiecujesz?
Po raz kolejny tej nocy jego usta wygięły się delikatnie.
- Obiecuję – szepnął, zdziwiony czułością swego głosu. Dlaczego zaczęło mu na niej tak nagle zależeć?
Zawahała się.
- Boję się zostać sama.
Jego dłoń zamarła gdzieś w połowie drogi do jej policzka.
- Nie będziesz sama, Taylor – powiedział, niechętnie opuszczając rękę. – Dziś w nocy będę z tobą.
I odszedł; dziewczyna przez chwilę patrzyła na jego znikającą w oddali sylwetkę, ale potem odwróciła się znów w stronę spokojnej tafli wody. Teraz, kiedy była sama, nie potrafiła zapomnieć o jutrze. O koszmarze, który paradoksalnie… pozwolił jej na chwilę być szczęśliwą. O Igrzyskach.
- Kogo ja widzę o tak późnej porze – usłyszała, i serce zaczęło jej bić tak mocno, jak roztrzęsiony ptak chcący wydostać się ze swojej klatki.– Panna Cassidy.
Krew zamarzła jej w żyłach.
Snow.
- O tej porze wszyscy powinni być na balu u Snowa.
- A jeśli nie będą? – zapytała z przestrachem.
Uśmiechnął się zawadiacko. Cholera, jak on się pięknie uśmiechał!
- To będziemy mieli kłopoty.
A jednak kłopotów nie było. Trybuci przedostali się przez salę, wychodząc tylnymi drzwiami na polanę.
Taylor po raz kolejny tego wieczoru uniosła ze zdziwieniem brwi.
- Myślałam, że tu wszędzie wokoło są budynki.
- To ośrodek szkoleniowy wyższego stopnia. Wiedziałabyś, gdybyś nie rzuciła w Natalie nożem.
- Natalie? – spytała zgryźliwie dziewczyna, doszukując się sympatii w głosie chłopaka. – To już jesteście na ty?
Zaśmiał się.
- A co, mamy mówić sobie na pani?
Cenna uwaga.
Przez chwilę stali w milczeniu, napawając się widokiem.
- Chodź, Taylor – powiedział, kierując się ku zachodowi. – Chodź, coś ci pokażę.
Niechętnie ruszyła za nim; po kilkuset metrach jej oczom ukazało się ogromne, błękitne jezioro. Mimo, iż na niebie znaleźć można było zaledwie kilka gwiazd, Taylor z daleka zauważyła, iż jest ono krystalicznie czyste. Chłopak zaprowadził ją na niewielki pomost. Usiedli.
- Pięknie tu – wyszeptała, ale nie fatygował się, by odpowiedzieć. – Trochę jak w domu.
Zaśmiał się.
- Gdzie w Dziewiątce masz jezioro, Taylor?
Wzruszyła ramionami.
- Chodziło mi o atmosferę – powiedziała urażonym tonem, próbując się od niego odsunąć w geście obrażenia. Kładka była jednak tak wąska, iż musieli dotykać się ramionami by żadne z nich nie spadło.
Zamyślił się.
- Masz rację, tu jest pięknie.
Zaśmiała się cicho.
- Jak znalazłeś to miejsce, Alec?
- Mówiłem ci, tu nas szkolą w terenie.
Pokręciła głową.
- Kłamiesz. Pixie by mnie tu zabrała.
- Bo co?
- Bo mnie trenowała.
- Może nie miała czasu?
- I dlatego kazała to zrobić tobie?
Wzruszył ramionami.
- Nie ona.
- Nie?
- Nie.
- A kto?
- Clarissa.
Taylor zdziwiła się.
- Ta awoksa?
Pokiwał głową.
- Dała mi swój klucz.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu.
- Alec?
Wyrwała go z zamyślenia.
- Tak, Taylor?
- Skąd miałeś te sukienkę?
- Też od niej.
Uniosła brwi.
- To dziwne. Nie uważasz?
Wzruszył ramionami.
- Dopóki nam pomaga, ja tam nie mam nic przeciwko.
Ciężko było się nie zgodzić.
Ten wieczór był magiczny; atmosfera niemal namacalnie gęstniała z każdą chwilą, a nocny, delikatny wietrzyk zdawał się nieść ze sobą nadzieję. Nadzieję na lepsze jutro, na inny świat, na to, że całe Igrzyska są tylko chorym wytworem kiepskiej wyobraźni.
Taylor chciała choć raz zapomnieć o bólu przeszłości, strachu przed przyszłością. Chciała zapomnieć o wspomnieniach, marzeniach, obawach, i… Zapomnieć się, zatracić w tej jednej chwili.
Spojrzała na Aleca wpatrzonego w rozgwieżdżone niebo, na jego spokojnie wznoszącą się i opadająca klatkę piersiową.
Nie ma sekundy, w której chciałabym wyrzucić cię ze swojego umysłu.
- Alec?
Ledwie na nią spojrzał.
- Tak?
- Byłeś kiedyś zakochany?
Zaśmiał się.
- Byłem, czy wydawało mi się, że byłem?
Przygryzła wargę.
- Czy to jakaś różnica?
- Właściwie nie. Nigdy.
- Nigdy nie byłeś, czy…
- Ani jedno, ani drugie – uciął temat. – A ty?
Pokręciła głową. Kiedy zaczęła się śmiać, spojrzał na nią zdziwiony.
- Co cię tak bawi?
- Boże, jakie to żałosne – wydukała. – Mam szesnaście lat i nigdy nawet się nie całowałam.
Wzruszył ramionami. Spoważnieli.
- Wolałabyś już dawno przespać się z przypadkowym facetem?
Uśmiechnęła się.
- Jak połowa dziewczyn w dystrykcie?
- Nie szanuję ich.
Taylor pokiwała głową; doskonale go rozumiała.
- Ile komarów – jęknęła, z niewątpliwą gracją zmieniając temat. – Jezu, zaraz zjedzą mnie żywcem.
Alec zaśmiał się, i uderzył ją w kolano.
- Au! – krzyknęła z pretensją; jej głos rozniósł się po błoniach. – Za co to…
- Komar – powiedział chłopak, uśmiechając się niewinnie.
Taylor uderzyła go w czubek głowy.
- Taylor, to bolało – jęknął, rozmasowując obolałe miejsce. – Czemu mnie…
Uśmiechnęła się słodko.
- Komar.
Zaśmiali się po raz kolejny; perspektywa jutrzejszej śmierci wydawała się absolutnie nierealna.
- Taylor, na łydce. – Chłopak wskazał palcem na prawą nogę dziewczyny. Ogromna, krwiopijcza bestia właśnie wbijała jej się tam swoim kłująco-ssącym aparatem gębowym.
Taylor zamachnęła się odrobinę za mocno, i z impetem wpadła do płytkiego, na szczęście, jeziora.
Alec ryknął śmiechem widząc zdziwioną minę wpadającej do wody dziewczyny.
- Gratulacje, Taylor! – wykrzyknął radośnie, i, wiedząc, że trybutka będzie próbowała go wciągnąć, szybko wstał.
- Dziękuję – zawtórowała mu; śmiech rozbrzmiewający na łące zdawał się oddalać jutro o miliony lat świetlnych. – Chodź, woda jest ciepła.
Uniósł brwi, i, ściągając przez głowę koszulę, zapytał:
- Myślisz, że mogę ci ufać?
Wydęła wargi, idealnie naśladując irytację Pixie.
- Myślę – rzekła, parodiując jego ton – że nigdy nie dałam ci powodu, abyś tego nie robił.
Uśmiechnął się.
- Racja.
I wskoczył.
Dziewczyna nie kłamała; woda była przyjemna, letnia, o jasnym odcieniu. Przewrócił się na plecy i odpłynął parę metrów nienagannym stylem grzbietowym; poruszał się tak płynnie, iż niemal nie naruszył tafli wody.
- Chodź do mnie, Taylor! – Pomachał jej, wskazując miejsce koło siebie. – Tu jest trochę głębiej!
Spłonęła rumieńcem.
- Nie umiem pływać – wydukała, nagle znajdując niesamowicie zajmujący kamień pod powierzchnią wody.
Alec uniósł brwi z rozbawieniem.
- Jak można nie umieć pływać? Przecież to chyba jedna z podstawowych…
- Jak łaskawie raczyłeś wspomnieć, w Dziewiątce nie ma jeziora – powiedziała rozdrażniona, uderzając płaską dłonią w gładką taflę wody. –A poza tym, nie bardzo kto miał mnie nauczyć.
To mu dało do myślenia.
- Chodź – powtórzył uparcie, gestem dłoni przywołując ją do siebie. – Ja cię nauczę.
Jej twarz zdawała się zrobić jeszcze bardziej czerwona, o ile w ogóle było to możliwe.
- Nie chcę.
- Chodź Taylor, będzie…
- Powiedziałam, że nie chcę.
- Ale…
Zirytowała się; nie lubiła okazywać słabości.
- Wychodzę.
Alec chciał ją zawołać, ale się rozmyślił. Wywrócił oczami.
- Kobiety – powiedział tak, jakby to było jakąś obelgą.
Dziewczyna dumnie wyszła z wody, próbując odkleić od ciała mokre ubranie. Kiedy tak do niej przylegało wbrew wszelkim pozorom nie czuła się ani trochę seksownie – natomiast bardzo… głupio.
Stanęła na końcu pomostu, i kiedy Alec był zajęty nurkowaniem zdjęła szybko koszulkę. Planowała ją tylko wyżąć i założyć ponownie, ale zauważyła ciepłe, suche ubranie chłopaka. Założyła je bez zbędnych ceregieli.
Alec widząc to uśmiechnął się z ironią.
- Czy to jest jakaś sugestia, żebym nie zakładał koszulki?
Wzruszyła ramionami.
- I tak nie masz co ubierać.
Zmierzył wzrokiem jej drobną sylwetkę, która niemal tonęła w za dużym o połowę ubraniu. Wyszedł z wody.
Westchnął w myślach, gdy poczuł na ramionach gęsią skórkę.
- Idę do pokoju po coś do ubrania. Przynieść ci coś?
Odwróciła się.
- Może po prostu oddam ci tę koszulę?
Prychnął.
- Nie będę cię rozbierał.
Podciągnęła rękawy za dużej koszuli i spojrzała mu w oczy. Zobaczył w nich coś, co kazało mu natychmiast spoważnieć.
- Proszę, Alec – wyszeptała. – Proszę, zostań ze mną.
Jego twarz ukryta była w cieniu; Taylor zdziwiona zauważyła dopiero, iż jest środek nocy. Może od początku było tak czarno, a może po prostu zgasło kilka samotnych gwiazd?
Kucnął przy niej.
- Przecież wrócę.
Jej spojrzenie było pełne ufności.
- Na pewno? – Przygryzła wargę. – Obiecujesz?
Po raz kolejny tej nocy jego usta wygięły się delikatnie.
- Obiecuję – szepnął, zdziwiony czułością swego głosu. Dlaczego zaczęło mu na niej tak nagle zależeć?
Zawahała się.
- Boję się zostać sama.
Jego dłoń zamarła gdzieś w połowie drogi do jej policzka.
- Nie będziesz sama, Taylor – powiedział, niechętnie opuszczając rękę. – Dziś w nocy będę z tobą.
I odszedł; dziewczyna przez chwilę patrzyła na jego znikającą w oddali sylwetkę, ale potem odwróciła się znów w stronę spokojnej tafli wody. Teraz, kiedy była sama, nie potrafiła zapomnieć o jutrze. O koszmarze, który paradoksalnie… pozwolił jej na chwilę być szczęśliwą. O Igrzyskach.
- Kogo ja widzę o tak późnej porze – usłyszała, i serce zaczęło jej bić tak mocno, jak roztrzęsiony ptak chcący wydostać się ze swojej klatki.– Panna Cassidy.
Krew zamarzła jej w żyłach.
Snow.
Wstała; pomost
zaskrzypiał jękliwie, kiedy odwróciła się do rozmówcy. Nogi miękły jej w
kolanach, a woda kapiąca z włosów tworzyła u stóp kałużę przypominającą o
niedawnej kąpieli. Zakręciło jej się w głowie.
Dobrze, że nie ma tu Aleca.
Skłoniła się.
- Pan prezydent – powiedziała drżącym głosem, dygając niepewnie. Zaczęła się tłumaczyć. – Ja wiem, że nie powinnam, ale pomyślałam sobie…
Zbył jej tłumaczenia skinieniem słowy.
- Ależ nie ma problemu, dziecko. – Czy to prawda? Czy on się… uśmiechnął? Ciężko było to określić; jego usta były prawie niewidoczne spod sumiastych wąsów. – Ja także lubię to miejsce.
Nie wiedziała, co ma powiedzieć.
- Ma pani bardzo ładne oczy, panno Cassidy – powiedział cicho; kaszlnął.
Taylor wbiła wzrok w czerwoną, nienaturalnie wyglądającą różę, którą mężczyzna miał wpiętą w klapę marynarki.
- Dziękuję – odpowiedziała, nie wiedząc, do czego dąży mężczyzna. Zauważył jej wzrok.
- Proszę. – Wyciągnął kwiat z kieszeni, wręczając jej. – Proszę, weź go.
Nareszcie odważyła się podnieść wzrok.
- Ja? Ale nie rozumiem…
Zacisnął roślinę w jej dłoni.
- Może przyniesie szczęście. A tymczasem…
Spojrzała na niego.
- Tak?
- Muszę wracać na przyjęcie. – Uniósł wyimaginowany kapelusz. – Dobrej nocy, panno Cassidy.
Dygnęła; w założeniu dostojny ruch wyglądał jak parodia.
Nic nie rozumiała.
- Dobranoc, panie prezydencie.
Oddalił się; jak zwykle najpierw szepnął jego brzuch, a dopiero później cała postać mężczyzny.
Patrzyła przed siebie nie mogąc zebrać myśli. O co w tym wszystkim chodziło?
Znikał już z pola widzenia, kiedy odwrócił się do niej. W ciemności nie była pewna, ale chyba się uśmiechnął.
- Panno Cassidy?
- Tak?
- Niech los zawsze ci sprzyja.
Skłoniła głowę.
- Dziękuję.
Otworzyła dłoń, wpatrując się w mały, czerwony kwiat. Usiadła na pomoście, a potem, jak by w dziecięcej wyliczance, odrywała po jednym płatku i wrzucała do wody. Na koniec wrzuciła też główkę tak, że miała puste ręce. Zauważyła na dłoni małą ranę, z której jakby nieśmiało wypłynęła kropla krwi. Nawet nie zwróciła uwagi, kiedy się ukuła!
Kiedy zawiał chłodniejszy wiatr, skuliła się mimowolnie. Położyła się na pomoście, i, wpatrując się w niebo, zaczęła nucić jakąś zasłyszaną dawno piosenkę.
Dobrze, że nie ma tu Aleca.
Skłoniła się.
- Pan prezydent – powiedziała drżącym głosem, dygając niepewnie. Zaczęła się tłumaczyć. – Ja wiem, że nie powinnam, ale pomyślałam sobie…
Zbył jej tłumaczenia skinieniem słowy.
- Ależ nie ma problemu, dziecko. – Czy to prawda? Czy on się… uśmiechnął? Ciężko było to określić; jego usta były prawie niewidoczne spod sumiastych wąsów. – Ja także lubię to miejsce.
Nie wiedziała, co ma powiedzieć.
- Ma pani bardzo ładne oczy, panno Cassidy – powiedział cicho; kaszlnął.
Taylor wbiła wzrok w czerwoną, nienaturalnie wyglądającą różę, którą mężczyzna miał wpiętą w klapę marynarki.
- Dziękuję – odpowiedziała, nie wiedząc, do czego dąży mężczyzna. Zauważył jej wzrok.
- Proszę. – Wyciągnął kwiat z kieszeni, wręczając jej. – Proszę, weź go.
Nareszcie odważyła się podnieść wzrok.
- Ja? Ale nie rozumiem…
Zacisnął roślinę w jej dłoni.
- Może przyniesie szczęście. A tymczasem…
Spojrzała na niego.
- Tak?
- Muszę wracać na przyjęcie. – Uniósł wyimaginowany kapelusz. – Dobrej nocy, panno Cassidy.
Dygnęła; w założeniu dostojny ruch wyglądał jak parodia.
Nic nie rozumiała.
- Dobranoc, panie prezydencie.
Oddalił się; jak zwykle najpierw szepnął jego brzuch, a dopiero później cała postać mężczyzny.
Patrzyła przed siebie nie mogąc zebrać myśli. O co w tym wszystkim chodziło?
Znikał już z pola widzenia, kiedy odwrócił się do niej. W ciemności nie była pewna, ale chyba się uśmiechnął.
- Panno Cassidy?
- Tak?
- Niech los zawsze ci sprzyja.
Skłoniła głowę.
- Dziękuję.
Otworzyła dłoń, wpatrując się w mały, czerwony kwiat. Usiadła na pomoście, a potem, jak by w dziecięcej wyliczance, odrywała po jednym płatku i wrzucała do wody. Na koniec wrzuciła też główkę tak, że miała puste ręce. Zauważyła na dłoni małą ranę, z której jakby nieśmiało wypłynęła kropla krwi. Nawet nie zwróciła uwagi, kiedy się ukuła!
Kiedy zawiał chłodniejszy wiatr, skuliła się mimowolnie. Położyła się na pomoście, i, wpatrując się w niebo, zaczęła nucić jakąś zasłyszaną dawno piosenkę.
I remember tears
streaming down your face
when I said I’ll never let you go
when all those shadows almost killed your light
I remember you said don’t live me here alone
but all that’s dead and gone and past tonight
just close your eyes
when I said I’ll never let you go
when all those shadows almost killed your light
I remember you said don’t live me here alone
but all that’s dead and gone and past tonight
just close your eyes
- Taylor? –
szepnął chłopak, potrząsając delikatnie jej ramieniem. – Taylor, śpisz?
Otworzyła oczy i powiodła nieobecnym wzrokiem po jego łagodnym obliczu.
- Snow, widziałeś Snowa?
Alec uniósł brwi.
- Snow? Nie bój się, nie ma go tu.
Pokręciła głową. Sen mieszał się jej z rzeczywistością.
- Ale był tu, wiesz? Był. Dał mi kwat.
- Jaki kwiat?
- Różę.
- Taylor, tu nie ma…
- Ale był!
- Ciii, Taylor – wyszeptał, siadając na pomoście. Położył jej głowę na kolanach. – Nie ma go, już się nie bój. To był tylko sen.
Zmrużyła zaspane oczy.
- Tylko sen?
Uśmiechnął się.
- Tak, to był tylko zły sen.
Ułożyła się wygodniej; przy Alecu była spokojna.
- Dobrze – zgodziła się potulnie. – Tylko sen.
Przez chwilę siedzieli w ciszy.
- Alec? – spytała, patrząc w rozgwieżdżone niebo. To moja ostatnia noc.
- Tak, Taylor?
Uśmiechnęła się do siebie.
– Opowiedz mi bajkę.
Poczuła, że unosi się jego klatka piersiowa na chwilę przed tym, jak usłyszała jego śmiech.
- Mam ci opowiedzieć bajkę? – Pokręcił z niedowierzaniem głową. – Jutro pewnie będę próbował cię zabić, a dziś prosisz mnie o bajkę na dobranoc?
- Nie.
- Nie?
- Nie będziesz próbował mnie zabić.
- Skąd ta pewność?
- Obiecałeś.
Uśmiech znikł z jego warg tak szybko, jak się pojawił.
- Taylor, ale…
Spojrzała mu w oczy.
- Proszę.
Uniósł brwi.
- Proszę, opowiedz mi bajkę.
Westchnął.
- Dlaczego?
Wyrwał ją z zamyślenia.
- Dlaczego co?
- Dlaczego dzisiaj siedzimy przytuleni, dlaczego patrzymy w gwiazdy, dlaczego rozmawiamy jak starzy przyjaciele, dlaczego bawimy się w to wszystko, skoro jutro…
Przerwała mu.
- Znasz Królewnę Śnieżkę?
Zbiła go z tropu.
- Znam, a co to ma wspólnego?
Uśmiechnęła się, i wygodniej ułożyła na jego kolanach. Zamknęła oczy.
- Możesz zaczynać.
- Taylor, o co ci do jasnej cholery…
- Zaczyna się od dawno, dawno temu – podpowiedziała mu niewinnym głosem. – A potem już jak chcesz.
- Jak chcę?
- Tak.
- Chcę z tobą porozmawiać.
Podniosła się, rozciągając kąciki ust w smutnym uśmiechu. Jej oczy zdawały się mówić nie, błagam, wolałabym o tym nie rozmawiać, ale Alec nie chciał ich słuchać.
- Słucham.
- Chcę wyjaśnić kilka spraw.
Pokiwała głową.
- Słucham.
Zmarszczył brwi i zaśmiał się cicho, kręcąc głową.
- Boże, co za bzdura.
Zawtórowała mu; śmiech pozwolił jej się oczyścić, tak jakby jej wszystkie problemy nagle stały się nieważne.
Założyła włosy za ucho.
- Szkoda – wyszeptał, poważniejąc. Utkwił wzrok gdzieś daleko, gdzieś w punkcie poza horyzontem nieba.
Uniosła brwi.
- Że?
Że będziesz musiała umrzeć.
- Że to może być nasza ostatnia noc.
Przytaknęła.
- Szkoda.
Przez chwilę patrzyła na niego w zamyśleniu.
- Pocałuj mnie, Alec.
Otrząsnął się.
- Nie.
Rozbawiło ją to.
- Bo jesteś gejem?
Nie odpowiedział.
- Połóż się, Taylor – wyszeptał tylko. – Połóż się, opowiem ci bajkę.
To niesamowite, jak perspektywa śmierci zbliżała do siebie ludzi.
Otworzyła oczy i powiodła nieobecnym wzrokiem po jego łagodnym obliczu.
- Snow, widziałeś Snowa?
Alec uniósł brwi.
- Snow? Nie bój się, nie ma go tu.
Pokręciła głową. Sen mieszał się jej z rzeczywistością.
- Ale był tu, wiesz? Był. Dał mi kwat.
- Jaki kwiat?
- Różę.
- Taylor, tu nie ma…
- Ale był!
- Ciii, Taylor – wyszeptał, siadając na pomoście. Położył jej głowę na kolanach. – Nie ma go, już się nie bój. To był tylko sen.
Zmrużyła zaspane oczy.
- Tylko sen?
Uśmiechnął się.
- Tak, to był tylko zły sen.
Ułożyła się wygodniej; przy Alecu była spokojna.
- Dobrze – zgodziła się potulnie. – Tylko sen.
Przez chwilę siedzieli w ciszy.
- Alec? – spytała, patrząc w rozgwieżdżone niebo. To moja ostatnia noc.
- Tak, Taylor?
Uśmiechnęła się do siebie.
– Opowiedz mi bajkę.
Poczuła, że unosi się jego klatka piersiowa na chwilę przed tym, jak usłyszała jego śmiech.
- Mam ci opowiedzieć bajkę? – Pokręcił z niedowierzaniem głową. – Jutro pewnie będę próbował cię zabić, a dziś prosisz mnie o bajkę na dobranoc?
- Nie.
- Nie?
- Nie będziesz próbował mnie zabić.
- Skąd ta pewność?
- Obiecałeś.
Uśmiech znikł z jego warg tak szybko, jak się pojawił.
- Taylor, ale…
Spojrzała mu w oczy.
- Proszę.
Uniósł brwi.
- Proszę, opowiedz mi bajkę.
Westchnął.
- Dlaczego?
Wyrwał ją z zamyślenia.
- Dlaczego co?
- Dlaczego dzisiaj siedzimy przytuleni, dlaczego patrzymy w gwiazdy, dlaczego rozmawiamy jak starzy przyjaciele, dlaczego bawimy się w to wszystko, skoro jutro…
Przerwała mu.
- Znasz Królewnę Śnieżkę?
Zbiła go z tropu.
- Znam, a co to ma wspólnego?
Uśmiechnęła się, i wygodniej ułożyła na jego kolanach. Zamknęła oczy.
- Możesz zaczynać.
- Taylor, o co ci do jasnej cholery…
- Zaczyna się od dawno, dawno temu – podpowiedziała mu niewinnym głosem. – A potem już jak chcesz.
- Jak chcę?
- Tak.
- Chcę z tobą porozmawiać.
Podniosła się, rozciągając kąciki ust w smutnym uśmiechu. Jej oczy zdawały się mówić nie, błagam, wolałabym o tym nie rozmawiać, ale Alec nie chciał ich słuchać.
- Słucham.
- Chcę wyjaśnić kilka spraw.
Pokiwała głową.
- Słucham.
Zmarszczył brwi i zaśmiał się cicho, kręcąc głową.
- Boże, co za bzdura.
Zawtórowała mu; śmiech pozwolił jej się oczyścić, tak jakby jej wszystkie problemy nagle stały się nieważne.
Założyła włosy za ucho.
- Szkoda – wyszeptał, poważniejąc. Utkwił wzrok gdzieś daleko, gdzieś w punkcie poza horyzontem nieba.
Uniosła brwi.
- Że?
Że będziesz musiała umrzeć.
- Że to może być nasza ostatnia noc.
Przytaknęła.
- Szkoda.
Przez chwilę patrzyła na niego w zamyśleniu.
- Pocałuj mnie, Alec.
Otrząsnął się.
- Nie.
Rozbawiło ją to.
- Bo jesteś gejem?
Nie odpowiedział.
- Połóż się, Taylor – wyszeptał tylko. – Połóż się, opowiem ci bajkę.
To niesamowite, jak perspektywa śmierci zbliżała do siebie ludzi.
Taylor nie
pamiętała, jak wrócili do pokoju. Właściwie niewiele pamiętała z poprzedniej
nocy. Tylko tyle, że chyba już nad ranem, przewracając się w łóżku pomyślała,
że po cichu odda mu koszulę. Nie chciała, żeby rano Pixie miała jakieś mylne
domysły. Po cichu wstała i wyszła na korytarz. Pod pokojem chłopaka zawahała
się, czy nie zapukać, ale nie chciała go budzić. Najciszej jak potrafiła
uchyliła drzwi, i na palcach weszła do środka.
Kiedy spojrzała na jego spokojne oblicze, wróciło do niej jakieś niedokładne wspomnienie, a właściwie myśl, ostatniego wieczoru.
Nie ma sekundy, w której chciałabym wyrzucić cię ze swojego umysłu.
Uśmiechnęła się do siebie, a potem na palcach przeszła przez pomieszczenie. Powiesiła na krześle ubranie, po raz kolejny spojrzała na śpiącego trybuta, po czym skierowała się do wyjścia.
Kiedy była w już w drzwiach, usłyszała jego cichy głos.
W pierwszej chwili przestraszyła się, że go obudziła, ale on mówił sam do siebie.
- Nie – wyszeptał. – Nie proszę, tylko nie to…
Kiedy rzucił się na łóżku jak ryba schwytana w sieć, w pierwszej chwili chciała natychmiast do niego podejść. Ale on chyba nie chciałby, żeby widziała go w takim stanie, zresztą… jak miałaby mu to wyjaśnić? Wiesz, przyszłam sobie w nocy popatrzeć jak śpisz, i ten…
Zły pomysł.
Ponownie usłyszała jego głos; tym razem zdawał się mówić ze strachem.
- Nie, zostaw ją… Proszę, tylko nie ona, tylko nie…
Taylor poczuła się dziwnie spokojna. A więc wcale nie jest dziwna, nie tylko ona miewa koszmary senne.
- Proszę, tylko nie ona, tylko nie… Natalie…
Serce stojącej w drzwiach dziewczyny momentalnie rozbiło się na milion małych kawałeczków.
Nie dbając już o nic wybiegła z pomieszczenia, otworzyła drzwi swojego pokoju, i rzuciła się na łóżko.
A miało być tak pięknie, a miało być tak…
Natalie.
Kiedy spojrzała na jego spokojne oblicze, wróciło do niej jakieś niedokładne wspomnienie, a właściwie myśl, ostatniego wieczoru.
Nie ma sekundy, w której chciałabym wyrzucić cię ze swojego umysłu.
Uśmiechnęła się do siebie, a potem na palcach przeszła przez pomieszczenie. Powiesiła na krześle ubranie, po raz kolejny spojrzała na śpiącego trybuta, po czym skierowała się do wyjścia.
Kiedy była w już w drzwiach, usłyszała jego cichy głos.
W pierwszej chwili przestraszyła się, że go obudziła, ale on mówił sam do siebie.
- Nie – wyszeptał. – Nie proszę, tylko nie to…
Kiedy rzucił się na łóżku jak ryba schwytana w sieć, w pierwszej chwili chciała natychmiast do niego podejść. Ale on chyba nie chciałby, żeby widziała go w takim stanie, zresztą… jak miałaby mu to wyjaśnić? Wiesz, przyszłam sobie w nocy popatrzeć jak śpisz, i ten…
Zły pomysł.
Ponownie usłyszała jego głos; tym razem zdawał się mówić ze strachem.
- Nie, zostaw ją… Proszę, tylko nie ona, tylko nie…
Taylor poczuła się dziwnie spokojna. A więc wcale nie jest dziwna, nie tylko ona miewa koszmary senne.
- Proszę, tylko nie ona, tylko nie… Natalie…
Serce stojącej w drzwiach dziewczyny momentalnie rozbiło się na milion małych kawałeczków.
Nie dbając już o nic wybiegła z pomieszczenia, otworzyła drzwi swojego pokoju, i rzuciła się na łóżko.
A miało być tak pięknie, a miało być tak…
Natalie.
Nie ma sekundy
w której chciałabym wyrzucić cię z mojego umysłu.
***
- Taylor,
wstawaj – po raz drugi tego dnia ktoś potrząsał ją za ramię. Zasnęła z głową w
poduszce, dlatego w pierwszej chwili Pixie nie zauważyła jej zapuchniętych od
płaczu oczu. – Jezu, Taylor, co się stało?
Dziewczyna zamrugała; zdawała sobie sprawę, iż musi wyglądać fatalnie.
- Nic – burknęła, niechętnie wstając z łóżka. Najlepszą obroną jest atak. – Ty też nie wyglądasz dziś najlepiej.
Kobieta nie dała się wyprowadzić z równowagi.
- Ale to nie ja mam dzisiaj swój wielki dzień.
Taylor prychnęła.
- Faktycznie, masz mi czego zazdrościć…
Pixie nie miała ochoty na kłótnie.
- Za pięć minut śniadanie, potem ekipa, Venice, i… - Odetchnęła. Nie chciało jej to przejść przez gardło. – Będę trzymać kciuki.
Dziewczyna nie zwróciła na nią uwagi; właśnie stanął jej przed oczami ostatni dzień, a właściwie ranek. Błonia. Jezioro. Pływanie. Alec… Natalie.
Zacisnęła powieki, żeby powstrzymać łzy.
Snow.
Taylor odruchowo spojrzała na swoją dłoń, ale rana zniknęła.
Dziwne. A może faktycznie to był tylko sen?
Zawołała awoksę, aby ta pomogła jej się ubrać. Jak ona miała…? Clarissa. Taylor wydawało się, że dostrzegła niezauważalny błysk w oczach kobiety, ale ta natychmiast spuściła wzrok.
Błysk czego? Strachu? A może… troski?
Nie, to bez sensu.
Dziewczyna zamrugała; zdawała sobie sprawę, iż musi wyglądać fatalnie.
- Nic – burknęła, niechętnie wstając z łóżka. Najlepszą obroną jest atak. – Ty też nie wyglądasz dziś najlepiej.
Kobieta nie dała się wyprowadzić z równowagi.
- Ale to nie ja mam dzisiaj swój wielki dzień.
Taylor prychnęła.
- Faktycznie, masz mi czego zazdrościć…
Pixie nie miała ochoty na kłótnie.
- Za pięć minut śniadanie, potem ekipa, Venice, i… - Odetchnęła. Nie chciało jej to przejść przez gardło. – Będę trzymać kciuki.
Dziewczyna nie zwróciła na nią uwagi; właśnie stanął jej przed oczami ostatni dzień, a właściwie ranek. Błonia. Jezioro. Pływanie. Alec… Natalie.
Zacisnęła powieki, żeby powstrzymać łzy.
Snow.
Taylor odruchowo spojrzała na swoją dłoń, ale rana zniknęła.
Dziwne. A może faktycznie to był tylko sen?
Zawołała awoksę, aby ta pomogła jej się ubrać. Jak ona miała…? Clarissa. Taylor wydawało się, że dostrzegła niezauważalny błysk w oczach kobiety, ale ta natychmiast spuściła wzrok.
Błysk czego? Strachu? A może… troski?
Nie, to bez sensu.
Śniadanie
minęło w nerwowej atmosferze. Alec próbował nawiązać jakąś rozmowę, ale Taylor
za każdym razem mu dogryzała. Nie rozumiał, co noc zmieniła w ich relacjach.
Chyba raczej powinna je poprawić?
Milczenie przerwała Elsa.
- Taylor, Alec, za pięć minut idziecie do ekip… Jak chcecie się z kimś pożegnać, to macie chwilę.
Dziewczyna zawahała się, ale nic nie powiedziała. Posłuchała wykładu Elsy, przytuliła awoksę. Wyczuła, że ta chciałaby jej coś powiedzieć, ale nie miała możliwości. Mimo wszystko… Coś było nie tak. Była jakaś czułość w jej gestach, jakiś smutek w oczach. Nie miała czasu na dokładniejsze rozmyślania, bo zza siebie usłyszała szloch.
Pixie.
Milczenie przerwała Elsa.
- Taylor, Alec, za pięć minut idziecie do ekip… Jak chcecie się z kimś pożegnać, to macie chwilę.
Dziewczyna zawahała się, ale nic nie powiedziała. Posłuchała wykładu Elsy, przytuliła awoksę. Wyczuła, że ta chciałaby jej coś powiedzieć, ale nie miała możliwości. Mimo wszystko… Coś było nie tak. Była jakaś czułość w jej gestach, jakiś smutek w oczach. Nie miała czasu na dokładniejsze rozmyślania, bo zza siebie usłyszała szloch.
Pixie.
Nie zdążyła nawet do niej
podejść, kiedy kobieta wzięła ją w ramiona. Taylor poczuła jej duszący zapach
perfum, ciepło skóry. Bała się odsunąć, wiedziała, że już nigdy nie będzie tak bezpieczna…
Pixie zrobiła to za nią.
- Uważaj na siebie, Taylor – wyszeptała, zmuszając dziewczynę, by ta spojrzała jej w oczy. Jej własne były już pełne łez. – Do jasnej cholery, wróć do domu, błagam.
Trybutka zamknęła oczy, usilnie starając się nie rozkleić. Na próżno. Po raz kolejny tego dnia płakała jak małe dziecko.
- Dobrze – wyszeptała, wtulając się ponownie w obfita pierś Kapitolinki. – Dobrze, zrobię co w mojej mocy…
- Ja też – obiecała Pixie nie trudząc się nawet wycieraniem łez. Łkała. – Zrobię wszystko, żeby załatwić ci sponsorów…
- Dziękuję – wyszeptała Taylor; łzy zalewały jej gardło tak, że nie mogła wziąć oddechu. – Dziękuję. Za wszystko…
Kobieta pokręciła głową.
- To ja dziękuję, Taylor…
- Minuta! – krzyknęła Elsa, przedzierając się głosem przez szepczących. – Minuta i wychodzimy.
Pixie po raz kolejny odsunęła od siebie dziewczynę, aby spojrzeć jej w oczy.
Niecierpliwym ruchem ręki wytarła łzę, a potem pełna emocji wyszeptała tylko.
- Obiecaj, że wygrasz te Igrzyska. – Jej wzrok wyrażał tak wielką wiarę, że Taylor zaczęła jeszcze mocniej płakać. – Obiecujesz?
Dziewczyna przełknęła łzy.
- Obiecuję.
Pixie zrobiła to za nią.
- Uważaj na siebie, Taylor – wyszeptała, zmuszając dziewczynę, by ta spojrzała jej w oczy. Jej własne były już pełne łez. – Do jasnej cholery, wróć do domu, błagam.
Trybutka zamknęła oczy, usilnie starając się nie rozkleić. Na próżno. Po raz kolejny tego dnia płakała jak małe dziecko.
- Dobrze – wyszeptała, wtulając się ponownie w obfita pierś Kapitolinki. – Dobrze, zrobię co w mojej mocy…
- Ja też – obiecała Pixie nie trudząc się nawet wycieraniem łez. Łkała. – Zrobię wszystko, żeby załatwić ci sponsorów…
- Dziękuję – wyszeptała Taylor; łzy zalewały jej gardło tak, że nie mogła wziąć oddechu. – Dziękuję. Za wszystko…
Kobieta pokręciła głową.
- To ja dziękuję, Taylor…
- Minuta! – krzyknęła Elsa, przedzierając się głosem przez szepczących. – Minuta i wychodzimy.
Pixie po raz kolejny odsunęła od siebie dziewczynę, aby spojrzeć jej w oczy.
Niecierpliwym ruchem ręki wytarła łzę, a potem pełna emocji wyszeptała tylko.
- Obiecaj, że wygrasz te Igrzyska. – Jej wzrok wyrażał tak wielką wiarę, że Taylor zaczęła jeszcze mocniej płakać. – Obiecujesz?
Dziewczyna przełknęła łzy.
- Obiecuję.
Żadna z nich w
to nie wierzyła.
***
Za pięć minut
wchodzi na arenę.
- Taylor… Taylor, skup się, nie mamy czasu!
Dziewczyna uniosła brwi.
- Venice?! Gdzie się podział Twój głupi akcent, i te…
Pokręcił głową.
- Musisz się skupić. Nie mamy czasu na bzdury.
- Ale…
- Słuchaj mnie. – Zamknął jej w dłoni jakiś przedmiot. Spojrzał jej w oczy, jakby liczył, że zrozumie. – Rzuć nim.
Wytrzeszczyła oczy.
- Ale kiedy?! Venice, wytłumacz mi…
Znów zaprzeczył.
- Nie mamy czasu – powtórzył po raz trzeci. – Theory prosiła, żebym…
- Theory?!
- Pixie. Założę ci go.
- Ale co?
Dopiero wtedy zauważyła na jego dłoni mały, srebrny łańcuszek z pięknym, zdobionym „T” jako przywieszką.
T jak Taylor…
T jak Theory.
Wzięła oddech.
- Venice, o co w tym wszystkim chodzi? Skoro nie jesteś taki, jak myślałam, to dlaczego permanentnie robiłeś ze mnie idiotkę, bo ja tego nie…
- W Kapitolu nie można się wyróżniać, bo inaczej nie będzie najlepiej. Zresztą… Czerwona suknia. Ode mnie.
Nic z tego nie rozumiała.
- Myślałam, że od Clarissy…
- Ona ją tylko przyniosła, ale i tak dużo ryzykowała.
- Dlaczego?
- Dlaczego co?
- Dlaczego tak dla mnie ryzykowała.
Przygryzł wargę najwyraźniej zastanawiając się, czy warto jej o tym mówić.
- To twoja matka, Taylor.
- Moja matka?!
Pokiwał głową.
- Ale jak to, przecież to…
- Nie mamy czasu, Taylor, posłuchaj mnie uważnie. Musisz wygrać te Igrzyska, rozumiesz? – Spojrzał jej w oczy. – Dla Theory. Dla Clarissy… Dla mnie. Obiecujesz?
Po raz kolejny to zrobiła choć wiedziała, że nie dotrzyma słowa.
- Obiecuję.
- Dzieją się dziwne rzeczy, Taylor. Znikają ludzie. Kapitol jest żądny krwi.
- Dlaczego?
Wzruszył ramionami.
- Nie wiem, ale to dziwne. Prezydent Snow…
- Odwiedził mnie wczoraj.
- Co?!
- Przyszedł do mnie, i…
Z hukiem otworzyły się drzwi; do pomieszczenia wmaszerowało dwóch Strażników Pokoju, a z głośników poleciał komunikat:
- Proszę o wejście do kabiny. Zamknięcie jej nastąpi za dziesięć, dziewięć…
Taylor nie zwróciła uwagi.
- Kto jest moim ojcem, Venice?! – spytała go, nie ruszając się z miejsca.
Jego twarz natychmiast się zmieniła; na usta wpłynął sztuczny uśmiech ukazujący nienaturalnie białe zęby, a na miejsce powrócił irytujący akcent.
- Prezydent Snow okazał ci łaskę, dając ci możliwość zdobycia wiecznej chwały, Taylor. Doceń to.
- Venice, ale o czym ty…
- Sześć, pięć…
Strażnicy Pokoju zbliżyli się do tego stopnia, że Taylor weszła do kabiny.
- Mój ojciec, Venice, kto to…
Ale on się tylko uśmiechał.
- Niech los zawsze ci sprzyja, Taylor Cassidy – powiedział sztucznie; w tym samym momencie szklane drzwi się zamknęły, więżąc dziewczynę w tubie.
- Ale Venice…
- Jeden… Zero.
Podest ruszył, zabierając dziewczynę w nieznane. Przypomniała sobie słowa Aleca.
- Taylor… Taylor, skup się, nie mamy czasu!
Dziewczyna uniosła brwi.
- Venice?! Gdzie się podział Twój głupi akcent, i te…
Pokręcił głową.
- Musisz się skupić. Nie mamy czasu na bzdury.
- Ale…
- Słuchaj mnie. – Zamknął jej w dłoni jakiś przedmiot. Spojrzał jej w oczy, jakby liczył, że zrozumie. – Rzuć nim.
Wytrzeszczyła oczy.
- Ale kiedy?! Venice, wytłumacz mi…
Znów zaprzeczył.
- Nie mamy czasu – powtórzył po raz trzeci. – Theory prosiła, żebym…
- Theory?!
- Pixie. Założę ci go.
- Ale co?
Dopiero wtedy zauważyła na jego dłoni mały, srebrny łańcuszek z pięknym, zdobionym „T” jako przywieszką.
T jak Taylor…
T jak Theory.
Wzięła oddech.
- Venice, o co w tym wszystkim chodzi? Skoro nie jesteś taki, jak myślałam, to dlaczego permanentnie robiłeś ze mnie idiotkę, bo ja tego nie…
- W Kapitolu nie można się wyróżniać, bo inaczej nie będzie najlepiej. Zresztą… Czerwona suknia. Ode mnie.
Nic z tego nie rozumiała.
- Myślałam, że od Clarissy…
- Ona ją tylko przyniosła, ale i tak dużo ryzykowała.
- Dlaczego?
- Dlaczego co?
- Dlaczego tak dla mnie ryzykowała.
Przygryzł wargę najwyraźniej zastanawiając się, czy warto jej o tym mówić.
- To twoja matka, Taylor.
- Moja matka?!
Pokiwał głową.
- Ale jak to, przecież to…
- Nie mamy czasu, Taylor, posłuchaj mnie uważnie. Musisz wygrać te Igrzyska, rozumiesz? – Spojrzał jej w oczy. – Dla Theory. Dla Clarissy… Dla mnie. Obiecujesz?
Po raz kolejny to zrobiła choć wiedziała, że nie dotrzyma słowa.
- Obiecuję.
- Dzieją się dziwne rzeczy, Taylor. Znikają ludzie. Kapitol jest żądny krwi.
- Dlaczego?
Wzruszył ramionami.
- Nie wiem, ale to dziwne. Prezydent Snow…
- Odwiedził mnie wczoraj.
- Co?!
- Przyszedł do mnie, i…
Z hukiem otworzyły się drzwi; do pomieszczenia wmaszerowało dwóch Strażników Pokoju, a z głośników poleciał komunikat:
- Proszę o wejście do kabiny. Zamknięcie jej nastąpi za dziesięć, dziewięć…
Taylor nie zwróciła uwagi.
- Kto jest moim ojcem, Venice?! – spytała go, nie ruszając się z miejsca.
Jego twarz natychmiast się zmieniła; na usta wpłynął sztuczny uśmiech ukazujący nienaturalnie białe zęby, a na miejsce powrócił irytujący akcent.
- Prezydent Snow okazał ci łaskę, dając ci możliwość zdobycia wiecznej chwały, Taylor. Doceń to.
- Venice, ale o czym ty…
- Sześć, pięć…
Strażnicy Pokoju zbliżyli się do tego stopnia, że Taylor weszła do kabiny.
- Mój ojciec, Venice, kto to…
Ale on się tylko uśmiechał.
- Niech los zawsze ci sprzyja, Taylor Cassidy – powiedział sztucznie; w tym samym momencie szklane drzwi się zamknęły, więżąc dziewczynę w tubie.
- Ale Venice…
- Jeden… Zero.
Podest ruszył, zabierając dziewczynę w nieznane. Przypomniała sobie słowa Aleca.
Jeszcze wszystko przed nami, Taylor…
Jeszcze
wszystko przed nami.
_________
A teraz uwaga: JEDENAŚCIE STRON WORDA! Powtórzę, bo może ktoś nie zrozumiał. Jedenaście! :O A jak tak sobie pomyślę, że kiedyś miałam problem, żeby napisać dwie…
Rozdziałem 12
kończymy część pierwszą – teraz już tylko arena :) Jesteście ciekawi, co
wymyśliłam? A może macie jakieś pomysły? :D Czekam z niecierpliwością na Wasze
komentarze!
Zachęcam do
przejrzenia zakładki „opis opowiadania” – spooooooro się tam pozmieniało! A tak
poza tym dostałam dwie nowe nominacje do LA, kocham Was, naprawdę!
Jak Wam się podoba
wątek Taylor i Aleca? W sumie nie chciałam zrobić drugiej miłości arenowej, bo
nie o to mi od początku chodziło. Mam inny, bardziej szatański plan który, mam
nadzieję, uda mi się wcielić w życie <3 I poza tym, co myślicie o Venisie? I
Snowie? To był sen, czy może rozmowa była prawdziwa? Czekam na spekulacje :3
Zaczynam
arenę, więc paradoksalnie, z rozdziałami może być gorzej. Ten mi się pisało tak
wspaniale, że nie mogłam przestać (o, i są efekty), ale obawiam się, że wena
może uciec, dlatego TYM BARDZIEJ proszę
Was o komentarze. Wspólnie dotarliśmy do końca części pierwszej, niech to
będzie takie piękne uwieńczenie :) Chociażby zwykłe „przeczytałam” daje tyle
siły, że to aż nienormalne.
Całuję! :*
Przeczytałam... Zakochałam się... Alec i Taylor <3 uwielbiam ich... Mimo iż ani Taylor ani Pixie nie wierzą w wygraną... Ja wierzę ;) Oby weny nie zabrakło i czekam na pierwszą książkę. Pozdrowienia Majka <3
OdpowiedzUsuńwiara to podstawa, więc... może :3 chociaż, obiektywnie patrząc, Taylor nie ma największych szans.
Usuńdziękuję, a o książce na pewno dam Ci znać! jeżeli się pojawi :c
pozdrawiam <3
Umarłam. Ten rozdział był piękny. Przyznam, że po tym jak Taylor usłyszała co Alec mówił przez sen, prawie się popłakałam. Wydawała się być taką twardą i niczym nieprzejmującą się dziewczyną, a tu proszę- chłopak doprowadził ją do płaczu. Co do Snowa- na pewno jej się nie śnił. Hm... moja wyobraźnia podpowiada mi, że może Taylor jest jego wnuczką, albo... -o mój Boże tylko nie to- córką. Nie, takiej opcji nie możemy dopuścić. :(
OdpowiedzUsuńWracają do Aleca- a co jeśli Taylor źle zrozumiała sens wypowiedzenia imienia Natalie? Obstawiam, że chodziło tam o to, żeby Natalie zostawiła Taylor, ale... znając moje szczęście pewnie tak nie jest. :(
No, a Venice... Tak, tym zaskoczyłaś mnie najbardziej. Czyżby kolejna osoba, która ma nadmierne powiązanie z trybutką? Oby tak, im więc tajemnic tym lepiej. ^^
Jak już mówiłam, rozdział wymiata! ;]
Pozdrawiam, weny i zapraszam do mnie: roseeverdeenhungergames.blogspot.com
nie umieraj, Nalio! Jeszcze dwa razy tyle rozdziałów przed Tobą, a ja nie jestem najlepsza w resuscytacji :c
Usuńno niestety - jak to się mówi? nikt nie może nas zranić tak bardzo, jak ludzie, na których nam zależy? to smutne, wiem, ale która kobieta nie płakała kiedyś przez faceta... nawet Taylor to nie ominęło!
no Snow ma pewne powiązanie z Cassidy, ale póki co nie zdradzę jakie :3 nie da się jednak ukryć, iż będzie ono miało wpływ na Igrzyska - czy będzie próbował ochronić dziewczynę, czy wręcz przeciwnie - skazać ją na śmierć?
z Natalie to w ogóle jest ciekawa sprawa - mogę zdradzić, iż ona... sporo zamiesza. niekoniecznie czystymi zagrywkami ;)
Venice to póki co mój chyba największy as w rękawie :3 jeszcze nie wiem, kiedy go wyciągnę, ale obawiam się, iż długo się nie będę potrafiła powstrzymać :<
pozdrawiaaaam! <3
To było piękne! <3 DZIEWCZYNO JESTEŚ ODKRYCIEM BLOGGERA! Tak strasznie zakochałam się w tym opowiadaniu, że nie mogę! Normalnie...
OdpowiedzUsuńSkoro Clarissa jest jej matką to kim jest Pixie? o.O
Mam pewne domysły... Wyjdzie w praniu hahha xd
ALEC I TAYLOR <3 <3 <3 KOCHAM <3
Uśmiałam się nieco jak czytałam ich dialog. :D
Okay idę spać.
Dobranoc <3
OJEJU DZIĘKUJĘ <3! nawet sobie nie wyobrażasz, jak miło to słyszeć (czytać?) c:
Usuńz Pixie to jest w ogóle ciekawa sprawa - którą mam nadzieję, nawiasem mówiąc, niedługo rozwiązać. pewnie i tak będę zmuszona to zrobić, coby w końcu się ktoś nie domyślił :D
cieszę się, że udało mi się Ciebie rozbawić :>
pozdrawiam, i... kolorowych snów! :D
Cudeńko :-D
OdpowiedzUsuńAfff.... Tak romantycznie było!
Taylor i Alec ♥♡♥
Alec i Taylor ♥♡♥
Prezydent Snow to taka zjawa jak Batman. Pojawia się z cienia i z tym cienirm wspópracuje....
XD
Ale no..... Jak dla mnie Tay źle zrozumiała chłopaka. Ciekawe jak ich losy na arenie się potoczą.
Clarissa ma jaja! Nie bała się pomóc córce mimo strasznych konsekwencji.
No i Taylor już wie, że to jej matka!
Venice nagle zaczął wydawać się spoko gościem!
Mam podejrzenia kto jest jej ojcem...
Narazie zachowam dla siebie.
Pixie ♥♡♥ Takie słodkie pożegnanie u jeszcze trn naszyjnik!
Naprawdę JEDENAŚCIE stron worda?!
Mój rekord to osiem XD
Loffki
dziękuję! ♥♡♥
Usuńale to prawda, jak czytałam Igrzyska także odniosłam takie wrażenie - pojawiał się i znikał, co paradoksalnie czyniło go jeszcze bardziej niebezpiecznym. od razu widać ciemną stronę mocy!
czego matka nie zrobiłaby dla swojego dziecka :) a Venice, hm. przez chwilę miał okazję do wyrażenia prawdziwych emocji, czego na codzień w Kapitolu robić nie mógł - w końcu to groziło śmiercią.
no naprawdę, jedenaście! właściwie co rozdział to dłuższy, boję się epilogu :DD
pozdrawiaaaam! <3
Czekaj, czekaj. ..
UsuńJakiego epilogu?!XD
Nie ogarniam...
chodziło o to, że skoro każdy kolejny rozdział jest dłuższy od poprzedniego, a jesteśmy pewnie około w połowie, to epilog wyjdzie ze 30 stron :D
Usuńpewnie będę musiała go podzielić :<
Trzymam kciuki za tą trzydziestkę :-D
Usuńoj, to by było już niepokojące :D ale dziękuję!
UsuńZ góry ostrzegam, że to będzie jeden z najbardziej chaotycznych komentów jakie mi przyszło w życiu napisać.
OdpowiedzUsuńO CHRYSTUSIE CO TO BYŁ ZA ROZDZIAŁ KOBIETO PRZEZ CAŁY CZAS WYDAWAŁAM Z SIEBIE NA PRZEMIAN ODGŁOSY ZDYCHAJĄCEGO WALENIA ALBO SKRZECZĄCEGO PTERODAKTYLA! Zabiłaś mnie tym. W ogóle, znowu się poryczałam, bo Pixie ryczała. No i Alec i Taylor, o matko kochana, co to miało być. Za co. Za co. ZA CO, KUŹWA.
Dobra, skupienie. Skupienie. Venice mnie rozwalił po prostu, za przeproszeniem powiem, że rozjebał mnie na cząstki elementarne. CO. TO. MIAŁO. BYĆ. Gościu, co to miało być. Ja cię tu zapamiętałam jako faceta od akcji z narkotykami i mąką, no. A ty mi tu wyskakujesz jako pośrednik i bohater?
Ogólnie to mam taką zajawkę, że o jesu. Pierwszy raz w życiu czytałam rozdział z takim przejęciem (no, dobra, przynajmniej od czasów mojego pierwszego czytania oryginału THG). Tak więc... masz plusa na całą pieprzoną stronę.
Jesteś mistrzynią. Idę zrobić Ci ołtarzyk. Pieprzony ołtarzyk. I będę Cię czcić. Tak. To jest dobry plan. Też chcę tak pisać. TEŻ. CHCĘ. TAK. PISAĆ.
BTW. Elsa wróciła! Ja tam się już o nią martwić zaczynałam, w ogóle o niej ani widu ani słychu przez kilka rozdziałów. Teraz przez najbliższy okres będę próbowała ogarnąć kto jest ojcem Taylor. Zabijesz mnie czekaniem. A SNOW O MATKO. Ten to ja mówię, Big Brother jakiś, on o wszystkim wie, jest wszędzie ale nikt go nie zauważa kurdelele.
Naszyjnik, shuriken, wszystko, co to ma kurde być. Ja się tak nie bawię.
Widzisz, pierdyknęłam Ci takim komentarzem, że się boję, czy mnie za to nie zjesz. No ale dobra, chaotyczny w cholerę i bez sensu, ale coś może z niego jednak zrozumiesz xD Jestem po prostu w takim stanie, że nie potrafię myśleć racjonalnie ;__;
xoxo, Loks.
~lilybird-everdeen.blogspot.com
hahahaahha :D no, to widzę, że udało mi się wzbudzić emocje!
Usuńco ja Was dzisiaj tak zabijam, prowadzenie bloga staje się niebezpieczne :o w ogóle to ja też ryczałam, nie jesteś sama, o!
każdy ma w sobie coś z bohatera, nawet Venice! (no, może oprócz Natalie - Natalie to nasz wróg publiczny numer jeden).
jejku, jak dzisiaj mnie budujecie! dowiaduję się, że czytałaś z przejęciem, co jest absolutnie wspaniałym komplementem, a na dodatek będę miała pierwszy ołtarzyk! już nie mogę się doczekać, ha :3
nie zabiję, skoro już to zrobiłam :< tym bardziej, że pewne niedługo albo sama Wam to zdradzę, albo pozwolę się domyślić :3 mam już tyle innych tajemnic, którymi muszę Was zainteresować!
całkowicie rozumiem, i komentarz, i chaos - ale ludzi nie jadam (chyba, że byłabyś z czekolady - obawiam się, iż wtedy rozważyłabym tę opcję).
xoxoxoxoxoxoxoxoxoxoxxoxxoxo! <3
(ukradłam Ci to xoxo ostatnio, podstępna ze mnie bestia :<)
Nie ma to jak zdezorientować i wstrząsnąć trybutem tuż przed wejściem na arenę <3 Taylor właśnie idzie na walkę na śmierć i życie i nagle dowiaduje się, że awoksa jest jej matką. Wielka szkoda, że nawet nie miała okazji się z nią jakoś pożegnać... . I - o zgrozo! - teraz nie wie, kto jest jej ojcem. Nosz po prostu! Te emocje. Mam nadzieję, że to nie zdekoncentruje Taylor. Jakoś sobie nie wyobrażam, że część pt. Arena skończy się na jednym rozdziale, bo tak jakoś wyjdzie, że główna bohaterka zginie przez to, że zamiast skupiać się na tym, by przeżyć, myśli o swojej rodzinie xD
OdpowiedzUsuńScena nad jeziorem mnie totalnie rozbroiła :) Było w niej coś tak bardzo... magicznego, pięknego, symbolicznego. Szkoda tylko, że skończyło się to w sypialni Alec'a (jakkolwiek to brzmi) i teraz ich stosunki znowu są tak ponure... :( Ale oj tam, jeszcze się okaże, że to wszystko Taylor źle zinterpretowała i będzie między nimi więcej takich scen jak ta nad jeziorem :)
Weny co do tej areny (ach, ten błąd rymowy <3).
Serdecznie pozdrawiam :)
no, tu się z Tobą zgadzam - Venice z jednej strony nie postąpił najracjonalniej, ale obiecuję, iż w następnym rozdziale przedstawię jego punkt widzenia tej sprawy - może wtedy coś się rozjaśni :)
UsuńTaylor ma teraz tyle rzeczy do dekoncentracji, iż te kilka nowinek w jedną czy w drugą... nie no, żartuję :D ale zwróć uwagę, że i bez tego miałaby o czym rozmyślać - Alec, ostatnia noc, Natalie, pożegnanie z Pixie, Snow... no najłatwiejszy orzech do zgryzienia to to zdecydowanie nie jest.
hahaha, zakończenie sceny w sypialni Aleca brzmi po prostu fantastycznie, i... jednoznacznie :D ale masz rację, że wszystko, co działo się pomiędzy nimi tamtego dnia zmieniło ich stosunki - jedyny minus jest taki, że finalnie na jeszcze gorsze :c
pozdrawiam również! <3
O. Mój. Boże.
OdpowiedzUsuńCudeńko.
Rozmowa Aleca i Taylor... no po prostu miodzio. Pewnie przez kilka dni mi będzie siedziała w głowie.
Nie mam pojęcia jaką rolę w tym wszystkim pełni Venice, ale pewnie jakąś ważną.
Myślę, że Snow jej się nie przyśnił, chociaż to było takie hm... zamglone.
Trochę, no dobra bardzo, to niemądre mówić Taylor o jej matce tuż przed wyjściem na arenę. Mam nadzieję, że mimo to skoncentruje się na tym żeby wygrać.
"Kiedy była w już w drzwiach, usłyszała jego cichy głos." - taki mały błąd - przed "już" nie powinno być "w".
Nie mogę się doczekać areny, więc pisz jak najszybciej się da.
Piękna muzyka przed rozdziałem. Uwielbiam słuchać fortepianu (jakkolwiek to nie brzmi) :D
I proszę cię zostaw już ten szablon, on jest taki śliczny i tak bardzo mi pasuje do tego opowiadania. :)
Życzę mnóstwo weny.
Ściskam mocno.
pat-czyli-ognistowosa.blogspot.com
dziękuję <3 mi, przyznaję bez bicia, także utkwiła - ciągle wracam do niej myślami rozważając, czy zawarłam w niej wszystko, co chciałam. i póki co jeszcze tak jest!
Usuńhm, jak wspominałam gdzieś wyżej - Venice dopiero zaczyna być w to wszystko zamieszany. w następnym rozdziale pewnie dopiero uda mi się przedstawić paradoksalnie nie to, jak jest - a jak będzie , bo w tym przypadku jest to kolosalna różnica :D on, potocznie mówiąc, nam dopiero rozkwitnie. poza tym postaram się pokazać jego punkt widzenia, jeżeli chodzi o informacje przekazane Taylor - a, póki co zaufaj mi na słowo, w jego mniemaniu powiedzenie jej o tych wszystkich sprawach było jedynym właściwym rozwiązaniem.
dziękuję za korektę! tyle razy czytałam, a i tak umknęło :<
do mnie ta muzyka także trafia - w sumie nie jestem fanką muzyki klasycznej, ale pisałam ją przy tworzeniu tego rozdziału i jej nastrój chyba dość widocznie mi się udzielił.
a szablon, cóż! póki co nic nie zmieniam (i tak mi się skończyła próbna wersja fotoszopa :<), ale słyszałam, że się rozjeżdża, a poza tym liczę, iż w końcu otrzymam moje złożone w styczniu zamówienie :D
dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam! <3
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale tu także wytłumaczę się brakiem czasu. Ale już jestem i piszę, co o tym wszystkim myślę.
OdpowiedzUsuńTaylor to ma teraz zamieszanie w głowie. Wie, kto jest jej matką, ale nie wie, kto ojcem. Żeby te myśli nie doprowadziły do tego, że już na starcie zostanie zraniona i będzie walczyć o przetrwanie ze zdwojoną siłą - to by było masakryczne. I ten Alec... Hmm... Trochę go lubię, ale przeważa to, iż na początku do mnie nie przemawiał. Może jak go naprawdę lepiej poznam to odbierze Laur Uznania? Nie wiem.
Snow. Jak ja tego typa nie znoszę. Gdy tylko gdzieś czytam o nim to od razu wyobrażam sobie zapach róż oraz krwi (sól i rdza). Nienawidzę tego. Kiedyś uwielbiałam róże, ale teraz nie mogę na nie patrzeć. Okropnie. :C
Sen czy jawa. Imaginacja czy Rzeczywistość. To również pozostaje zagadką.
Jedenaście stron Worda? Gratuluję! Ja ostatnio się rozpisałam na siedem stron, więc do tylu mi wiele brakuje. Może teraz przy rozdziale specjalnym się rozpiszę? Marzenia ściętej głowy...
No cóż... takie sceny opisuje się najlepiej, gorzej z tymi, co mają sobie wielką jatkę. Ja jednak wierzę, że dasz sobie radę - masz głowę pełną pomysłów. WIERZĘ! :)
No to życzę weny i czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam! :)
no nie wiem, ewentualnie Ci jestem w stanie wybaczyć :D chociaż to wiesz, dopiero po stu godzinach przemyśleń i wewnętrznego rozdarcia!
Usuńmimo wszystko uważam, że te informacje mogą jej dać większą motywację - gdyby mnie tak życzliwie potraktowano, pewnie chciałabym tym bardziej wrócić, aby poznać odpowiedzi na wszystkie (niewątpliwie nurtujące) pytania.
o, jesteś chyba pierwszą osobą, która nie lubi Aleca - i nareszcie :D to znaczy sama go uwielbiam i tak dalej, ale gdyby bohaterowie budzili wyłącznie pozytywne uczucia to coś byłoby z nimi nie tak ;3 w końcu teoretycznie są tylko ludźmi, prawda?
Twoje odczucia co do Snowa podzielam całkowicie - mi także kojarzy się on z zapachem róż i kaszlem krwią. nie powiem, żebym od tego czasu znienawidziła te piękne kwiaty, ale do czerwonych mam awersję! tak jakoś.
marzenia mojej głowy, o. życzę Ci nawet 21983179837 stron specjalnego C:
dziękuję bardzo :') podobno wiara jest ponad wszystkim.
pozdrawiam! <3
Piękny rozdział zresztą jak każdy. Myślałam, że Alec bedzię śnił o Cassidy a on o tej Natalie! Ciekawe co się za tym kryje? Czekam na następny rozdział z niecierpliwieniem. Pięknie piszesz zazdroszczę ci jak nic !! :D
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam na mojego bloga http://normalnaczynienormalna.blogspot.com/
dziękuję :) Alec śnił o Taylor, ale obawiam się, że niekoniecznie w taki sposób, jak ona by sobie życzyła. życie bywa brutalne :C
UsuńPiękny blog ;) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pisz, pisz jak najszybciej ;P
OdpowiedzUsuńPs. Jeśli będziesz miał chwilkę to zapraszam na kolejny rozdział : http://43glodoweigrzyska.blogspot.com/2014/03/rozdzia-2-pozegnania.html
hm, wiele czytać nie trzeba, coby zauważyć, iż jestem kobietą.
Usuń*miała :<
"Przeczytałam."
OdpowiedzUsuńNie, nie ograniczę się do tego. Nie ja. Ja muszę wyrazić swą opinię, na co najmniej jedenaście stron Worda, żeby Ci dorównać! I pochwalę się, bo wiedziałam, że Clarissa jest matką Taylor, a co. I knew it! I knew iiiiit!
*taniec szczęścia*
Czuję się taka mądra, bystra, spostrzegawcza i chciałabym podziękować mamie, ta-
*cios rzeczywistości*
Ouch. Clarissa - Siódemka, Taylor - Dziewiątka, ojciec - nieznany. What's going on? Czyżby ojcem mógł być Venice? Albo jeden ze sponsorów? A co jeśli...
NIE. Nienienienie, mózgu przestań. Krwawię wewnętrznie. #takbardzomasochizm.
A propos masochizmu: czemu, Alecu, och czemu nie mogłeś śnić o Taylor? Czuję, że on coś knuje, ale czuję też, że po drodze przypadkiem zakochał się w Tay. Ale czy w takim razie wtedy nie mówiłby o niej, zamiast wypowiadać imię jakiejś Natalie? Oby to wszystko było jednym wielkim nieporozumieniem. Ostrzegałaś, że Alec będzie potworem, ale ja nie chcę w to wierzyć, po prostu nie! Bo widzisz, Taylor x Alec to moje opkowe OTP. Pragnę, by żyli długo i szczęśliwie, bo są słodcy i fokle cud, miód, orzeszki. Nie niszcz tego ;_;
A ta scena z jeziorem! Jejuniu, to było takie piękne. Autentycznie brak mi słów. Nawet nie wiem jak wyrazić fantastyczność tego fragmentu, bo sięga poza wszelką skalę.
I wiesz, co zauważyłam? Ten komentarz konstruuję bardzo dziwnie, i pewnie równie dziwnie Ci się go czyta. Takie skrajne spadki w dziwactwo-internety-głupi mózg i skoki w kultura-spokój-milord Hanae. Po prostu nie potrafię się równo i składnie wypowiedzieć. Chyba muszę przestać komentować na świeżo po przeczytaniu, bo nic dobrego z tego nie wychodzi. Jak mam się skoncentrować, gdy mam w głowie pełno uczuć i teorii? No nie umiem, widzisz ._.
Także wybacz brak... Wszystkiego. W sumie pełno tu dziur i braków. Ale co tam. Rozdział mi się podobał, niesamowicie podobał. Tak bardzo, że aż wytrącił mnie z logicznego rozumowania.
Uwagi pod koniec, które chciałam napisać kiedyśtam wcześniej, a zapomniałam:
- mogłabyś, jeśli to nie problem, ustawić troszkę inaczej parametry (tak to się zwie?) paska bocznego? Niestety na moim komputerze menu najeżdża na tekst i odrobinkę ciężko się czyta.
- uwielbiam dodatki między dialogami jak "oho"! Ciągle zapominam Ci o tym napisać.
- Hanae Mori oficjalnie kończy karierę Sherlocka, ze strachu, że okaże się zbyt głupia. Nie, to wcale nie tak, że po jednym sukcesie (wiedziałam, że Clarissa jest jej matką!) spoczywam sobie na laurach i zmykam. Ani trochę.
- I ten... Zapomniałam ._. Coś jeszcze tu chciałam umieścić, a nie wiem co. Skleroza w tak młodym wieku...
Okej, więc jeszcze tylko gratuluję tych jedenastu stron, coraz szybszego wrzucania rozdziałów, zakończenia części pierwszej i akcji "właściwej" - areny!
Ściskam ♥
Hanae JużnieSherlock Mori.
Sherlocku mój! wybacz, że tak późno, ale komputer mi się zrestartował jak Ci odpisywałam za pierwszym razem, a za drugim całkiem przemyślanie kliknęłam "podgląd" zamiast "publikuj" i odświeżyłam stronę. w związku z powyższym musiałam wziąć duuuużo wdechów, by się ostatecznie uspokoić i wreszcie Ci odpisać :3
Usuńoj no Hanae, nie myślałaś chyba, że wszystko się wyjaśni? musiałam Was potrzymać w niepewności, inaczej nie nazywałabym się xdemonicole (no dobra, nie nazywam się tak, ale cicho :>). poza tym, masz rację - ojcem całkiem teoretycznie mógłby być i Venice, i sponsor, i ktoś zupełnie inny. nie wiem, czy wiesz, kogo mam na myśli! 3:)
o, zobacz, znów masz rację! chyba nie powinnaś rezygnować z roli Sherlocka. Alec kompletnie nie planował takiego rozwoju sytuacji z Taylor - a tym bardziej jej zakończenia. a poza tym, wypraszam sobie, to nie jest JAKAŚ Natalie. to jest Natalie, przywódczyni Zawodowców, Natalie, która dostała w udo nożem, i Natalie, która bardzo chce się zemścić... robiąc coś więcej, niż zabijając. Natalie, która niedługo stanie się Wrogiem Publicznym Nr 1 na blogu 73-hunger.
a Alec nie będzie potworem! no, wyjdzie z niego bestia, ale może nie w tym sensie. w ogóle to wszystko zrobi się takie... bardzo mocno zagmatwane, czyli coś, co kocham, o! i Ty lepiej tez pokochaj, bo inaczej może być słabiutko ;c
widzisz, może to faktycznie znak, że powinnam pisać romanse? myślę nad tym całym sercem, ale nie wiem w sumie, czy się nadaję ♥ w każdym razie za x lat na bank napiszę romans, w którym złamię czytelnikom serca!
no ale najfajniejsze są takie spontaniczne komentarze, jeszcze na świeżo. bo potem człowiek zapomina i w ogóle jest lipa :D
ale co najeżdża Ci na co, Hanae? kolumna boczna na tekst bloga? :<
a poza tym, jak Ci dziś udowodniłam, Sherlockowanie Ci idzie coraz lepiej, więc może nie warto tego rzucać? :c
pozdraaaaaaawiaaaaam! <33
coś czuję, że on śnił o Taylor. Powiedział 'Natalie" bo ją błagał o litość wobec Taylor. Tak mi się wydaje.
UsuńNie jestem tak świetnym Sherlockiem jak Hanae xd
Och, dziękuję, dziękuję, chyba się rumienię c:
UsuńWoW :D Świetne <3
OdpowiedzUsuńAaaaleeccc <3 Lubię go :D I by nie przeszkadzał mi wątek miłosny arenowy :)
Ale dałaś jej wrażeń przed samą areną... Dowiedziała się kto jest jej matką, dostała naszyjnik.. nieźle :D
Zżera mnie ciekawość, kto jest jej ojcem :D
I pięknie wymyśliłaś tą ich ostatnią noc.. i nie lubię Natalie :P
Pozdrawiam i życzę weny :3
Nie mogę się doczekać nexta :) :D
dziękuję! :))
Usuńno wiem, mi też by nie przeszkadzał :D i coraz bardziej go rozważam! obawiam się, iż wypadnie on jednak nie do końca w takiej wersji, jakiej byście ode mnie oczekiwali... i której byście się spodziewali :3
myślę, że samą Taylor także to zżera; to, i jeszcze 1276813 wrażeń, których życzliwie dostarczyli jej Alec, Venice i Pixie.
o, ja tez nie lubię Natalie. i w związku z tym pewnie będzie jeszcze wiele sytuacji, w których będziesz mogła ją znielubić jeszcze bardziej :DD
pozdraaaaawiam i dziękuję! :*
Dziewczyno! Ja potrzebuję następnego rozdziału! Proszę! Dlaczego jak tak bardzo lubię Aleca (i znowu: nie wiem jak odmieniać jego imię XD)? Przywiązałam się do niego XD aż się boję, że zrobisz coś, że go znienawidzę XD mam już dużo takich postaci xD
OdpowiedzUsuńWspaniale fenomenalny rozdział ;3 gratuluję aż 11 stron rozdziału :)
Weny :)
dobrze odmieniasz, nie przejmuj się! nie dam Ci go znienawidzić, to na pewno :< aż o taki brak serca mnie nie podejrzewaj! :D
Usuńdziękuję Ci bardzo :') jejku, nawet nie wiesz, ile takie słowa dla mnie znaczą!
pozdrawiaaam <3
To był chyba najlepszy rozdział ze wszystkich. Wyjątkowy, tajemniczy, niezwykły...Tylko końcówka tak strasznie szybko się potoczyła ;) Ale naprawdę, miałam wrażenie, że czytam książkę zawodowej pisarki...Wątek Aleca i Taylor śliczny - że tak powiem - ale jakoś nie widzę ich razem, szczerze mówiąc.xD Co do Snow'a...moim zdaniem to była prawdziwa rozmowa... Och, a teraz będzie arena! Już nie mogę się doczekać! ^^ Pozdrawiam i życzę weny!!! :***
OdpowiedzUsuńoooo, dziękuję :3 ciesze się, że tak uważasz, bo po pierwsze: podzielam to zdanie, a po drugie: wskazuje, że w jakiś tam drobny sposób się rozwijam i te godziny spędzone nad pisaniem nie idą na marne!
Usuńojejku! do zawodowej pisarki to mi jeszcze baaaaardzo daleko, ale może kiedyś gdzieś jakoś ;') a końcówka musiała być szybka - w tym momencie nie było ani chwili do stracenia.
może jeszcze zobaczysz - tak jak wspominałam, szykuje się romans. ale niekoniecznie między tymi dwojgiem, i niekoniecznie na arenie :DD
Snow był pewną zapowiedzią zmian - i to nie tylko Igrzysk, które niewątpliwie przewrócą światopogląd dziewczyny. Snow był zapowiedzią zmian, które zajdą w niej samej.
pozdrawiam i dziękuję bardzo! :*
O nie. Nie, nie, nie. Właśnie się zorientowałam, że druga część nosi tytuł "Po prostu zamknij oczy". Ostatni rozdział tej części skończył się tytułem 1 cz., więc...2 część skończy się czyjąś śmiercią! Według opisu blog ma mieć ok. 30 rozdziałów (więcej, więcej, chcemy więcej) to w sumie jesteśmy prawie w połowie. Czyli... Taylor może umrzeć, a ' Po prostu zakmnij oczy' to będzie ostatnie co usłyszy przed śmiercią! Nie, dobra, koniec schiz, nie zrobisz nam tego, nie zamieniaj się w tych pisarzy, co zabijają każdego ulubionego bohatera, proszę Cię. Taki trochę nieogarnięty komentarz, ale nadal jestem w szoku po moim odkryciu.xD
OdpowiedzUsuńo, dostrzegłaś moją perfekcjonistyczna naturę! chciałam, żeby to wszystko było trochę zamkniętym kręgiem - aby były jakieś powiązania, które dopiero z pewnego punktu widzenia stają się logiczne. żeby za każdym razem można było odkrywać coś nowego! jak chociażby to, że u Collins pierwsze litery nazwisk Katniss, Peety, Haymitcha i Effie tworzą nazwę "team".
Usuńwięc tak, dlatego część pierwsza kończy się właściwie swoim tytułem, i tak, druga część skończy się tak także :D ale nic więcej nie powiem, już mam buzię na kłódkę!
przyznaję bez bicia - jestem beznadziejna w planowaniu i nie mam zielonego pojęcia, ile rozdziałów może mieć ten blog. jak akcja mi się ładnie potoczy, to może być i sto :D
są Igrzyska, ktoś musi zginąć :< tego żadna z nas nie przeskoczy.
+ naprawdę wielką radość sprawiłaś mi swoją spostrzegawczością :3 pozdrawiam serdecznie!
Wow. Naprawdę. Nie spotkałam się jeszcze z osobą, którama tak niebanalne pomwysły. Ukazujesz całą problematykę areny, nie ograniczasz się do jednego wątku! Cudownie! Aleca kocham, jak już wspominałam nie raz, więc ten rozdział był dla mnie wyjątkowo miły ;3 A Snow? Przyszło mi do głowy, że może być rodziną Taylor, nie wiem czy trafnie xd
OdpowiedzUsuńOkaże się. Pozdrawiam i zazdroszczę talentu ;)
*sorki za krótki komentarz, ale nie umiem pisać na tablecie*
jejku, dziękuję! masz rację, nie ograniczam się - bo i takie miałam na początku założenie :3 właściwie nie chciałam opisywać po prostu Igrzysk Śmierci - takich blogów jest wiele, a ja miałam może trochę inny pomysł na to wszystko.
Usuńha, no nie powiem Ci, czy trafnie, ale jakiś związek ze sobą mają na pewno. a poza tym dziękuuuuuję Ci bardzo! :*
pozdrawiam :3
Czadooowe!
OdpowiedzUsuńMasz talent. Nigdy tak się nie uśmiałam jak przy ten bajce xD Podziwiam twój styl.
Polubiłam główną bohaterkę, ale moje serce zabrał Alec. Przeczytałam całe opowiadanie kilka razy i muszę ci powiedzieć, że dalej nie wiem kim jest dla Taylor Pixie... serio! Najpierw myślałam, ze matką, ale nią jest Cassidy, czy jakoś tak. A ojciec? No nie mów, że to Snow. A jeśli tak? WOW!
Czekam na arenę i niech los zawsze sprzyja Alecowi! -Wybacz, ale on jest suuuper <3<3
Pozdrawiam i życzę weny :**
P.S
http://anielskie-biuro-i-one.blogspot.com - wpadnij jakbyś miała czas.
Alec kradnie wszystkie serca, chyba niedługo przemianuję głównego bohatera :DD a tak poważniej mówiąc ja tam się cieszę, że nie rozumiesz - dopóki istnieje tajemnica, istnieje ciekawość!
Usuńa Snow? ha, no związek z Taylor ma niewątpliwie. ale jaki nie zamierzam zdradzać przez najbliższe 12876312863 rozdziałów :DD
pozdrawiam :*
ten rozdział był po prostu cudny, to że piszesz wspaniale, pokazałaś już w poprzednich rozdziałach, ale ten to już jest perfekcja :3
OdpowiedzUsuńTaylor i Alec jak długo czekałam, aż coś miedzy nimi zajdzie.
Uważam, że Taylor źle zrozumiała sen Aleca, jestem przekonana, że on nie kocha Natalie, tylko prosił ją aby nic nie robiła Taylor, która za pewne chciała ją zabić.
Moja dedukcja wydedukowała, że Snow jest jej ojcem, gdy to przemyślałam, to stwierdziłam; Czy on nie jest za stary na jej ojca ? No nic. I tak jestem pewna, że jakaś tam więź krwi, między nimi jest dziadek, wujek czy nawet pies, ale jest :P
No i oczywiście Taylor nie przyśnił się Snow, co to to nie, nikt nie wciśnie mi takiego kitu :P
Już nie mogę się doczekać wyglądu areny, ciekawe, co takiego wymyśliłaś :P
Pozdrawiam i życzę weny :*
dziękuję Ci bardzo! <3
Usuńhm, niewątpliwie obie miały swój udział w jego śnie - kwestia taka, która pozytywny. a poza tym masz rację: między Taylor a Snowem jest pewna więź, tylko póki co nie zdradzę, jaka :D
dzięęękuję bardzo, pozdrawiam :*
Twój blog jest piękny! Wyróżnia się między innymi blogami "igrzyskowymi", ma więcej wątków nadających tajemniczości. Pisz dalej!
OdpowiedzUsuńMam jeszcze jedno pytanie: szablon na wersji komputerowej nachodzi na tekst. Mogłabyś to zmienić lub wybrać inny szablon?
Weny!,
May
dziękuję! <3
Usuńszablon zmieniony, mam nadzieję, że tym razem będzie Ci się czytało lepiej :*
pozdraaaawiaaam!
Jest mi wstyd! Zaprosiłaś mnie na swojego bloga, więc jestem. :) Przeczytałam, minął tydzień, a dopiero teraz podejmuje się skomentowania! Wstyd to za mało powiedziane!
OdpowiedzUsuńAle cóż, trudno, taka mła natura. :D Och, nie umiem, nie umiem opisać tego, co czuję, po tym jak przeczytałam ten rozdział! Zaraz idę czytać dalej! :D
Mam pytanie, czy pomiędzy Alec'em i Taylor, coś się wydarzy? Jakieś gorące uczucie, czy coś? Jestem strasznie ciekawa.
Myślę, że była to rozmowa prawdziwa...
Buziaki, Panna W.
Ps Serdecznie zapraszam do mnie!
http://igrzyska-smierci-story.blogspot.com
nie musi Ci być wstyd, nie przesadzaj :3 cieszę się, że w ogóle się podjęłaś!
UsuńAleca i Taylor mam rozplanowanych w minimalnych szczegółach, więc o ile uda mi się ich dotrzymać... będzie się działo! i to duużo, tylko mogę obiecać.
pozdrawiam serdecznie :)
Tak, to ja, Twoja ulubiona Mystery! Przyszłam by zabrać Ci kilka minut życia na przeczytanie tego komentarza, a potem następne kilka na odpowiedzenie na niego (no chyba, że nie odpowiesz, ale wtedy się obrażę).
OdpowiedzUsuńEkhem. Teraz kilka słów o rozdziale. Tym i poprzednim.
Pixie, jak ja jej współczuję! Ale był Robert. Jest Robert jest impreza, więc me serduszko się cieszy. :') Moim Robertem, który zawsze mi pomoże w trudnych sytuacjach, pocieszy, jest czekolada. Chyba napiszę jakiegoś bloga z parringiem Mystery&Czekolada. xDD
Jejku, jestem Twoją fanką! Sposób w jaki opisałaś reakcję Pixie na wywiad był mistrzowski! A tak w ogóle - Taylor mówiła prawdę o tym, że Theory jest dla niej jak matka, czy zrobiła to pod publikę? Bo mam chwilowe (trwa już kilka lat, ale ciiii) zaćmienie mózgu i tego nie ogarnęłam. :D I tak trochę nie w temacie dodam, że imię Taylor ciągle kojarzy mi się z Taylor z High School Musical :D
A ten rozdział to miód, cud, malina, orzeszki, czekoladka i cukiereczki *.* O dziwo bardziej spodobał mi się fragment z Venicem niż z Taylor i Aleciem (bardzo niepoprawna odmiana, ale nie mam pojęcia jak jest prawidłowo :D ) To zdziwienie panienki Cassidy i nowa twarz Venica było bombowe. Ale ponad wszystko wysuwam rozmowę Taylor ze Snowem ♥ Snow, moja ukochana postać ♥♥♥ Być może napisałaś to w odpowiedzi do któregoś z komentarza, ale za dużo ich i nie chce mi się czytać, więc sama też to napiszę. Jestem na 99% pewna, że Snow jej się nie przyśnił.:3
Ach, to przeKOMARzanie się było cudowne!
Nie mam żadnych zastrzeżeń. :)))))))
Pozdrawiam!
o, moja ulubiona Mystery! witaj :3 e tam, nie rozpatruj tego w kategorii zabrania kilku minut życia - raczej w kontekście wprawienia mnie w ekstazę i ubarwienia mojej nudnej egzystencji :D
Usuńczekolada jest i moją miłością życiową, choć osobiście wolałabym ja kochać nieszczęśliwie - to znaczy, hm, zostaje przy mnie na duuuużo dłużej niż bym sobie tego życzyła w postaci zbędnych kilogramów. jak to mówią? bez cierpienia nie ma miłości?
chyba tak nie mówią. chyba właśnie to wymyśliłam :<
Taylor mówiła prawdę :) jako osoba, która w zasadzie nigdy nie zaznała miłości, łatwiej się przywiązuje do ludzi, łatwiej im ufa. Theory była dla niej taką namiastką upragnionej matki, matki na którą Taylor czekała co dnia... a która nigdy nie przyszła.
nie pomyślałam o takim skojarzeniu - gorzej, że mi się zaczęła kojarzyć z Taylorem Lautnerem :DD
dziękuję! ha, czyżby ktoś nie lubił lepkich romansideł, woląc od nich konkretną akcję? cóż, na arenie będzie i to i to - więc trzymam kciuki, że będziesz usatysfakcjonowana :3
ja też lubiłam Snowa, to znaczy polubiłam go, kiedy "poznałam" Coin. zmieniłam wtedy swój obiekt skomasowanej nienawiści, ot co. nie powiedziałam nigdzie, możesz być spokojna. ale Tobie też nie powiem! bo ze Snowem to w ogóle była starannie zaplanowana akcja, którą mam nadzieję niedługo rozwiązać :3
dziękuję! i pozdraaaaawiam bardzo serdecznie :)
A ja tu czatuję i sprawdzam co chwilę, czy odpowiedziałaś na komentarz, przerywając uczenie się o niezwykle interesującej strefie klimatycznej jaką jest tajga :D
UsuńI co ja widzę? Nowy szablon! Jest cudowny, chyba jak na razie najlepszy :3 Taki... pomysłowy. I kółeczka w menu! ♥
Już nie czuję się samotna w uwielbianiu Snowa :')
oo, dziękuję <3 nad kółeczkami siedziałam, cholera, nie wiadomo ile żeby ogarnąć jak to się robi w ogóle :< ale to jest chyba jeden z najprostszych nagłówków jakie zrobiłam - i dobrze. nie da się ukryć, iż photoshop nie jest moją najmocniejszą stroną :D
Usuńno przestań, Mystery! tajga jest moją ulubioną strefą klimatyczną, nie wiem co Ci się nie podoba :<
*i tu się robi trochę niebezpiecznie, bo zaczynam spamować*
UsuńNo niby prosty nagłówek, ale jaki ładny! Zazwyczaj takie zwykłe, nienapaćkane nagłówki są najładniejsze :3
Photoshop nie jest najmocniejszą stroną, hę? Ktoś tu chyba jest przesadnie skromny. ;D
Nie, nie! Lasy równikowe są najlepsze! Najchętniej to bym w takim lesie zamieszkała :3
Nareszcie! Nareszcie udało mi się przebrnąć do najnowszego rozdziału! :D i co tu dużo gadać. Twoje opowiadanko jest genialne!! Brakowało mi właśnie jakichś elementów love story i czuje niedosyt ale spodziewam się, że to dopiero początek ;) Pozdrawiam cię, życzę weny i czekam na 1 rozdział na arenie *.*
OdpowiedzUsuńhahahahaha, fakt, trochę się tych postów mogło nazbierać :) oj, love story to zdecydowanie moja bajka - razem z tragizmem wypełniają moją wenę absolutnie. więc, przyznaję bez bicia, będzie melodramat :D
Usuńdziękuję i pozdrawiam :*
Mój komputer umarł, więc dziś będzie krótko. :c
OdpowiedzUsuńJaaak slodko. Taylor i Alec to świetna para. Ciekawe jaki jest Twój szatanski plan. :3
Teraz już niczego nie jestem pewna. Snow...był snem czy nie?
I Venice. O.o Co z tym gościem?
No i czy to, że Taylor już wie o matce coś w niej.zmieni?
W ogole co wymyślisz jako arenę? Pewnie coś świetnego. ;)
Rozdział genialny i już się nie moge doczekac igrzysk. ^^
Pozdrawiam. <3
o, miałam ostatnio RKO na edukacji dla bezpieczeństwo. 30 uciśnięć, 2 wdechy, 30 uciśnięć, 2 wdechy, defibrylator... wciąż nie oddycha? musisz zadzwonić po karetkę, na pewno tli się w nim jeszcze resztka życia!
UsuńSnow, Venice, Theory, Clarissa - to wszystko będzie miało kolosalny wpływ na dziewczynę... i na jej psychikę. zresztą jeszcze mieszanka Aleca, Natalie, i igrzyskowego napięcia... ciężko by się było nie załamać :) ale Taylor będzie dzielnie próbowała się z tym zmierzyć, tylko skutki mogą być... katastrofalne.
arena będzie zwykła - no, pozornie. ale to wszystko się wyjaśni!
pozdrawiam serdecznie :*
jest źle. jest bardzo źle.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - Alec. I Taylor. Czyli Wielka Niewiadoma. (To taki przerażający, tajemniczy i intrygujący tytuł jakiegoś melodramatu, który właśnie wymyśliłam)
Po drugie - cholerna Natalie. I jej cholerne udo.
Po trzecie - what the is going on with Venice?!
Po czwarte - Robert. Biedny Robert.
Po piąte - Pixie. Co ona ma wspólnego z matką Taylor?!
Po szóste, jeśli się nie mylę - Clarissa. No tak, pomogła Taylor i tak dalej i tak dalej, ale jest jeszcze jedna kwestia - czemu tak wgl została awoksą? I czemu Taylor jej nie znała? Czemu, czemu, czemu?!
Po siódme - wydaje mi się, że Snow jej się nie przyśnił, ale to jednak Snow - zło wrodzone.
Po ósme - już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3
nie jest źle :<
Usuńhahahahaaha, no melodramat będzie na pewno! i to rzekłabym nawet, że melodramat w trzech aktach :3
nie lubię Natalie, dlatego mam nadzieję że uda mi się to pokazać :D chociaż wychodzę z założenia, że każde zachowanie ma jakąś przyczynę, i będę starała się pozwolić Wam ją zrozumieć.
ha, o Venisie to w 13 się dowiecie dużo! aż za dużo chyba :D
no te wszystkie pytania się wyjaśnią, obiecuję! i to pewnie w ciągu najbliższych 15 rozdziałów, o. jesteśmy prawie w połowie!
po dziewiąte - dziękuję Ci bardzo :*
Oooo...
OdpowiedzUsuńAlec! :**** <3<3<3
Snow! O.o
Pixie! :D
Jej! Wszyscy oni w jednym rozdziale!!! Dostanę czegoś... na razie nwm czego,a le na pewno to będzie COŚ!
Rozdział cudowny... zdawało mi się, że nigdy się nie skończy i nagle... trach. Koniec :c 11 stron. 'o' Powinni wystrzelać salwy na twoją cześć! W życiu bym tyle nie napisała! Najwyżej 4 lub 5 maksimum, ale, ze 11!!!!! WOW!
Pozdrawiam! Rozdział suuper i czekam na NN.
P.S U mnie NN rozdział. Aktywowałam bloga ^^
http://igrzyska-25.blogspot.com
P.S 2 Co ty tak często zmieniasz ten szablon! JEST OKEEY!!! ;)
UsuńSyrin, czy mnie wzrok nie myli? :O ile ja Ciebie już tu nie widziałam!
Usuńno, jedenaście stron daje mroczną wizję czytania w nieskończoność - dlatego postaram się skracać następne rozdziały. ten pewnie też rozłożyłabym na dwa, ale chciałam skończyć pierwszą część na dwunastu - ot tak, żeby było parzyście i pięknie. ach, perfekcjonistyczna natura niszczy mnie od środka :D
dziękuję bardzo, pozdrawiam serdecznie! :*
i zdecydowanie miło Cię było znów "zobaczyć" :)
Ahhh przeczytałam wszystko- długo mi to zajęło - fakt, ale najważniejsze, że dobrnęłam w końcu do końca.
OdpowiedzUsuńSkłamałabym gdybym powiedziała, że wiem od czego zacząć. Nie mam blade pojęcia. Piszesz po prostu cudownie. Lekki styl, wszystko ładnie, zgrabnie - bardzo przyjemnie się czyta.
Jeśli chodzi o bohaterów to bezwarunkowo zakochałam się w Alecu, a scenka z nim i Taylor w roli głównej była po prostu przecudna <3
Całość opowiadania naprawdę wspaniała (może to przez moje umiłowanie do opowiadań o IŚ, nie mam pojęcia), bardzo mi się podoba, ale odwołując się do konkretnego, powyższego rozdziału - bardzo, ale to baaaardzo jestem ciekawa co tam się dzieje w główce Venice?
Życzę Ci baaaaaaaardzo dużo weny i z wielką niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam
~Ryann Black
ooooo, witaj Ryann :) właśnie ostatnio zastanawiałam się, czy przebrnęłaś, czy mój blog znudził Cię ostatecznie, tak więc cieszę się, że to pierwsze :D
Usuńdziękuję :) Alec w ogóle jest ciężka postacią, bo wcale nie planowałam go jako postaci pozytywnej, a co za tym idzie, muszę trochę pozmieniać jego igrzyskową kreację. i przy okazji kreację Taylor, więc mam nadzieję, że odbędzie się to bez widocznego uszczerbku na jakości :D
o Venisie będzie baaaardzo wiele w następnym rozdziale i obiecuję, że Cię zaskoczę! wszystkich zaskoczę, hahahahahaha (mroczny śmiech).
dzięęęęęękuję Ci serdecznie za komentarz i pozdrawiam :*
Cześć! Nareszcie znalazłam czas, żeby przeczytać Twojego Bloga i muszę powiedzieć, że mnie zachwycił!!! Uwielbiam tajemnice, zagadki i napięcie w książkach, a Twój blog ma takich rzeczy pełno! (pozdrawiam logikę tej wypowiedzi :D)
OdpowiedzUsuńCałość jest bardzo składna i czyta się przyjemnie :D
Muszę powiedzieć, że wolę blogi o tematyce PJ i OH od IŚ, ale Twój jest lepszy o wielu z tych wcześniej wymienionych (i znowu Spite logicznie formułuje swoje myśli... :D)
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział! I weny Ci życzę, bo arena to trudna rzecz :D
~Spite, córka Króla ślicznych szkielecików podzwaniających zębami z zimna na Łąkach Asfodelowych i potomkini pięknego boga znanego jako Jakie-Przystojne-Ciacho, układającego niesamowite Haiku ze sobą w roli głównej :D
Tia.. teraz przeczytałam, cytuję: "Miło by było także przeczytać kilka słów o rozdziale, a nie "super blog! :*" :)"... ;P
UsuńWięc tak... Rozdział chyba najlepszy (a na pewno najdłuższy) ze wszystkich. :D Bardzo lubię dłuuuuuuuugaśne rozdziały na dobrych blogach:D
Teylor i Alec <3
A Snow? Wydaje mi się, że to nie był sen :D No ale co ja tam wiem ;P
Jeszcze raz życzę Ci dużo weny do pisania rozdziałów z areną :D ( i już się nie podpisuję ;P)
*Taylor ;P
Usuńdziękuję Ci bardzo! oj, jeżeli poszukujesz napięcia, zdecydowanie trafiłaś pod właściwy adres - teraz, na arenie, będzie go pewnie jeszcze więcej :D chociaż oczywiście pewnie połowa jak nie lepiej akcji będzie się działa w Kapitolu (nie zostawię Theory na pastwę zapomnienia :<).
Usuńjeśli chodzi o sen/jawę i całego Snowa o wszystkim opowiem w rozdziale 13. i mam nadzieję, że uda mi się wszystko wyjaśnić!
pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz :)
mam pytanko trochę nie do rozdziału, więc z góry przepraszam, ale i tak już skomentowałam rozdział, więc co tam.
OdpowiedzUsuńa więc, jak zrobiłaś te czary mary, że podzieliłaś blog na części?
i tak wgl w jakim programie zrobiłaś nagłówek?
Usuńjestem meeegaaaa nieogarnięta o co z tym wszystkim chodzi, a jak patrzę na jakieś selektory, adresy url, CSS'y i inne takie bzdury to mam ochotę się powiesić.
informatyczką nie zostanę na pewno.
no i nie mam kasy, żeby zadzwonić po prawdziwego informatyka.
a zresztą nawet gdybym miała kasę to jako nieletnia osoba nie mogę jej wydawać bez wiedzy rodziców, a oni by się nie zgodzili na takie fanaberie jak zatrudnienie informatyka, żeby tylko mój blog był ładny.
a nawet gdyby sie zgodzili to bym musiała ich poprosić o znalezienie jakiegoś informatyka, bo ja jestem zbyt roztrzepana, żeby samemu znaleźć...
ale, jak myślisz, ile by takie fanaberie kosztowały? Około?
Informatycy chyba nie żądają zbyt wiele, co nie?...
ok, nie jestem pewna czy w mojej głowie wszystko jest całkowicie na miejscu.
a co tam, nieważne
nie przepraszaj, w końcu sama zachęcałam do pytania :)
Usuńjak na dwie części? chodzi Ci o kolumny? możesz to dostosować w układzie bloga.
nagłówek robiłam w photoshopie cs6, a poza tym nie przejmuj się! jak patrzę na szablony, które tworzyłam miesiąc temu to nie mogę wyjść ze zdziwienia, jak takie badziewie mogłam Wam pokazywać :c jeśli potrzebujesz pomocy z selektorami i cssem sugeruję poczytać tutaj: http://tajemniczy--ogrod.blogspot.com. sama mam stąd 3/4 całej wiedzy :D
poza tym proszenie informatyka o wykonanie szablonu jest moim zdaniem mocno przekombinowane - możesz wejść na strony, na których taki szablon dostaniesz praktycznie od razu, i to zupełnie za darmo :D polecę Ci na dole kilka adresów:
http://zaczarowane-szablony.blogspot.com/
http://land-of-grafic.blogspot.com/
http://maudlaisy.blogspot.com/
poszukaj w ich galeriach - może akurat coś Ci podpasuje :)
pozdrawiam! :*
dzięki ;) z tymi częściami chodziło mi o posty - jest "Jeszcze wszystko przed nami" i "Po prostu zamknij oczy"
UsuńKiedy next <333
OdpowiedzUsuńpostaram się jak najszybciej :)
UsuńJestem po całej pierwszej części, więc wypowiem się nieco dłużej.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że zdążyłam się już zżyć z bohaterami. Każdy ma swoją historię i plan, każdy jest przemyślany i ciekawie wykreowany. Przez większość czasu moją uwagę zdobyła Pixie. Chciałam nawet powiedzieć, że tak złożona postać skradnie rolę głównej bohaterki, ale po tym rozdziale nie jestem już taka pewna. Taylor również da się lubić, to ciekawe, jak próbuje być samodzielna, a jednocześnie czuje się samotna.
Jeśli mam być szczera jej... uczucie do Aleca nieco mnie zaskoczyło. Zbyt proste. Ale piszesz, że masz nieco inne plany, dlatego wierzę, że nie będzie kolorowo. Sam Alec... lubię jego odzywki, lubię, jak jest chamem :D I ujęło mnie to poproszenie o bajkę tuż przed Igrzyskami ^^
Po tym rozdziale nagle zainteresował mnie też Venice. Kim jest ten facet? Lubię takich ukrytych sprzymierzeńców.
No i spotkanie ze Snowem, ciekawe i pełne napięcia, nie wiadomo, czy to sen czy nie. Róża musi być :P
Masz, dziewczyno, talent. Piszesz w bardzo fajny sposób, tak płynnie i wartko. Cieszę się, że tu trafiłam i lecę nadrabiać dalej :)